Choć po 13 biegu Motor Lublin miał jeszcze matematyczne szanse na zdobycie złotego medalu, wrocławianie już zdążyli rozpocząć świętowanie. - Wydaje mi się, że cała nasza drużyna lata teraz w powietrzu - mówił Maciej Janowski, który przy zjeździe do parku maszyn był podrzucany przez kolegów. Przytomnie jednak zauważył, że w teorii wszystko jest jeszcze możliwe. - Chociaż tak naprawdę historia pisała różne scenariusze, więc poczekajmy do ostatniego biegu - powiedział na antenie nSport+. Kapitan wrocławskiej Sparty nie szczędził komplementów w kierunku drużyny rywali. - Twarda, mocna rywalizacja, świetny mecz. Na dodatek Motor jedzie jeszcze bez Griszy, a stawili naprawdę ciężki opór, wylewamy siódme poty - zaznaczał. Janowski bez większych ogródek przyznał, że nie był to spokojny mecz. - Było czuć delikatną nerwówkę, oczywiście przez to, że bardzo chcieliśmy zdobyć ten złoty medal - powiedział Łukaszowi Benzowi. Kiedyś kibic, dziś kapitan Ze względu na opady deszczu obie odsłony finału odbyły się w przeciągu czterech dni - w Lublinie finał odbył się w czwartek, a we Wrocławiu w niedzielę. Wrocławianie nie mieli więc dużo czasu na przygotowanie się do meczu i zdążyli odbyć jedynie dwie sesje treningowe. Czy w związku z tym wrocławianie odczuwali jakiś niepokój? - Wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie. Motor jedzie cały sezon świetnie. Nie chcieliśmy za bardzo niczego zmieniać, ponieważ cały sezon wszystko szło bardzo dobrze, więc staraliśmy się przygotować tak jak zawsze i cieszę się, że tak to wygląda - przyznawał szczęśliwy Janowski. Jak mówił Łukasz Benz, na krótko przed rozmową Janowski wyściskał się z Jarosławem Hampelem, który był współautorem ostatniego złotego medalu Betard Sparty Wrocław, zdobytego w 2006 roku. Zagadnięty o to wydarzenie Janowski wspomniał, że był wówczas na Stadionie Olimpijskim. - Ja wtedy siedziałem na trybunie numer 4 i mocno chłopakom kibicowałem. Fajna historia - spostrzegł kapitan Betard Sparty Wrocław.