Żużel. PGE Ekstraliga. Łaguta i Michelsen mieli dętki z tego samego sklepu
Dużo mówi się i pisze o kłopotach Mikkela Michelsena w ostatnim meczu Motoru z Marwis.pl Falubazem. Problem z dętkami w tym meczu miał jednak nie tylko Duńczyk, ale i Grigorij Łaguta. Obaj kupili feralne dętki w tym samym sklepie.
Grigorij Łaguta w meczu Marwis.pl Falubaz - Motor zaliczył defekt na prowadzeniu. Powód? Pęknięta dętka. Mikkel Michelsen miał w tym samym spotkaniu trzy defekty. Dwa z nich, podobnie jak Łaguta, z powodu feralnej dętki.
Z naszych informacji wynika, że Łaguta w poprzednim sezonie korzystał z innych dętek niż te, które miał w Zielonej Górze. Jednak zamówiona dostawa sprawdzonych dętek nie doszła na czas, więc od jakiegoś czasu korzysta z towaru innego producenta. Do meczu w Zielonej Górze nie miał z tymi nowymi dętkami kłopotu. I właśnie dlatego szukający dętek Michelsen skusił się na te same.
Wcześniej Duńczyk zauważył, że Łaguta je ma, że jakoś to hula, więc też je kupił. W meczu z Falubazem panowie mieli dętki kupione w tym samym sklepie. Pech chciał, że trzy z nich się rozwarstwiły i pękły.
Żużel z dętkami ma kłopot od jakiegoś czasu. Czasami wynika to z jakości towaru, czasami jest to efekt szukania nowych rozwiązań. Znamy historię Kacpra Woryny, który swego czasu na decydujący mecz ROW-u Rybnik w sezonie wziął chińskie dętki, by je przetestować. Miał potem z nimi same kłopoty, zawalił to spotkanie. Teraz ta sama przykrość dotknęła w mniejszym stopniu Łagutę, w większym Michelsena.