Podopieczni Stanisława Chomskiego fatalnie rozpoczęli sezon 2020. Przez dłuższy okres czasu gorzowianie z zerowym dorobkiem punktowym znajdowali się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Lubuszan pokonał nawet przeciętny PGG ROW Rybnik. Dla tych ostatnich było to jedyne zwycięstwo w zakończonym niedawno roku. - Myślę, że to też efekt dużej presji ze strony nowego prezesa - wyjaśnia Anders Thomsen w wywiadzie dla speedwaygp.com. W połowie rundy zasadniczej nastąpiło swego rodzaju przełamanie. Cała drużyna złapała wiatr w żagle, co zaowocowało aż ośmioma wygranymi z rzędu. Stali niestraszny był nawet wyjazd do Wrocławia. Według Thomsena ogromna w tym zasługa Jacka Holdera, który jeździł w drużynie jako gość. - On stworzył ogromną różnicę. Jego przyjście podziałało na pozostałych zawodników, którzy wcześniej nie spisywali się dobrze. Jack miał naprawdę kapitalny sezon i cały czas był w znakomitej formie. Śmiało można nazwać go jokerem, ponieważ bez niego raczej nie zajęlibyśmy drugiej pozycji na koniec sezonu - mówi. Znakomita postawa Moje Bermudy Stali w końcowej fazie sezonu zaowocowała awansem do wielkiego finału PGE Ekstraligi. W nim podopieczni Stanisława Chomskiego rywalizowali z Fogo Unią. O ile pierwszy mecz do końca trzymał w napięciu, o tyle w drugim kibice byli świadkami pogromu i okazałego zwycięstwa leszczynian. - Chcieliśmy pokazać się w finale z dobrej strony. Dobrze wiedzieliśmy, że Leszno jest piekielnie silne na swoim domowym torze. Udało nam się jedynie pokonać rywali u siebie. Tamtejszy tor jest dla mnie nieco dziwny. Jeśli zna się go całkiem dobrze, to można być tam bardzo szybkim. Pomimo tego jesteśmy zadowoleni ze srebrnego medalu. Dla nas smakował on jak złoto - kończy Anders Thomsen. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!