Dwa punkty w czterech biegach i koszmarna nieporadność torowa - tak w skrócie można opisać niedzielny występ Sajfutdinowa. Jego strata do rywali w biegu 14. była tak duża, że ktoś nieoglądający tej gonitwy mógłby po jej zakończeniu wskazać Emila jako zwycięzcę. Jego kevlar był czysty, bo szpryca go nawet nie dosięgała. Jeszcze gorzej wyglądała jego postawa po biegu. Skończyła się wówczas jego siedmioletnia leszczyńska historia, a on nawet nie zrobił rundy honorowej przed kibicami. Wielu z nich poczuło się tym bardzo urażonych. Po spotkaniu Sajfutdinow w mediach społecznościowych przeprosił co prawda, ale za wynik, nie za zachowanie. 31-letni żużlowiec prezentuje się na tyle marnie, że należy zastanowić się nad sensem zabierania go na mecz rewanżowy do Gorzowa. Stal ma osiem punktów zaliczki i tylko cud może sprawić, że taki handicap zmarnuje. W zasadzie spokojnie za Sajfutdinowa można by było puścić kolejnego juniora i łącznie mieć ich trzech w składzie. Efekt występu Rosjanina raczej dużo lepszy nie będzie, bo widać po nim brak większej chęci do walki. Sprzęt to jedno, ale sportowa i nieustępliwa postawa na torze nawet przy kłopotach z motocyklami rzucałaby się w oczy. Tutaj tego nie widać. Znowu sobie grabi Choć Sajfutdinow nie należy do najbardziej "popularnych" jak chodzi o kontrowersyjne zachowania na torze i poza nim, to jednak jest taką cichą wodą. Przypomnijmy, że jego problemy sprzętowe w dużej mierze spowodowane są brakiem dostępu do czołowych tunerów. Skąd jednak ten brak dostępu? Stąd, że Rosjanin (albo jego team) dopuścił się rzeczy powszechnie w środowisku zakazanych, czyli rozkręcił silnik. A to zagranie, które nie jest tolerowane. Emil dobrze o tym wiedział, a jednak to zrobił. Teraz z kolei pozostawił po sobie kiepskie wrażenie w Lesznie. Trochę za dużo tych wybryków. Żużel to społeczność na tyle mała, że pewne rzeczy mogą być problemem do końca kariery danego zawodnika. Pod facebookowym postem żużlowca jest tak czy inaczej wiele ciepłych słów od kibiców, którzy pamiętają, ile dobrego Rosjanin zrobił dla Unii. Nie brakuje jednak również głosów krytyki. - To niepotrzebne i nieładne, że powiedziałeś o odejściu przed czterema decydującymi meczami w tym sezonie. Z szacunku do Leszna i czasu, jaki spędziłeś w Unii, należało poczekać do końca ligi - napisał pan Eryk, którego komentarz spotkał się z dużą aprobatą innych. Nawet wobec tak słabego występu, krótka runda honorowa po meczu ze Stalą sprawiłaby, że nikt zawodnikowi nie miałby za złe tego, co się stało. Tejże rundy jednak zabrakło.