Kamil Hynek, Interia: Czasami papier przekłada się na tor. eWinner Apator Toruń miał zająć szóste miejsce w tym sezonie PGE Ekstraligi i tak też się stało. Sławomir Derdziński, wychowanek i były zawodnik Apatora Toruń: Przed startem rozgrywek wielokrotnie powtarzałem, że tej drużynie trzeba się uważnie przyglądać. Zespół Apatora miał potencjał żeby zaskoczyć. Skład jaki zbudowano cechował się dużą nieobliczalnością. Niestety parę ogniw nie spełniło pokładanych nadziei i wylądowaliśmy z małym bólem na szóstej pozycji. Czyli wykonaliśmy plan minimum i nic ponad to. Nie ukrywam, że w trakcie sezonu martwiłem się o ligowy byt, zwłaszcza kiedy na Motoarenie przegrywaliśmy na własne życzenie. Ile przed sezonem 2022 ekipa eWinner Apatora potrzebuje roszad, aby znów nie przeżywać podobnych historii? - Trzeba koniecznie zrobić krok do przodu, aby oszczędzić kibicom stresu. Drugi sezon z rzędu w ogonie tabeli nie powinien nikogo zadowolić. Dlatego drużynę należy wzmocnić na dwóch pozycjach, formacji seniorskiej i wśród obcokrajowców. Pożegnałbym się z Adrianem Miedzińskim i Chrisem Holderem. Ameryki pan nie odkrył. Podobne zdanie ma z dziewięćdziesiąt procent fanów Apatora. - Mówię to z ciężkim sercem, bo chodzi o chłopaków mocno związanych z Toruniem. Jeden jest wychowankiem, a drugiego już traktowano jak "swojaka". W teraźniejszym sporcie, gdzie miliony fruwają w powietrzu coraz mniej jest jednak sentymentów. W przypadku Adriana jestem rozdarty, ale pasuje z nim siąść i szczerze porozmawiać. Co do Chrisa, to rozstanie i tak już było odwlekane. Podziękujmy Australijczykowi w godny i fajny sposób, bo zrobił dla klubu wiele dobrego. O złych rzeczach zapomnijmy i rozejdźmy się w pokojowej atmosferze. Wydaje mi się, Chris jest już nawet pogodzony z tym, że jego misja w Toruniu dobiega końca. - Chris zmarnował w tym sezonie swoją ostatnią szansę... Ale tych ostatnich szans... - A było pewnie ze trzy "na bidę". Starszy Holder został w klubie o kilka lat za długo. Dawniej jeszcze był napór kibiców żeby ciągnąć Chrisa za uszy. Tyle, że ten limit zaufania się wyczerpał. Cierpliwość fanów i działaczy też ma swoje granice. Inna sprawa, że on chyba faktycznie sam doszedł do wniosku, iż jest na wylocie z Apatora. Zresztą to zejście z toruńskiej sceny byłoby teraz nawet logiczne. Spadł z drużyną do eWinner 1. Ligi, błyskawicznie wrócił do PGE Ekstraligi, by na koniec utrzymać ją na najwyższym szczeblu. Po tym jak zobaczyłem Chrisa w poprzednim sezonie w roli gościa w barwach Betard Sparty pomyślałem sobie, że on potrzebuje niczym tlenu nowego otwarcia To był całkiem inny zawodnik niż w Toruniu. Waleczny, bijący się o pozycje. - Często-gęsto jest tak z zawodnikami, że oni przez zasiedzenie wpadają w rutynę. Zmiana środowiska, klubu pociąga za sobą szereg korzyści. Krzysiek Buczkowski zmienił macierzysty Grudziądz na Motor Lublin ponieważ czuł się wypalony. Dusił się w GKM-ie. Początki zawsze są trudne, ta aklimatyzacja przebiega u żużlowców różnie. Jedni adaptują się w nowych warunkach szybciej, inni wolniej. Chodziły słuchy, że odejść może i Jack Holder. Klub szybko uciął te spekulacje informując o przedłużeniu współpracy zaraz po kończącym sezon spotkaniu przeciwko Moje Bermudy Stali. Czy odcięcie braterskiej pępowiny wyjdzie obu na korzyść? - Jack nie potrzebuje już brata żeby prowadził go za rączkę. W tej chwili, to chyba bardziej młody pomaga Chrisowi, a nie odwrót. Jack staje się powoli dorosłym i doświadczonym żużlowcem. Jestem przekonany, że da sobie świetnie radę w pojedynkę. Mimo wszystko to wciąż młody, perspektywiczny zawodnik, na którego warto stawiać. Bardzo dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy, aby dać mu wyfrunąć z Torunia. Miedziński u siebie był przydatnym zawodnikiem, ale na wyjazdach tracił przynajmniej połowę wartości. Dobrze dedukuję, że Apator aż prosi się postawienie na bardziej uniwersalnego drugiego polskiego seniora? - O to chodzi, poszukiwany jest taki żołnierz żeby zdobywał nie tylko punkty u siebie, ale i na wyjeździe. Z całym szacunkiem dla Adriana, ale w delegacjach szału nie było. Z reguły zawodził. Dostrzegam konieczność sprowadzenia "grajka" na dwucyfrówkę zawsze i wszędzie, a nie tylko od święta. Na celowniku Apatora znalazł się Emil Sajfutdinow. Ten transfer z nawiązką załatwiłby sprawę zastępstwa za Holdera. - Taka wymiana? Pójdę dalej. A gdyby tak jeszcze dołożyć do Rosjanina Patryka Dudka? Pace lizać. Emil miał już epizod w grodzie Kopernika więc zna tutejsze standardy. Za to babcia Patryka mieszka w Unisławiu - 30 kilometrów od Torunia. Dudek często przyjeżdża do niej w odwiedziny i w razie czego, przy okazji meczów domowych mógłby prosto po obiadku wpadać na Motoarenę. Muszę przyznać, że nieźle pan to wykombinował. To byłaby petarda. - Trochę się rozmarzyłem. W każdym razie byłby bliżej babci. Z taki zestawem seniorskim: Jack Holder, Paweł Przedpełski, Robert Lambert, Emil Sajfutdinow i Patryk Dudek skompletowalibyśmy przyszłościowy dream team, zespół na lata. Najstarszy Emil liczyłby zaledwie trzydzieści dwa. A co z juniorami? Ściągnięty z Gdańska za czapkę pieniędzy Karol Żupiński miał być liderem formacji młodzieżowej, a w kilku meczach nie załapał się nawet do składu. Promyczkiem nadziei jest Krzysztof Lewandowski. Generalnie jednak od paru lat ci juniorzy w Toruniu cofają się w rozwoju. Jaka jest tego przyczyna? - Kasę za Karola wyrzucono w błoto. I to jest fakt. Dyskutowałem z jednym kolegą z Gdańska, który mocno siedział w żużlu, gdzie jest pies pogrzebany, że ten Żupiński tak drastyczni obniżył loty. Ten "dzieciak" ma potencjał, naprawdę dużo potrafi i to wręcz nienormalne żeby aż tak nagle przestać jechać. W tej sytuacji wypadałoby zadać pytanie sztabowi toruńskiego zespołu, w czym tkwi problem, że cały sezon Karol jedzie do tyłu. A pan jakie kroki wykonałby będąc w ich skórze? - Przyjrzałbym się teamowi zawodnika, sprzętowi, mechanikom. Podejrzewam, że źródło kłopotów nie leży w samym Karolu. I to jedno "ale", które mam właśnie do szkoleniowców, że przez pół roku nie umieli Żupińskiego chociaż odrobinę postawić na nogi. Młody Lewandowski jest nadzieją na lepsze jutro. - Ogólnie jest słabo. Zaplecza nie widać. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. U progu sezonu Lewandowski fajnie się pokazał, pokonał bodaj Protasiewicza i od razu podniosły się "ohy" i "ahy" jaki to "talenciak". Potencjał jest, lecz należy go poprzeć tytaniczną pracą. Zaplecza nie zbuduje się w sezon, dwa, ale u nas trąci stagnacją już od dawna. Mam nadzieję, że szefowie klubu podejmą w końcu jakieś wyraźne kroki, aby tę na poważnie wziąć się za szkolenie. Jaką strategię obrałby pan? Zostajemy z tym co mamy, czy ruszamy w teren i znów szukamy młodzieżowca z zewnątrz? - Ciężko powiedzieć. Byłem na wakacjach w Polsce, wybrałem się na jeden trening młodszej grupy i tam wpadł mi w oko młody Afelt. Ciekawie prezentuje się na motocyklu, ma ten błysk, ale nie wiem, czy jest już gotowy na skok na głęboką wodę. Nie wiadomo w co będzie Apator celował. Działacze i trener mają twardy orzech do zgryzienia, którą drogą pójść. Można zaryzykować i przejechać sezon własnymi wychowankami, bo jak widać nie zawsze posiłkowanie się obcym człowiekiem daje efekty. Sugerując się pana wyśnioną piątką seniorów, przy słabszej formacji juniorskiej ona może spokojnie zrekompensować straty punktowe młodzieżowców. Po odejściu Smektały oraz Kubery Fogo Unia obrała dokładnie taką filozofię i załapała się do play-off. Może mistrzowie Polski nie rozbijali w pył rywali jak w minionych latach, ale jednak na bitwę o medale wystarczyło. - Te kilka juniorskich oczek jest wartością dodaną dla każdej liczącej się w batalii o najwyższe cele ekipy. Niezły młodzieżowiec to duże odciążenie psychiczne dla seniorów. Każdemu może przydarzyć się słabszy występ. Zawodnicy, nawet ci z najwyższej półki nie są robotami. Gdy nie masz w składzie wartościowego młodzieżowca cała odpowiedzialność spada na numery 1-5. Wpadka chociaż jednego może być równoznaczna z porażką drużyny. Menedżer Tomasz Bajerski obronił się wynikiem, ale czy wrzuciłby pan trenerowi eWinner Apatora jakieś kamienie do ogródka? - Obiło mi się o uszy, że do klubu przymierzano Piotrka Barona, czyli jakby nie było faceta z Torunia. Lubię Piotrka, ale zdaje się, że zakotwiczył w Lesznie na dłużej. Nie szarżowałbym z tą krytyką Tomka. Ma za sobą debiut ekstraligowy, pewnie mądrzejszy o wnioski, parę rzeczy zrobiłby inaczej, ale nie myli się ten co nic nie robi. Niech dalej pracuje w spokoju, choć w PGE Ekstraliga słowo spokój jest raczej wykreślone ze słownika, ale za ten sezon wystawiłbym mu ocenę 4.