Kamil Hynek, Interia: Wszyscy się zastanawiają, co Apator ma z tą miłością dla Chrisa Holdera? Ilona Termińska, prezes eWinner Apatora Toruń: (śmiech) Wygrał zdrowy rozsądek i przywiązanie do zawodnika, który jest z nami od wielu lat. Mimo wzlotów, upadków i zawirowań życiowych ciągle pokładamy w niego ogromna wiarę. W minionym sezonie skorzystał na funkcji gościa, jeździł na obu najwyższych szczeblach i naszym zdaniem sprawdził się. Dla niego to ostatni dzwonek, żeby zaistnieć w PGE Ekstralidze... ...Zaraz, zaraz, przecież w 2020 roku zdobył medal z Betard Spartą, a z nami awansował. Był mocnym punktem oby ekip. No tak, ale kiedy Get Well spadał już wtedy się mówiło, że starszy z braci jest u was co najmniej o rok za długo. Ja będę się jednak upierała, że te krytyczne opinie wobec Chrisa są przesadzone. Średnie go bronią. Dla nas przedłużenie umowy ze starszym braci było naturalnych ruchem. Zauważyliśmy w nim dużą przemianę, on znów cieszy się żużlem, wrócił na właściwe tory i w klubie jesteśmy przekonani, iż to nie jest jego ostatnie słowo. On może być jeszcze lepszy. Z pani słów wynika, że ten przeskok z eWinner 1. Ligi do PGE Ekstraligi nie jest taki duży. Różnica się zaciera? Musimy oddzielić dwie kwestie. Zawodnicze i organizacyjne. Jeśli weźmiemy pod uwagę tą pierwszą, zawodnicy z zaplecza, ze ścisłego topu, regularnie punktujący na poziomie dwucyfrówek są na bardzo zbliżonym poziomie do ekstraligowców. A ten drugi aspekt? Jest bardziej złożony. Zaczynamy siadać do stołu z naszymi partnerami, ale nie jest kolorowo, sytuacja pandemiczna w całym kraju jest trudna. Na szczęście od większości sponsorów mamy deklaracje finansowania na dotychczasowym poziomie. Jest też część, która obiecała, że dam nam wiążące odpowiedzi dopiero po zakończeniu roku bilansowego. Powiem panu szczerze, że byłam bardzo niemile zaskoczona marną frekwencją na trybunach pomimo możliwego zapełnienia stadionu w pięćdziesięciu procentach. Źle się na to patrzyło w obrazku telewizyjnym. A pani potrafi sobie wyobrazić scenariusz, o którym powoli przebąkują niektórzy prezesi, że przed sezonem znów będą nas czekać cięcia kontraktów? My zawsze prowadzimy rzetelne i rzeczowe rozmowy z zawodnikami. Nic przed nimi nie ukrywamy. Mamy trochę czasu, liczymy, że za niecałe pół roku pandemia zrobi krok wstecz. Według wstępnych informacji , które do nas docierają zaczniemy pewnie na przełomie marca i kwietnia w rygorze sanitarnym, natomiast terminarz nie będzie upchany, a liga pędzić na złamanie karku. Ma to być bardziej rozsądnie rozplanowane. Wróćmy do wątku składu, bo to najbardziej interesuje kibiców. Awans staje się faktem, robicie listę życzeń. Na jej szczycie jest wychowanek - Paweł Przedpełski? Nie będę owijać w bawełnę, stawaliśmy na rzęsach, żeby Paweł do nas wrócił. To chłopak, który mieszka w Toruniu, utożsamia się z miastem, kibicami, klubem. Po prostu pasuje do nas. Łatwiej się prowadzi się negocjacje, kiedy zawodnika ciągnie do danego środowiska lub "domowego" zespołu. Koszula zawsze najbliższa ciału. Ale my umiemy zadbać o zawodników, stworzyć im świetne warunki. Takie rzeczy jak znajomość miejsca, posiadanie sponsorów z miasta, w którym się startuje, parę minut na stadion, takie rzeczy mają naprawdę niebagatelne znaczenie. Może pani potwierdzić, że w Apatorze nie będzie walki o skład i któryś z polskich seniorów pożegna się z wami tuż przed początkiem sezonu 2021? Nie nastawiamy się na żadną nadwyżkę w zespole, nie ma dyskusji o żonglowaniu zawodnikami. Już to przerabialiśmy i dla nikogo nie jest to komfortowe położenie. Decyzja jest w rękach Tomasz Bajerskiego, ale już mu nie zazdroszczę. Nie wymieniła pani nazwisk, ale nie pomylę się jak powiem, że pozycja Przedpełskiego jest niezagrożona, a o jedno wolne miejsce rywalizują Tobiasz Musielak i Adrian Miedziński. Rozumiem, że zawodnicy przyjęli te koncepcję z dobrodziejstwem inwentarza? Ja tego nie powiedziałam, ale dobrze pan kombinuje. Przyjdą przedsezonowe treningi, sparingi i wtedy zobaczymy, kto wykorzysta szansę. Długo wam zeszło zanim doszliście do wniosku, że odpuszczacie sobie Jasona Doyle'a. To zawodnik dużo pewniejszy niż rodak - Chris Holder, ale też dużo droższy. To nie są łatwe decyzje. Poruszaliśmy temat walki wśród Polaków więc nie mogliśmy sobie pozwolić na zatrzymanie jednego obcokrajowca w zapasie. Nie spięłoby nam się to również w budżecie. Spojrzeliśmy na dwie szale wagi i pomni doświadczeń z minionych lat z ciężkim sercem postanowiliśmy, że lepiej dać zielone światło na odejście Jasonowi, wybierając strategię tworzenia zespołu z australijskimi braćmi. Da się słyszeć głosy, że przepis U24 zepsuł wam koncepcje budowy zespołu. W jakimś sensie na pewno. Jeśli gdzieś pomysł o nowej regulacji był rzucony prezesom pod rozwagę dużo wcześniej na platformach komunikacyjnych PGE Ekstraligi, to na siłą rzeczy, jako uczestnika zmagań w eWinner 1. Lidze, ta wiadomość ominęła. Reagowaliśmy na bieżąco, ale uważam, że i tak wyszliśmy opresji więcej niż przyzwoicie. Największa ofiarą nowego rozporządzenia w waszym przypadku padł Wiktor Kułakow? Na pierwszy rzut oka może się tak wydawać, ale to zbyt duże uogólnienie. Wiktor widniał w naszych planach, chcieliśmy dalej współpracować, lecz po wprowadzeniu U24 nie mogliśmy mu nic zagwarantować. Biliśmy się z myślami co zrobić, ponieważ jego poziom sportowy i umiejętności są adekwatne do tego, żeby wypróbować go w PGE Ekstralidze. Problem był gdzie indziej. Wiktor ani nie ma polskiego paszportu, wiekowo nie szło go wkomponować pod żaden numer, a pozycje dla stranieri były zajęte. Dla mnie najważniejsze, że każda ze stron wyłożyła kawę na ławę i wiedziała czego chce. Padały konkrety, dlatego łatwiej tym łatwiej było się nam rozstać w zgodzie. Ale to tyczy się i Doyle'a. Sprzątnęliście jednak z rynku transferowego najbardziej łakomy kąsek na U24, czyli Roberta Lamberta. Moim zdaniem lepszego się nie dało. Pozyskaliśmy prawdziwą armatę. Było warto stawić czoła konkurencji, a potem ogłosić, że mamy Roberta u siebie. Generalnie Brytyjczyk bardzo się ucieszył, gdy otrzymał od nas ofertę. Od jakiegoś czasu jest też z Toruniem pośrednio związany i było mu z Apatorem po drodze. A skąd pomysł na Pawła Łagutę? Szukaliśmy perspektywicznego zawodnika, który oprócz niezłych korzeni i kwalifikacji da nam głębokie zabezpieczenie składu. Paweł wpisuje się w podany klucz. Parę tygodni temu przeczytałem w Przeglądzie Sportoweym, że wasza propozycja umowy dla Mateusza Cierniaka była z gatunku nie do odrzucenia i zwalała z nóg. Padały nawet konkretne cyfry. Co w takim razie poszło nie tak, że zawodnik zamiast w Apatorze jest w Motorze? Wie pan, czasami to można natknąć się na takie bzdury, że aż żal otwierać internet. Skąd ktoś może wiedzieć, ile zaproponowaliśmy teamowi Cierniaków. Był u nas w biurze, założył podsłuch na telefony? My nie podajemy żadnych kwot do publicznej wiadomości więc komuś musiało się coś przyśnić. Ale propozycję złożyliście. Był temat i tego nie mam zamiaru ukrywać, ale najwidoczniej Mateusz z ojcem zdecydowali się pójść tam, gdzie powalało bardziej (śmiech). Nie udało się z Cierniakiem, ale jest za to Karol Żupiński. Formacja juniorska jest zatem i tak nieźle obstawiona. W zanadrzu mamy jeszcze kilku lokalnych, młodych chłopaków. Trener Bajerski dostał w tym przypadku pełnię władzy, on ocenia ich postępy i decyduje o przydatności. Przed nimi dużo pracy, ale mamy nadzieję, że wkrótce uda się dostrzec pierwsze efekty i nie będziemy mieli już najgorszych juniorów w całej lidze, bo ostatnio paliliśmy się ze wstydu. I na koniec, bardzo się denerwuje jak słyszy, że PGE Ekstrliga będzie podzielona na dwie prędkości i Apator znajdzie się w dolnej czwórce? Taka rola ekspertów, że prognozują cuda niewidy. Ile my już przeżyliśmy dream teamów, które nie dźwigały bagażu oczekiwań. Na papierze już wieszały medale na szyjach, a potem sezon kończyły wielką klapą. Mamy swój cel, wymagamy od zawodników, aby zostawili serce na torze, ale nie oczekujemy od razu złotego krążka.