- Nikt nie mówi, że Greg Hancock będzie we Wrocławiu dwanaście miesięcy w roku, ale na pewno nie będzie pełnił swojej funkcji w klubie na odległość - zapewnia Adrian Skubis, odnosząc się do tematu zatrudnienia Hancocka w Betard Sparcie. Były żużlowiec ma być konsultantem/ekspertem do spraw szkolenia i sportu. Co kryje się pod tą funkcją? - Przede wszystkim to, że taki człowiek, jak Hancock będzie ważnym wsparciem dla całego sztabu odpowiedzialnego za szkolenie. Mamy w drużynie młodych żużlowców, dla których każda uwaga takiego mistrza jak Hancock będzie na wagę złota. Jego wiedza o sprzęcie, przygotowaniu czy technice jazdy jest bezcenna, a on będzie się nią dzielił z naszymi zawodnikami - opisuje Skubis. Hancock ma być drugim WeissemSparta zdecydowanie nie traktuje zatrudnienia Hancocka, jako PR-owej zagrywki. Ma on się zjawić we Wrocławiu, jak tylko będzie taka możliwość. - Mieliśmy rozpocząć treningi 10 marca, ale pogoda storpedowała te plany. Nie ma sensu, żeby Hancock przylatywał, kiedy nic się nie dzieje. Jak tylko ruszymy pełną parą, to wtedy on będzie na miejscu, we Wrocławiu - komentuje Skubis. Hancock ma być takim strzałem w dziesiątkę, jakim w latach 90. było zatrudnienie mechanika Otto Weissa. Niemiec dbał wówczas o sprzęt drużyny, a Sparta dwa razy zdobyła złoto. Teraz kluczem do medalu ma być Hancock. Jego wiedza i bogate doświadczenie mają się przełożyć na postępy młodych zawodników, ale i też wpłynąć pozytywnie na cały zespół, zbudować wokół niego dobrą atmosferę. Obecność kogoś takiego jak Hancock w parku maszyn powinna wpłynąć na zawodników kojąco. Pojawienie się Hancocka, według zapewnień Sparty, w żaden sposób nie podważa roli trenera Dariusza Śledzia. Panowie mają ściśle współpracować. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź