W niedzielę Motor zainaugurował sezon. Drużyna wypadła blado. Zawiedli liderzy, w tym Grigorij Łaguta. Finalnie Rosjanin zakończył zawody z dorobkiem ośmiu punktów zdobytych w sześciu biegach. Rezultat, jak na tego zawodnika, słaby. Odpowiedzialność za wynik żużlowca wziął na siebie jego mechanik. - Źle dopasowałem Griszę do warunków panujących na torze. Trudno było nam się ścigać, dlatego jego dyspozycję biorę na siebie - powiedział Dariusz Sajdak. Jego zdaniem nie należy jednak obecnie wyciągać zbyt wielu wniosków. - Pierwsze śliwki robaczywki. Po prostu brakowało nam ustawień, szczególnie jeśli chodzi o start, gdzie byliśmy za wolni. Później podczas gonitwy za rywalem zdarzają się błędy, które mogą mylić w kwestii oceny szybkości - powiedział. Przed sezonem zawodnicy Motoru nie mieli wielu okazji do przetestowania sprzętu. Łaguta miał też ten problem, że jego przygotowania na kilkanaście dni wstrzymało zakażenie koronawirusem. Mimo tego Rosjanin wraz z mechanikiem wybrali już konkretny sprzęt do rywalizacji. - W lidze nie testujemy. Według nas pojechaliśmy najlepszymi silnikami, jakie mamy, dlatego też nie zamierzamy nic zmieniać. Teraz czas na zbudowanie odpowiedniej formy. Sam muszę jeszcze zrozumieć, co dzieje się w tym roku - ocenił Sajdak. Występ 37-latka w Gorzowie zakończył się kontrowersją. W dwóch ostatnich swoich biegach nie dojechał on do mety ze względu na defekty. Niektórzy sądzą jednak, iż Łaguta odpuścił, że nie chciało mu się jechać po słabym starcie. Sajdak stanowczo to skomentował. - Każdy, kto zna Łagutę i jego naturę, nigdy nie posądzi go o odpuszczanie. Czasami zwyczajnie nie da się jechać do przodu - wyjaśnia. Pojawia się zatem pytanie, z jakimi kłopotami zmagał się reprezentant Motoru. - Na razie diagnozuję problem. Wydaje się nam jednak, że kwestia dotyczy zapłonu. Być może przez fakt, że kilka biegów Grigorij odjechał w krótkim czasie, to coś się zagrzało i później symptomy słabnięcia coraz bardziej dawały o sobie znać - ocenił mechanik. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź