Para Kamil Nowacki - Wiktor Jasiński była jedną z największych pozytywnych niespodzianek aktualnego sezonu. Po formacji młodzieżowej Moje Bermudy Stali nikt nie spodziewał się fenomenalnych wyników, uznawano ją za jedną z najsłabszych w PGE Ekstralidze, a tymczasem młodzi gorzowianie potrafili ucierać nosa faworyzowanym rywalom. Wszystko zmieniło się około miesiąc temu, gdy Nowacki doznał ciężkiej kontuzji. Jego miejsce w składzie zajął młodszy od niego Kamil Pytlewski. Poza imieniem oraz przynależnością klubową łączy ich niewiele - Pytlewski ma spore kłopoty z utrzymywaniem się na motocyklu i płynną jazdą. Od momentu kontuzji starszego kolegi ani razu nie udało mu się dojechać do mety na pozycji innej niż czwarta. Ręka w nocniku, Pytlewski w składzie Moje Bermudy Stal Gorzów obudziła się z ręką w nocniku - przed nimi najważniejsza część sezonu i szansa na wyczekiwane od lat złoto Drużynowych Mistrzostw Polski. Wszystko wskazuje na to, że do fazy play-off przystąpią oni z luką w awizowanym składzie. Tego czarnego scenariusza dało się uniknąć - wystarczyłoby bardziej rozważnie postępować na rynku transferowym. W ostatnich latach Moje Bermudy Stal Gorzów pozbyła się aż trzech utalentowanych młodzieżowców. Najpierw na wypożyczenie do Ostrowa Wielkopolskiego trafił Marcel Studziński, który po sezonie szybko przeniósł się do Bydgoszczy. Tam nie mógł jednak odnaleźć wspólnego języka z prezesem i właścicielem Jerzym Kanclerzem, więc od sezonu 2020 reprezentuje barwy Aforti Startu Gniezno. Później podobną ścieżkę przeszedł Alan Szczotka. Formalnie wciąż jest on zawodnikiem Moje Bermudy Stali, jednak od lat wypożyczonym do Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Nie może wrócić do macierzystego klubu podczas rozgrywek. Tak samo wygląda z resztą sytuacja Mateusza Bartkowiaka - on z kolei reprezentuje aktualnie ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz. Gdy zarząd zezwalał na jego odejście, miał świadomość, że w razie kontuzji zostają z Pytlewskim.