Sport niejednokrotnie pokazywał nam, że lubi niespodzianki. Na inaugurację PGE Ekstraligi 2021 nie lada sensację sprawiła Moje Bermudy Stal. Podopieczni Stanisława Chomskiego ku zdziwieniu całej żużlowej Polski pokonali Fogo Unię w stosunku 48:42. Poza sensacyjnym wynikiem, w środowisku mówi się przede wszystkim o ostrej jeździe Piotra Pawlickiego. Kapitan leszczynian powinien cieszyć się, że zakończył mecz cało i zdrowo oraz nie otrzymał kary w postaci co najmniej żółtej kartki. 26-latek już w pierwszym swoim wyścigu zapoznał się z nawierzchnią toru. Nie było w tym jednak jego winy, dzięki czemu otrzymał szansę wystąpienia w powtórce. W niej skandalicznie potraktował Martina Vaculika i mało nie doprowadził do upadku sympatycznego zawodnika. Słowak jeszcze w trakcie trwania gonitwy miał ogromne pretensje do Polaka za bezpardonowy atak i ostatecznie rozprawił się z nim na kresce. Sędzia w związku z tym nie postanowił o wykluczeniu Pawlickiego, ba - nie pokazał mu nawet żółtej kartki, na którą niewątpliwie zasłużył. Kolejna kontrowersja nadeszła w trzynastym starciu, kiedy to pod koniec wyścigu motocykl Piotra Pawlickiego sczepił się ze sprzętem Rafała Karczmarza. Na szczęście wszystko skończyło się na strachu i obaj zawodnicy niegroźnie upadli na tor. Od razu po zdarzeniu zezłoszczony kapitan Fogo Unii ruszył w stronę żużlowca Moje Bermudy Stali. Całe szczęście, że nie doszło do rękoczynów. Arbiter całą sytuację widział zupełnie inaczej i tym razem postanowił o wykluczeniu reprezentanta gospodarzy, z czym oczywiście nie zgodzili się miejscowi kibice zgromadzeni przed telewizorami oraz sam żużlowiec "Byków". Być może to właśnie tych cennych punktów 26-latka z biegu trzynastego zabrakło Fogo Unii do pokonania gorzowskiego zespołu. Gdyby nie doszło do wykluczenia, mecz trzymałby w napięciu do ostatniego biegu przez co Moje Bermudy Stal byłaby pod znacznie większą presją. Stało się jednak inaczej i podopieczni Piotra Barona po raz pierwszy od 2017 roku musieli uznać wyższość rywala na własnym torze. Piotr Pawlicki ma jednak szczęście, że zawody zakończył bez choćby żółtej kartki i niepotrzebnych kar finansowych, ponieważ w dobie koronawirusa i jeździe za niższe stawki liczy się każdy grosz. W kolejnych spotkaniach były uczestnik cyklu Grand Prix musi bardziej uważać. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź