O tym, że zawodnik jest chory poinformowała PGE Ekstraliga w komunikacie na swojej stronie internetowej. Jak czytamy, ze względu na to, że u Rosjanina i jego mechanika podejrzewano infekcję, poddali się oni niezwłocznej izolacji i zgłosili się do klubowego Komisarza Sanitarnego, a także Koordynatora Sanitarnego Ekstraligi Żużlowej. Obaj panowie zostali skierowani na test na obecność koronawirusa i obaj otrzymali pozytywne wyniki. Taki obrót spraw praktycznie przesądza o tym, że zaplanowane na sobotę inauguracyjne spotkanie PGE Ekstraligi pomiędzy Motorem Lublin a Eltrox Włókniarzem Częstochowa nie odbędzie się w pierwotnym terminie. Spełniony jest bowiem jeden z warunków koniecznych do odwołania spotkania ze względu na zakażenie wirusem SARS-CoV-2, mówiący o tym, że mecz może zostać odwołany, jeśli co najmniej dwóch zawodników, spośród pięciu z najwyższymi średnimi indywidualnymi w składzie kadry klubu, otrzyma pozytywne wyniki testu na obecność koronawirusa. W przypadku Motoru nie jest to pięciu, a czterech zawodników, ale w tej czwórce jest zarówno Jarosław Hampel, jak i Grigorij Łaguta. Co niepokojące, w komunikacie informującym o chorobie Rosjanina i jego mechanika nie znalazła się wzmianka, która znalazła się w informacji dotyczącej Jarosława Hampela, gdzie napisano, że "Zawodnik nie miał w ostatnim czasie kontaktu z pozostałymi członkami drużyny oraz sztabu szkoleniowego i pracownikami klubu". Łaguta brał udział w pierwszym treningu Motoru na domowym obiekcie, w którym brali również udział Mateusz Cierniak, Wiktor Lampart i Mark Karion. Pech Rosjanina może więc oznaczać, że zawodnicy Motoru nieświadomie wzięli udział w sprawdzianie Regulaminu Sanitarnego PGE Ekstraligi. Jeśli stosowali się do jego zapisów, mówiących o tym, że wszystkie osoby, które biorą udział w organizacji treningu, muszą mieć założone maseczki w sposób zasłaniający usta i nos, jest nadzieja, że nie zarazili się oni od teamu Łaguty. Oczywiście jeśli okaże się, że oni również otrzymają pozytywne testów nie oznacza to, że nie stosowali się do ligowych regulacji, ale wtedy w Lublinie będą mogli mówić o naprawdę ogromnym niefarcie. Piotr Kaczorek