Wykonanie kary zawieszono wprawdzie na 18 miesięcy, ale to i tak bardzo mocne pogrożenie palcem ze strony PGE Ekstraligi, które nie pozwoli obrońcom mistrzowskiego tytułu na jakiekolwiek manipulacje przy torze podczas końcówki fazy zasadniczej i play-off. Szkoleniowiec i toromistrz mistrzów Polski muszą się teraz mocno pilnować, bo każde niewykonanie polecenia wydanego przez komisarza toru może się dla nich skończyć automatycznym odwieszeniem zawieszenia. Leszczynianie zostali ukarani za to, iż 4 lipca na mecz 11. kolejki z Betard Spartą Wrocław tor nie został odebrany w regulaminowym czasie. Gospodarze popełnili wówczas błąd w sztuce. Przygotowali bardzo suchą nawierzchnię i chociaż spotkanie nie było zagrożone, to ubijali ją również na sucho. Na trenera i toromistrza Fogo Unii podziałały dopiero pisemne polecenia wydawane przez komisarza toru Macieja Głoda. Toru nie dało się jednak już za bardzo uratować. W trakcie zawodów jego nawierzchnia była niejednolita, a po zewnętrznej praktycznie nie dało się jechać. Duża warstwa suchej, luźnej nawierzchni sprawiała, że żużlowcy zakopywali się jak w "piaskownicy". Osoby funkcyjne z Leszna już wcześniej były u władz PGE Ekstraligi na cenzurowanym. Podczas spotkania domowego Fogo Unii Leszno z Moje Bermudy Stalą Gorzów też komisarz miał sporo zastrzeżeń do gospodarzy, którym gdy trzeba było polewać tor... nagle zepsuła się polewaczka.- W tym roku wszelkie próby manipulacji przy przygotowaniu torów, będziemy karać z całą stanowczością - stwierdził jeden z działaczy PGE Ekstraligi. Warto dodać, że to już kolejna kara w zawieszeniu dla mistrzów Polski w tym sezonie. Wcześniej klub został ukarany 30 tysiącami złotych za utrudnianie pracy ekipie nSport+ podczas realizacji magazynu przedstawiającego kulisy meczu. Arkadiusz Adamczyk