Na miniżużlu nie miał sobie równych Kamil Nowacki swój talent do sportów motorowych wykazywał już od najmłodszych lat, kiedy to rywalizował na torach mini-żużlowych. Chociażby w 2012 roku nie miał sobie równych. Na jego koncie znalazł się między innymi tytuł indywidualnego mistrza Polski, Puchar Polski, mistrzostwo par oraz co najważniejsze Drużnowe Mistrzostwo Polski wywalczone wraz z GUKS Speedway Wawrów. W kraju był kimś w rodzaju żużlowego Bartosza Zmarzlika. Niestety już wtedy nie omijały go upadki, ale zaraz po wyleczeniu kontuzji do sportu powracał jeszcze silniejszy, sięgając po kolejne sukcesy. Nie bez powodu w środowisku pojawiały się opinie, że będzie to kolejny wielki wychowanek Stali po Bartoszu Zmarzliku. W oczach wielu miał większy talent niż chociażby Rafał Karczmarz, który pomimo osiągnięcia wieku seniora nadal rywalizuje przecież w PGE Ekstralidze. Los mu nie sprzyjał Kontuzje były jego problemem od początku kariery. Można go śmiało określić jednym z najbardziej sponiewieranych przez los zawodników. Najpoważniejsza kontuzja przydarzyła mu się na treningu przed gorzowskimi eliminacjami do Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Skutki karambolu okazały się tak poważne, że lekarze postanowili o wprowadzeniu młodego zawodnika w stan śpiączki farmakologicznej, który utrzymywał się przez kilka dni. W Gorzowie zapanował smutek. Wszyscy obawiali się końca kariery jednej z największej nadziei Stali. Młodzieżowiec pokazał ogromny hart ducha. Ku zaskoczeniu nawet największych pesymistów w parę miesięcy doszedł do siebie. Ba, jeszcze tego roku wrócił na motocykl i odjechał dwa spotkania w barwach pierwszoligowej Wandy Kraków. Niektórzy fani gołym okiem zauważyli jednak, że nie przypomina on siebie sprzed wypadku. - Miałem przez to blokadę, długo musiałem przełamywać barierę strachu. W końcu jednak się udało i patrzę do przodu - mówił sam zawodnik w wywiadzie z Dariuszem Ostafińskim na łamach WP SportoweFakty. Niechciany w Stali Gorzów Kamil Nowacki do składu Stali prędko nie wrócił. Działacze i sztab szkoleniowy przez kilka ostatnich lat decydowali się na innych młodzieżowców, a juniorowi urodzonemu w Barlinku zafundowali tułaczkę po całej Polsce. W sezonach 2017-2019 zawodnik reprezentował barwy Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Wydawało się, że to będzie jego drugi dom, jednak ambicje samego żużlowca nie ograniczały się do startów na zapleczu PGE Ekstraligi. Charakterystyczny, wysoki młodzieżowiec nie poddawał się i wciąż wierzył w debiut w najlepszej lidze świata. Upragniona okazja nadarzyła się w ubiegłym sezonie. - W poniedziałek rano mama mnie obudziła i powiedziała, że jest opcja, bym jeździł w ROW-ie. To było w dniu meczu drugiej kolejki w Grudziądzu. Później zadzwonił prezes Krzysztof Mrozek, że nie ma przeszkód, bym u niego jeździł, że on mnie chce. O 14.00 podpisałem mailem kontrakt, o 20.00 jeździłem w meczu - oznajmił w lipcu 2020 roku. Sternik ROW-u nie pożałował swojej decyzji. Żużlowiec wypożyczony ze Stali w kilku spotkaniach przywiózł bowiem punkty na wagę złota. Ba, jego trzy "oczka" przyczyniły się do jedynego zwycięstwa rybniczan w sezonie, kiedy to w pokonanym polu pozostawili... gorzowską Stal. Debiut przez duże D W tym roku w Gorzowie w końcu przejrzeli na oczy. Po zakończeniu wieku juniorskiego przez Rafała Karczmarza sztab szkoleniowy i działacze postanowili zaufać Kamilowi Nowackiemu, który wskoczył do podstawowego składu. Początkowo nie było to co prawda takie pewne, ale odejście Mateusza Bartkowiaka do ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u rozwiązało sprawę. Co prawda jego występy w sparingach pozostawiały wiele do życzenia, ale debiut w Lesznie sam zawodnik będzie wspominał do końca swojej kariery. Ku zaskoczeniu całej żużlowej Polski Kamil Nowacki okazał się jednym z ojców sukcesu wygranej Moje Bermudy Stali na leszczyńskim obiekcie z potężną Fogo Unią. 21-latek momentami jechał jak z nut. Najpierw w biegu młodzieżowym nie dał szans swoim rówieśnikom, a następnie w dwunastej gonitwie dnia wraz z Martinem Vaculikiem przywiózł kluczowe podwójne zwycięstwo, odpierając przy okazji ataki bardziej doświadczonego Jaimona Lidseya. To on da stali złoty medal? Pod wrażeniem jazdy gorzowskiego juniora są nawet legendy Stali. - Po powrocie z wypożyczenia to bardzo ustabilizowany zawodnik. W Lesznie wytrzymał presję i dowoził ważne punkty. Jestem nim mile zaskoczony i widzę w nim ogromny potencjał - mówił nie tak dawno Marek Towalski w rozmowie z naszym portalem. Kibice i eksperci również nie mogą wyjść z podziwu. Według niektórych to właśnie postawa tego młodzieżowca może być przysłowiowym kluczem do sukcesu gorzowskiego zespołu w sezonie 2021. Jeżeli Kamil Nowacki utrzyma znakomitą formę, to na jego szyi nie tylko być może zawiśnie medal, ale i zapewni sobie miejsce w pierwszym składzie na klika najbliższych lat. Przepis o zawodniku U-24 stworzony jest właśnie dla takich jak on. Historia Kamila Nowackiego udowadnia, że nie warto się podawać i nigdy nie jest za późno na spełnienie swoich najskrytszych marzeń. Po długiej walce udało mu się zadebiutować w PGE Ekstralidze, a nie wiadomo czy nie okaże się jeszcze bohaterem całego sezonu. Pomimo względnie młodego wieku, tacy jak on powinni być wzorem do naśladowania dla dzieci marzących o karierze sportowca. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź