Utrzymanie w PGE Ekstralidze GKM zapewnił sobie dopiero w ostatnim biegu. Przed finałowym wyścigiem, na antenie nSport+, wypowiedział się Nicki Pedersen. - Jestem zestresowany - odpowiedział żużlowiec GKM-u na pytanie Łukasza Benza, co czuje. - Wszyscy jesteśmy zestresowani, wszyscy chcemy dobrze spisywać się dla klubu. To był fatalny sezon. Również ja - raz byłem, raz mnie nie było. Jedziemy w osłabieniu, dwóch juniorów jest kontuzjowanych. Było i jest ciężko, ale jedziemy. Zrobiłem dobrą robotę, każdy zrobił dobrą robotę, KK (Krzysztof Kasprzak - dop. red.) również. Ciężko pracujemy, na razie jest dobrze, ostatni bieg zadecyduje - mówił tuż przed decydującym starciem. Bieg piętnasty nie układał się po myśli miejscowych, bo goście tuż po starcie wyszli na podwójne prowadzenie. Na szczęście dla zgromadzonych przy Hallera 4 kibiców, na wyjściu z pierwszego łuku, śmiałym atakiem rywali minął Przemysław Pawlicki. Objętego prowadzenia już nie oddał. Po meczu, w telewizyjnej mix zonie, skomentował końcówkę meczu. - Przy czternastym biegu zapomniałem jak się oddycha - śmiał się Pawlicki. - Walczyliśmy do samego końca. Wiedzieliśmy, co trzeba zrobić, żeby to spotkanie wygrać. Myślałem, że w czternastym wyścigu będzie to 5:1, ale niestety skończyło się 4:2 i znowu wszystko rozstrzygało się w ostatnim biegu. Ciśnienie utrzymane do samego końca, spotkanie wygrane i zostajemy w PGE Ekstralidze - cieszył się zawodnik GKM-u. Tor był inny niż na treningu Przed meczem o PGE Ekstraligę, żużlowcy GKM-u spotkali się na zgrupowaniu, podczas którego m.in. wizytowali u prezydenta miasta, integrowali się, ale przede wszystkim razem trenowali na grudziądzkim owalu. Jak się jednak okazuje, tor w trakcie meczu i tak był inny. - Spędziliśmy na torze wiele czasu, ale tor dzisiaj i tak był inny, niż podczas treningów przez ostatnie trzy dni (śmiech). Dobrze było razem pojeździć, pogadać, bo nie ma tego czasu wiele, żeby się spotykać - mówił na antenie nSport+ Przemysław Pawlicki. Na koniec wychowanek leszczyńskiej Unii został zapytany o to, czy pozostaje w GKM-ie na kolejny sezon. - Szczerze mówiąc, ciężko powiedzieć. Nie podchodziłem do rozmów z GKM-em. Skończył się nasz ostatni mecz sezonu, więc na pewno, jeśli będzie zainteresowanie ze strony klubu, spotkamy się, pogadamy, a co będzie w przyszłym roku, to zobaczymy - skomentował. GKM po raz pierwszy zdobył więcej niż 45 punktów Po meczu wypowiadał się też Janusz Ślączka, który został zapytany o to, czy wierzył w utrzymanie GKM-u. - Gdybym nie wierzył, to bym tutaj nie przyszedł - powiedział szkoleniowiec. - Na pewno jest to zasługa działaczy, kibiców, pana prezydenta, który też bardzo mocno wspiera nasz klub. Dziękuję wszystkim, którzy nam pomagają, którzy bardzo dużo czasu spędzają, żeby to wyszło i udało się - mówił szczęśliwy. Ostatni mecz, który zadecydował o utrzymaniu był pierwszym, w którym GKM zdobył więcej niż 45 punktów. - Od początku sezonu były emocje, bo nie mogliśmy przekroczyć granicy 45 punktów. Dzisiaj ją przekroczyliśmy i utrzymaliśmy się w lidze - to jest chyba też wielki wyczyn - podsumował Janusz Ślączka.