- 6 razy 8 zawsze będzie 48. Nie potrzebuję gwiazd, tylko zawodników, którzy będą regularnie zdobywać swoje punkty. Wolę, by każdy z nich zdobył po 8, co wystarczy do zwycięstwa, niż dwa komplety i porażkę w meczu - mawiał Jan Ząbik podczas pełnienia funkcji szkoleniowca w toruńskim Unibaxie. Nigdy nie udało mu się zrealizować swojego marzenia. Do Torunia nie sprowadzano co prawda gwiazd, ale nie przekładało się to na sukcesy. Od pamiętnego sezonu 2008 Apator ani Unibax nigdy nie stał na najwyższym stopniu podium drużynowych mistrzostw Polski. Najbliżej mistrzostwa byli w sezonie 2013 - to ten z pamiętnym zielonogórskim finałem zakończonym walkowerem dla gospodarzy - ale wówczas mieli już oni w swych szeregach samego Tomasza Golloba. Teraz toruńskie marzenia spełnić może Motor Lublin. Podopieczni Jacka Ziółkowskiego wywieźli niesamowicie ważne zwycięstwo z Gorzowa Wielkopolskiego i jedną nogą znajdują się już finale PGE Ekstraligi. Spotkanie na Jancarzu było prawdziwym starciem dwóch odrębnych styli budowy drużyny dwie armaty otoczone przeciętniakami nie dały rady lubelskiemu monolitowi, bo jedna z nich - Martin Vaculik - najzwyczajniej w świecie się zapchała. Czy taktyka "6 razy 8" pozwoli Motorowi sprawić sensację i zdobyć tytuł drużynowego mistrza Polski? Niewykluczone, choć Betard Sparta Wrocław wydaje się rywalem o wiele trudniejszym niż Moje Bermudy Stal. W swym arsenale ma bowiem nie dwóch, a trzech zawodników najwyższej światowej klasy - Janowskiego, Woffindena i Artioma Łagutę. Pewne jest jedno - najmocniej kciuki za klub Jakuba Kępy trzymać będzie Jan Ząbik, który wreszcie może pokazać światu, że "6 razy 8" to nie tylko mem i zwrot wyświechtany niczym "sympatyczny zawodnik" albo "specyficzny tor". Jeśli Motor ulegnie w finale komuś z pary Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław albo jego zawodnikom powinie się noga w rewanżowym spotkaniu z Moje Bermudy Stalą, to zwolennicy trenera Ząbika mają jeszcze jedną opcję awaryjną w postaci Arged Malesy Ostrów Wielkopolski. Podopieczni Mariusza Staszewskiego dokonali w Rybniku nie lada sztuki. Zwyciężyli mecz mimo kontuzji Oliviera Berntzona i tego, że żaden z jego kolegów nie zanotował dwucyfrowej zdobyczy punktowej.