Żar się lał z nieba, a z toru leciały iskry. Widowisko, jakie zgotowali nam żużlowcy Marwis.pl Falubazu i Eltrox Włókniarza idealnie odzwierciedlało ciężar gatunkowy tego spotkania. Gospodarze rozpaczliwie walczą o utrzymanie w PGE Ekstralidze i potrzebowali punktów jak powietrza. Wygrana mocno te bramy raju uchylała. Częstochowianie też znajdowali się pod ścianą. Walka o czwórkę nabiera rumieńców i porażka w Zielonej Górze nie wchodziła w grę. Słynący z ciętego i bezpośredniego języka menedżer Marwis.pl Falubazu - Piotr Żyto oznajmił przed meczem, że Eltrox Włókniarz jest do ugryzienia. Pierwsze biegi tylko potwierdzały słowa opiekuna gospodarzy. Sęk w tym, że jazda, co innego, wynik co innego. W piłce nożnej jest taki ładny i zarazem brutalny slogan określający drużynę, która mocno przeważ na boisku, ale nie ma z tego wymiernych korzyści. Rezultat gorszy niż gra. No to Falubaz tak właśnie wyglądał. Zawodnicy z Zielonej Góry szybko wyskakiwali ze startu, ale w niewytłumaczalny sposób tracili punkty na trasie. O niekorzystny wynik po pierwszej serii mogli mieć pretensje do siebie i... jednak trochę do sędziego Pawła Słupskiego. Arbiter nie zauważył, że Fredrik Lindgren czołga się do taśmy. Szwed cytując klasyka wykonał tę samą próbą więc za swoje przewinienie powinien ujrzeć drugie ostrzeżenie i wylecieć z powtórki. Bieg trzeci poszedł jednak dalej, a w nim Fredrik bezpardonowo potraktował Mateusza Tondera. Wybity z rytmu wychowanek Falubazu spadł z czoła stawki na ostatnią lokatę. Pretensje żużlowca z Zielonej Góry były nieuzasadnione. Nie była może ona czysta jak łza, ale według obserwatorów mieściła się kanonach fair-play. To było tylko preludium. Później, idąc za następnym klasykiem, niemal w każdym biegu panowie mijali się może nie co łuk, ale na potęgę. Oglądaliśmy, kto wie czy nie spotkanie sezonu. Żeby wyłonić najpiękniejszy wyścig dnia, należałoby je wszystkie wrzucić do maszyny losującej. Dramaturgii dodawał fakt, że Falubaz mozolnie odrabiał straty, wracał zza światów przynajmniej parokrotnie. No i koniec końców zawodnicy Falubazu muszą pluć sobie w brodę. Gdy przed ostatnią gonitwą wyszli wreszcie na minimalne prowadzenie, drugie w meczu, podarowali zwycięstwo podopiecznym Piotra Świderskiego na srebrnej tacy. Na przeciwległej prostej Protasiewicz i Dudek weszli sobie w paradę, co skrzętnie wykorzystała para Madsen-Woryna. 46-latek wychodził jeszcze ze skóry, minął na chwilę Polaka, ale ten szybko odbił pozycję i chwilę potem kibice Falubazu mogli siarczyście przeklinać na głos. - Myślałem, ż jest już pozamiatane i wtedy doszło do nieporozumienia z Patrykiem - komentował na gorąco weteran Falubazu. Na razie nie wiadomo, jak kosztowny będzie ten błąd, ale jeśli po czternastu kolejkach wyjdzie na to, że Falubazowi zabraknie jednego oczka do utrzymania w PGE Ekstralidze, to bieg piętnasty z tego spotkania będzie jeszcze odmieniany przez mnóstwo przypadków.Fani z Zielonej Góry mogą żałować, że profesor Protasiewicz odpalił swoje rakiety w tym sezonie tak późno. Pan Piotr udowodnił, że choć stary, że dziadek, to jeszcze może i przysłowie o tym im starszym, tym lepszym winie wcale mu się nie nudzi. Taka wersja Protasiewicza od inauguracyjnej rundy, to kilka punktów więcej do tabeli dla Falubazu i pewne uratowanie PGE Ekstraligi dużo wcześniej. Paradoksalnie, mimo porażki, to były najlepsze zawody Falubazu w tym sezonie. Cała drużyna gryzła tor, zostawiła na nim serce i wylała hektolitry potu, aby W69 odleciało. Wspomniany Protasiewicz przechodził sam siebie, a Zagar nie wykonał tylu mijanek przez całą swoją karierę w barwach Włókniarza, co w niedzielne popołudnie. Największy udział w bezcennym tryumfie częstochowian, którzy zaraz po zakończeniu piętnastego wyścigu odtańczyli pod parkiem maszyn Falubazu taniec radości miał Leon Madsen oraz tradycyjnie łatający dziury w podstawowej piątce seniorów - Jakub Miśkowiak. Występ Duńczyka stał pod znakiem zapytania. 30-latek ma problem z kolanem, ale w Zielonej Górze stanął na wysokości zadania. Inna sprawa, że ponownie okazało się, iż bez solidnych zdobyczy drugiej linii też można wycisnąć zespół jak cytrynę. Poza wszystkim Świderski miał nosa. Nie zrezygnował z bojowego nastawionego Lindgrena choć ten nadawał się w drugiej części spotkania do zmiany. Brązowy medalista mistrzostw świata odwdzięczył mu się kapitalnym biegiem trzynastym, w którym strzelił na kresce Maxa Fricke'a wyrównując wynik przed najważniejszymi odsłonami. Z takiego rozstrzygnięcia cieszą się głównie w Grudziądzu i Toruniu. Marwis.pl Falubaz nie uciekł zamieszanej w utrzymanie grupie pościgowej, natomiast nieco zrzedły miny lublinianom. Im strata oczek przez Eltrox Włókniarz byłaby na rękę. MARWIS.PL FALUBAZ Zielona Góra - 44 ELTROX WŁÓKNIARZ Częstochowa - 46Marwis.pl Falubaz Zielona Góra: 44 9. Matej Zagar 11+1 (3,1,3,1*,3)10. Max Fricke 8 (2,3,1,1,1)11. Piotr Protasiewicz 11 (1,3,3,3,1)12. Mateusz Tonder 3 (0,0,1,2)13. Patryk Dudek 10 (2,2,3,3,0)14. Jakub Osyczka 0 (0,0,-)15. Fabian Ragus 1 (1,0,0,0)16. Damian Pawliczak - nie startowałEltrox Włókniarz Częstochowa: 461. Leon Madsen 13 (2,3,2,3,3)2. Jonas Jeppesen 2 (1,1,0,-,-)3. Bartosz Smektała 4 (0,2,2,0)4. Kacper Woryna 7+3 (3,1*,1*,0,2*)5. Fredrik Lindgren 5 (3,0,0,2,0)6. Jakub Miśkowiak 10 (3,1,2,2,2)7. Mateusz Świdnicki 5+2 (2*,2,1*)8. Bartłomiej Kowalski - nie startował