Sebastian Zwiewka, Interia: Zakażenia koronawirusem sprawiły, że grudziądzka drużyna zmierzy się w pierwszym meczu sezonu z pana poprzednim klubem, czyli Marwis.pl Falubazem i to jeszcze na obiekcie w Zielonej Górze. Czy odczuwa pan stres z tego powodu? Norbert Krakowiak, żużlowiec ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz: Myślę, że jestem wręcz pozytywnie i dodatkowo pobudzony. Z racji tego, że nie ma kibiców, to powrót na stare śmieci jakoś mocno mentalnie mnie nie obciąży. Podejdę do meczu jak do normalnego spotkania. Trochę tego pozytywnego pobudzenia mi się przyda. Nie mogę się już doczekać piątkowego meczu. Odnosi pan takie wrażenie, że dwa lata spędzone w Zielonej Górze rozwinęły pana karierę? Na pewno tak było, to raczej nie jest żaden odkrywczy wniosek. Pierwszy sezon w barwach zielonogórskiego klubu był średni w moim wykonaniu, ale musiałem objeździć się w tej PGE Ekstralidze, być cierpliwym i spokojnie się rozwijać. Drugi był już dużo lepszy, z wieloma sukcesami. Ostatnie dwa lata w gronie juniorów dużo mi dały. A kto miał największy wpływ na pana rozwój w Zielonej Górze? Generalnie myślę, że mój progres wynika z tego, że rozwinęły się moje umiejętności techniczne, mentalne i psychiczne. Sprzętowo też w całym teamem potrafiłem lepiej regulować motocykle. Moim zdaniem to są najważniejsze czynniki, które najbardziej wpływają na wynik sportowy. Dobrze również było ścigać się z najlepszymi zawodnikami i uczyć się od nich. Patryk Dudek zawsze służył pomocą, dużo rozmawialiśmy. Wiele wyniosłem z samej obecności w parkingu z tymi zawodnikami oraz z możliwości podglądania tego, co robią. W momencie transferu do Falubazu był pan juniorem, który nie gwarantował żadnych zdobyczy w najlepszej lidze świata, a przeszedł pan do grona seniorów jako jeden z czołowych polskich młodzieżowców. Jak współpracowało się panu z trenerem Piotrem Żyto? Przede wszystkim zyskałem na naszej znajomości to, że trener Piotr Żyto przygotowywał bardzo przyczepny tor, na pewno nauczyłem się jeździć na takiej nawierzchni. Jestem mu za to wdzięczny, bo nie każdy ma szczęście trenować na co dzień na takim torze. Także dlatego te moje umiejętności wzrosły. Na początku listopada mówił pan, że była szansa na pozostanie w Zielonej Górze, ale potoczyło się to inaczej. Patrząc na to, że na pozycji U-24 zostali Jan Kvech, Damian Pawliczak oraz Mateusz Tonder, to dlaczego pan odszedł? W poprzednim sezonie jeździł pan lepiej od kolegów. Nie chciałbym oczywiście tutaj wszystkiego zdradzać, bo pewne sprawy pozostają wewnątrz mojej relacji z zielonogórskim klubem. Wiadomo jednak, że łatwiej się jeździ, jeśli jest dwóch zawodników na jedną pozycję, a nie czterech. Zobaczymy, czy odejście z Zielonej Góry było dobrą decyzją. Sezon to wszystko pokaże. Znajomość zielonogórskiego toru pomoże panu w piątkowym meczu? Myślę, że "jeździecko" jak najbardziej mi pomoże. Jak zawodnik zna dany tor, to pewność siebie na motocyklu wzrasta. Z tego względu na pewno będzie to pomocne, ale są jeszcze ustawienia sprzętu. Oczywiście, mam dużo notatek z tych dwóch lat, jednak w piątek będzie trzeba przyjechać na stadion i podejmować dobre decyzje. Koledzy z ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u pytali już o te notatki? Coś tam oczywiście rozmawialiśmy. Nie ma co jednak zastanawiać się do przodu, tylko dojechać na miejsce i wtedy ocenić warunki panujące na torze. Pożegnał się pan z Falubazem groźnym upadkiem i kontuzją. Jak się pan teraz czuje? Mogę powiedzieć, że jestem w 100 procentach wyleczony. Gdzieś tam obawy trochę były, ale dwa tygodnie przed samym wyjazdem na tor wszystko wróciło do normy. Na szczęście wszystko pracuje jak należy, więc mogę wjechać w ten sezon na maksa. Jak odnalazł się pan w nowym klubie oraz jak przebiega początek współpracy z trenerem Januszem Ślączką? Muszę przyznać, że w zespole panuje naprawdę dobra atmosfera. Mamy za sobą kilka treningów na swoim torze. Dużo rozmawiamy na temat jego przygotowania i jak ma to wyglądać w trakcie sezonu. Jest to fajne i potrzebne. Mam nadzieję, że już tak zostanie. Oczywiście, te nasze rozmowy i praca muszą być poparte wynikiem sportowym. Oby wszystko poszło zgodnie z naszym planem. To taki pierwszy mój kontakt z trenerem Januszem Ślączką. Oceniam go bardzo pozytywnie, ma duże pojęcie na temat przygotowania toru. W dodatku jest dobrym obserwatorem, więc fajnie mieć taką osobę na stanowisku trenera. W Grudziądzu też może pan obserwować zawodników z wielką przeszłością w sporcie żużlowym - Nickiego Pedersena, Krzysztofa Kasprzaka, Przemysława Pawlickiego czy Kennetha Bjerre. Tylko się z tego cieszyć i jak najwięcej korzystać. Widzę same superlatywy z mojego pozostania w PGE Ekstralidze. Mogę obserwować najlepszych, wymieniać z nimi swoje spostrzeżenia, patrzeć jak spoglądają na sprawy sprzętowe oraz jak regulują motocykle. Zawsze można wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość. W zespole ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u w trakcie przygotowań odpadło trzech zawodników z powodu koronawirusa. Nie wpłynie to negatywnie na wasz inauguracyjny występ? Nie sądzę, żeby mogło to się jakoś negatywnie odbić na ich postawie. Chłopacy już jeżdżą, nie mają żadnych braków po zakażeniu. Musieli niestety tydzień z haczykiem odpocząć, ale wrócili z powrotem na tor i dobrze przygotują się do pierwszego meczu. A pan tego koronawirusa ominął szerokim łukiem, czy musiał pan już swoje odchorować? Tak naprawdę to nie wiem. W środę mieliśmy robiony wymaz - wynik jest negatywny, z tego co wiem, to wszyscy są zdrowi. Mieliśmy też pobierany materiał na przeciwciała, więc niebawem będę wiedział, czy przechodziłem koronawirusa. Patrząc na obecną sytuację, to chyba lepiej żeby pan miał te przeciwciała. Jak wyszła informacja o zakażeniu chłopaków, to nawet sobie pomyślałem, że w sumie też mógłbym być zakażony, bo mecz i tak został odwołany. Nic bym nie stracił, a obawa z tyłu głowy zawsze jest, że wypadnie się w trakcie rozgrywek. Oby nas to jednak omijało. Zmartwiła pana informacja o zakażeniu kolegów? Jakieś myśli na pewno przebiegały przez głowę. Nie jesteśmy lekarzami, nie mamy zatem dokładnej informacji, w jaki sposób ten wirus się przenosi, kiedy to robi oraz czy potrzebne są objawy, żeby się przenosił. Brak wiedzy był delikatnie stresujący. Jak widać wszystko jest w porządku i nie ma tematu. Na koniec zapytam jeszcze o treningi w Grudziądzu. Czuje pan już, że jest to pana nowy domowy tor? Nie mogę powiedzieć, że nie skrywa dla mnie żadnych tajemnic, ale bardzo dobrze czuję się na grudziądzkim torze. Dużo potrenowaliśmy, sprawdziliśmy kilka silników, w tym dwa nowe. Jest super. Czuje pan oddech Romana Lachbauma na plecach? Rosjanin z pewnością przebiera nogami i czeka na szansę. Roman to bardzo dobry zawodnik. Jeździ w Grudziądzu od kilku sezonów, więc domowy tor zna dużo lepiej niż ja. Skupiam się na sobie i tyle. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź