Motor Lublin ma niesamowitego pecha. Po zimie zebrano śnieg, rozpoczęto nawet prace na torze, ale wtedy śnieg spadł ponownie. Jeszcze kilka dni temu klub wrzucił na media społecznościowe zdjęcie, na którym widać było warstwę białego puchu zalegającego na nawierzchni. W poniedziałek drużyna ostatecznie wyjechała na domowy obiekt, ale to był dziwny trening. Tor był na tyle trudny, że planowane na 29 marca zajęcia miały zostać odwołane. Chciano jedynie przetestować telemetrię, więc zawodnicy wyjechali na tor. Po tych pierwszych jazdach okazało się, że w pojedynkę można pojeździć. Nawierzchnia była wymagająca, ale jak ktoś trzymał gaz, to w miarę spokojnie pokonywał kolejne okrążenia. Trzeba jednak od razu wyjaśnić, że do ścigania tor w Lublinie się w tej chwili nie nadaje. Zresztą jeden z uczestników treningu przekazał nam, że gdyby pojawił się komisarz, to po kilku minutach odwołałby spotkanie. W zasadzie zrobiłby to po zrobieniu kilku kroków na torze. W tych dziwnych zajęciach Motoru uczestniczyło tylko czterech zawodników. Młodzieżowcy Mateusz Cierniak i Wiktor Lampart oraz Rosjanie Grigorij Łaguta i Mark Karion. Ten ostatni ma w pierwszych meczach zastępować Dominika Kuberę. Trudno jednak powiedzieć po treningach w Krsko i tym w Lublinie, czy jest on na to gotowy. Motor nie odjechał jeszcze żadnego sparingu. Dla drużyny ważniejsze jest jednak to, by pojeździć jak najwięcej na własnym torze. To jest ważniejsze niż sparingi. Zresztą rok temu drużyny nie miały żadnych spotkań towarzyskich i w niczym to nie przeszkodziło. Inna sprawa, że jeśli pogoda się nie poprawi, to ciężko będzie w Lublinie przygotować tor na sobotni mecz z Eltrox Włókniarzem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź