Sebastian Zwiewka, Interia: Ciężar gatunkowy niedzielnego meczu był naprawdę bardzo duży. Wyjątkowo się do niego przygotowaliście i utrzymaliście się w PGE Ekstralidze. Norbert Krakowiak, żużlowiec ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u: Podeszliśmy trochę inaczej w kontekście przygotowań. Zazwyczaj przed meczami domowymi przyjeżdżałem na trening, a następnie jechałem w meczu. Tym razem mieliśmy małe zgrupowanie, trzy dni treningów, w sobotę jeszcze kręgle. Spędziliśmy razem dużo czasu. Uważam, że to wszystko scaliło naszą drużynę i było to widać na torze. Byliśmy zmobilizowani, mieliśmy mega wolę walki, współpracowaliśmy. Do samego spotkania podchodziliśmy jednak normalnie, bo był to zwyczajny mecz. Ciężar meczu nie miał wpływu na to, co się działo na torze. Mimo to, napięcie było duże. Zazwyczaj bohaterami spotkań są zawodnicy, którzy robią po 10-12 punktów. Pan zdobył ważne 4 "oczka" z bonusem w czterech wyścigach. Chyba można pana nazwać "cichym bohaterem?". Fajnie, że jest taka opinia. Mogłem lepiej pojechać, ale myślę, że moja jazda była lepsza niż ogólna zdobycz punktowa. Wszyscy seniorzy spisali się bardzo dobrze, ja - jako ta druga linia - miałem ciężej przy tak dysponowanych kolegach z drużyny. Oni robili robotę, ja przywoziłem to, co się udawało. Walczyłem jak mogłem, dlatego cieszę się z dołożonej cegiełki do tego wyniku. Co było powodem zera w pana pierwszym wyścigu? Jechaliście przez chwilę na 5:1, ale ostatecznie spadł pan na koniec stawki. Na pewno po tym wyścigu poprawiliśmy prędkość w motocyklu, ale powodem był mój błąd. Po prostu za bardzo chciałem przypilnować Bartka Smektały i wyniosłem się za nim. W zasadzie zostałem na środku, on pojechał szerzej, a jeszcze Leon Madsen wszedł po krawężniku. Pojechałem najgorszą możliwą linią, później było ciężko cokolwiek zrobić. PGE Ekstraliga nie wybacza błędów, nie można takich popełniać. Czuł pan w swoim drugim starcie oddech Fredrika Lindgrena przez cztery okrążenia? Przez cały wyścig czułem, że próbuje mnie atakować. Starałem się trochę oglądać za siebie, żeby przewidywać jego tor jazdy. Skutecznie udało mi się obronić drugą pozycję. Nie wiem czy widział pan powtórkę tego meczu, ale będący w studiu Tomasz Gollob powiedział o panu "systematyczny, stabilny". Miłe słowa od takiej legendy żużla muszą schlebiać i motywować. Nie oglądałem, ale bardzo się cieszę, że coś takiego padło. Obejrzę ten mecz. Mam ogromny szacunek do pana Tomka, niestety nie miałem jeszcze okazji go osobiście poznać, ale pewnie kiedyś to się zdarzy. Miło mi, że tak uważa. Ja też czuję, że się rozwijam. Mam nadzieję, że będę jeździł coraz lepiej. Zakończył pan tegoroczny sezon ze średnią 1,306. To zadowalający wynik czy jednak nie do końca tak jest? Myślę, że moja jazda była lepsza niż liczby. Wykręcona przeze mnie średnia nie jest jakimś szałowym wynikiem. Stać mnie na więcej, ale czuję się lepiej niż w poprzednim sezonie. Jazda również jest lepsza. Widać różnicę pomiędzy pozycją juniorską a seniorską. Uważam, że mogę być zadowolony. Na pewno mogło być lepiej, jednak się rozwijam i idę do przodu. W listopadzie mówił pan, że przepis o zawodniku do lat 24 umożliwił panu pozostanie w PGE Ekstralidze. Łatwiej było wejść do tego seniorskiego żużla? Zdecydowanie podtrzymuję to, co mówiłem. Wprowadzony przed rokiem przepis umożliwił mi pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej i mogłem się rozwijać wśród najlepszych. Nadal chciałbym jeździć w PGE Ekstralidze. Mam nadzieję, że to się uda. Zobaczymy. To pytanie musiało paść - czy nadal będzie pan zawodnikiem ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u? W Grudziądzu czuje się dobrze, do rozmów jeszcze nie usiedliśmy, na pewno porozmawiamy i zobaczymy co się wydarzy. Współpraca z klubem się układa? Jest pan chętny na przedłużenie umowy? Podoba mi się funkcjonowanie tego klubu, wokół mam dużo sponsorów i bardzo przychylnych ludzi, którzy są ze mną. To ważne, więc jestem otwarty. Zobaczymy. Sezon dla zespołu był ciężki, lecz miał pan od kogo się uczyć. W drużynie był przecież trzykrotny mistrz świata Nicki Pedersen, wicemistrz świata Krzysztof Kasprzak czy bardzo doświadczeni Kenneth Bjerre i Przemysław Pawlicki. Oni też wpłynęli jakoś na ten pana rozwój? Trzeba chłonąć tyle, ile się da. Później należy to filtrować i sprawdzać, co jest ważne. To bardzo doświadczeni zawodnicy. Jeśli tylko można było coś od nich dla siebie wyciągnąć, to z chęcią korzystałem. Ciężko jeździ się w drużynie skazywanej na pożarcie? Mówiło się, że jesteście najsłabsi i spadniecie, a ten los spotkał inną drużynę. Dochodziły do pana głosy, że nadajecie się tylko do eWinner 1. Ligi? Nie da się tego nie czytać i omijać takie głosy, ale to było całkowicie poza mną. Raczej nie skupiam się na tym, nie zawsze takie opinie wydają osoby, które od wewnątrz znają ten sport i nie wiedzą do końca jak on funkcjonuje. Skupialiśmy się na sobie. Trochę późno, ale w końcu przełamaliśmy barierę 45 punktów i zapewniliśmy sobie utrzymanie. Z PGE Ekstraligą pożegnał sie pana poprzedni pracodawca, czyli Falubaz Zielona Góra. Nie uważa pan, że byłby pan w stanie uchronić ich przed degradacją, gdybyście porozumieli się odnośnie warunków kontraktowych po sezonie 2020? Nie mnie to oceniać. Falubaz sam decydował kogo chciał mieć w drużynie w 2021 roku. Ja jestem wdzięczny za dwa lata, w których mogłem sie w Zielonej Gorze rozwijać. Wielu kibiców nie opuściło was w potrzebie. W niedzielę stadion pękał w szwach. Aż smutno byłoby ich zawieść? Dokładnie. W sumie to pierwszy raz miałem okazję ścigać się w barwach grudziądzkiej drużyny praktycznie przy pełnych trybunach. Na wcześniejszych meczach przy Hallera nie było takiej frekwencji, jak teraz. Doping było słychać dużo mocniej. To był ten stary Grudziądz, kibice zapełnili całe trybuny. Stworzyli mega atmosferę, dziękujemy im za wsparcie.