Oceny dla drużyny Eltrox Włókniarza Częstochowa Leon Madsen 5. Posłuchał prezesa Świącika i odstawił silniki Briana Kargera. Do Torunia wziął jednostki Fleminga Graversena i dobrze na tej decyzji wyszedł, bo fury od tego tunera na Motoarenie latały. Zaliczył jedną wpadkę, a raz w przedarciu się na czoło stawki pomógł mu kolega z drużyny. Jeppesen znakomicie rozprowadził w szóstym biegu starszego z braci Holderów robiąc miejsce starszemu rodakowi. Jonas Jeppesen -5. Najlepszy występ w tym sezonie. W nagrodę trener desygnował go do piętnastego biegu, który dla zawodników jest prawdziwą wisienką na torcie. Fajnie współpracował z partnerami. Tajną bronią Duńczyka okazał się pięcioletnia "szafa" odkupiona od byłej gwiazdy gospodarzy - Darcy'ego Warda. Ma patent na torunian, bo drugi raz z rzędu wykręca na tym zespole solidny wynik. Jeszcze w zeszłym roku w barwach Ostrovii wskoczył z rezerwy od połowy zawodów i nie zaznał goryczy porażki. Bartosz Smektała +3. Człowiek zagadka przechodzący ze skrajności w skrajność. Potrafi rzucić kibiców na kolana fenomenalnym biegiem, by za parę minut doprowadzić ich do płaczu, nie łapiąc się na szprycę. Do spółki z Miśkowiakiem przystemplowali bezcenne 5-1 w gonitwie ósmej. Kacper Woryna 1. Jedyny żużlowiec, któremu wyjście na lody z prezesem nie dodało skrzydeł. Piotr Świderski próbował go budować w poprzednich meczach i dawał okazje występu na pełnym dystansie, ale zawodnik nie spłacał kredytu zaufania więc w Toruniu cierpliwość menedżerowi drużyny się skończyła. Zwłaszcza, że w odwodzie miał genialnego Miśkowiaka. Po dwóch niespecjalnych wyścigach mógł pakować sprzęt do busa. Fredrik Lindgren 2. Kolejne chimeryczne spotkanie w wykonaniu Szweda. Tym razem w zdobywaniu punktów wyręczyli go koledzy z zespołu i marny dorobek ujdzie mu płazem. Starł się z Lambertem zaraz po starcie jeszcze w pierwszej serii w wyniku czego upadł. Wykluczenie nieźle mu namieszało, bo potyczkę zaczął praktycznie od połowy zawodów. Rytmu nie odnalazł. Jakub Miśkowiak +5. Misiek top. Taki junior to skarb. Bohater Włókniarza i drugi obok Madsena ojciec zwycięstwa Lwów. Grzechem byłoby nie puścić go pięć razy. Już po jedenastym biegu mógł udać się pod prysznic, bo Świderski bardzo szybko się z niego wystrzelał. Przegrał tylko z Jackiem Holderem. Bartłomiej Kowalski 2. Z Motoareny wyjechał w kiepskim nastroju. Pokonał tylko beznadziejnego Żupińskiego. Po drugiej szansie wycofany. Mateusz Świdnicki 4. W dwunastej odsłonie zamienił Kowalskiego. Jego zapędy ostudził szarżujący Miedziński. To był jedyny moment, w którym pobrudził kewlar, bo w powtórce bez problemu wespół z Jeppesenem ograli Lewandowskiego. Oceny dla drużyny eWinner Apatora Toruń Paweł Przedpełski -4. Druga armata po młodym Holderze, ale im dalej w las tym było gorzej. W przekroju spotkania zrobił prawdopodobnie najwięcej kilometrów. Gryzł tor, wszędzie było go pełno, prędkość w motocyklach też się zgadzała, ale brakowało kropki nad "i". Oponenci z reguły byli się sprytniejsi. Znając jego ambicję sam by się ubiczował, ale naszym zdaniem niepotrzebnie. Biedy nie było, ze wstydu powinni się spalić inni. Jack Holder 5. Wykonał zadanie perfekcyjnie. Raczej jako jedyny może po tym spotkaniu spojrzeć w lustro i nie mieć sobie nic do zarzucenia. Co z tego, skoro był osamotniony na polu bitwy. Na pięć indywidualnych tryumfów Apatora do jego sieci wpadły cztery. Czy coś jeszcze trzeba dodawać? Adrian Miedziński +3. Zaprzeczył znanemu powiedzeniu o mężczyznach. Nieźle zaczął, ale słabo skończył. Bez wykluczenia jest jak żołnierz bez karabinu. Wyciął Świdnickiego, a potem odrobinę odleciał. Bronił się w wywiadzie, że nie ma lusterek i nie czuje się winny upadku rywala. To był nieformalny gwóźdź do trumny Apatora, bo po tym zdarzeniu Włókniarz uciekł w końcówce już na osiem punktów. Kolizja wyraźnie wytrąciła go z rytmu, po niej nie zapisał już choćby oczka. Kamil Marciniec bez noty. Nie pojawił się na torze. Od pierwszego wyścigu zastępował go wskakujący z rezerwy Lambert Chris Holder 1. Występ poniżej krytyki. Nieźle ze startu, ale na dystansie katastrofa. Przeciwnicy mogli byłego mistrza świata zapytać, z której strony życzy sobie być wyprzedzonym. Dwa razy poszła za niego taktyczna. Sam Australijczyk chyba nie wie, co było powodem takiej klapy. Przecież w poprzednich spotkaniach wszystko szło jak z płatka. Karol Żupiński 1. Bez wstrząsu się raczej nie obejdzie. Zawodnik, z którym wiązano w Toruniu ogromne nadzieje zawodzi na całej linii. Transfer ze Zdunek Wybrzeża, za którym stały grube pieniądze nie spłaca się. Kasa leży umorusana w błocie i nie wygląda to dobrze. Właściciel klubu Przemysław Termiński pewnie najchętniej oddałby go z powrotem i odzyskał część zainwestowanych środków. Żeby chociaż było widać symptomy, że wkrótce junior zaskoczy. Krzysztof Lewandowski +2. Utalentowany 16-latek miał być co najwyżej drugim wyborem wśród juniorów, a bije na głowę swojego kolegę z formacji. Sęk w tym, że nie ma wysoko zawieszonej poprzeczki. Pokonał tylko Kowalskiego i raz otrzymał oczko za darmo. Robert Lambert 3. Bardzo apatyczny i bez ikry. Nie było znaków firmowych, czyli elementów szaleństwa i skutecznych pogoni za przeciwnikami. Może wstał lewą nogą, albo nie poszedł na poobiednią drzemkę. Jego punktów brakło do zwycięstwa. Mimo wszystko dziwi, że Bajerski nie skorzystał z Brytyjczyka w wyścigach nominowanych. Akurat tego żużlowca stać, aby w każdej chwili odpalić i zrobić coś niekonwencjonalnego. Wybrał jednak na wkurzonego Miedzińskiego i wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź