ZA Kapitan musi być charakterny. Ognisty temperament zawodnika potrafi w wielu przypadkach być atutem, zwłaszcza w dyscyplinie takiej jak żużel. Trudno wyobrazić sobie przecież kapitana delikatnego, spokojnego i ugodowego. Ta rola zobowiązuje bowiem do walki o interes nie tylko swój, ale także kolegów z drużyny. I trzeba przyznać, że akurat to Pawlicki robi jak najbardziej prawidłowo, bo wielokrotnie potrafił wstawiać się za partnerami w imię dobra drużyny. Jego upór i impulsywne usposobienie potrafi pomóc w sytuacjach kryzysowych, kiedy ekipie nie idzie. Naładowany energią kapitan może też poderwać innych do walki, a tym samym odwrócić losy meczu. Sukcesy mówią za siebie. Jakby nie patrzeć, Pawlicki mimo stosunkowo młodego wieku jest już żużlowcem utytułowanym. Zdobył złoto w indywidualnych mistrzostwach Polski 2018, był także czołowym zawodnikiem cyklu Grand Prix i zdarzało mu się wygrywać turnieje. W lidze od lat ma średnią powyżej 2,000, co przy tak mocnej obsadzie, jaka jest w PGE Ekstralidze każe mówić o nim jako o znakomitym żużlowcu. Miewa wpadki, ale cyborgiem nikt nie jest (może oprócz Bartosza Zmarzlika). W większości meczów można na niego liczyć, a wysoka klasa sportowa to jednak jeden z najważniejszych atrybutów zawodnika pełniącego rolę kapitana. Pomaga na torze. Piotr to jeden z lepiej jeżdżących parą żużlowców w lidze, a może i na świecie. Na torze nie jest samolubem i często szuka kolegów, którzy być może przy jego pomocy będą w stanie dowieźć lepsze miejsce. Wystarczy przypomnieć sytuację z zeszłorocznego finału w Lesznie, kiedy to dzięki Pawlickiemu tak naprawdę Kacper Pludra w wielkim stylu zadebiutował w PGE Ekstralidze, wygrywając 14. bieg. Przez cały wyścig był pilotowany przez Pawlickiego, który heroicznie bronił go i siebie samego przed wściekle atakującym Andersem Thomsenem, momentami tracąc pozycję. Był to dowód na to, jak bardzo zawodnik poświęca się dla zespołu. PRZECIW Brak stabilizacji emocjonalnej. Nerwowy i szybko wpadający w szał człowiek często ma problem z kontrolowaniem własnych emocji. To także dotyczy Pawlickiego, który podczas zawodów wielokrotnie miotany jest impulsami i widać to po jego zachowaniach. W zasadzie jedna iskra może odpalić go niczym bombę tykającą przez całe zawody. To nie wpływa z kolei dobrze na zespół, bo zadaniem kapitana jest wprowadzenie spokoju, a nie nerwowości. Oczywiście trzeba umieć poderwać drużynę, ale wszelkie negatywne emocje nie są wskazane. Tu widzimy duże podobieństwo Pawlickiego do Michała Kubiaka, kapitana siatkarskiej reprezentacji, który także często daje się ponieść emocjom. Nieumiejętność przyznania się do winy. Z tym Pawlicki ma wielki kłopot. Tak naprawdę trudno znaleźć jakąkolwiek sytuację torową, po której zawodnik przyznał, że zawinił. Niezależnie od tego, czy zajście było problematyczne czy oczywiste, on zawsze jest niewinny. W niedzielę niemal staranował Rafała Karczmarza, ale po zawodach powiedział, że nie czuje się winowajcą. To duża sztuka umieć przyznać się do błędu lub winy i wiele osób ma z tym problemy. Czasem warto jednak logicznie pomyśleć i dostrzec, że jeśli wjeżdżamy rywalowi w tor jazdy, zahaczamy go i razem z nim się przewracamy, no to jednak jesteśmy winni i wykluczenie jest słuszne. Młody wiek. Jak na kapitana, Pawlicki jest młody i być może lepiej w tej roli sprawdziłby się za kilka lat, gdy nabierze ogłady i doświadczenia, a także na pewne sprawy spojrzy z szerszej perspektywy. Spójrzmy, jak na przestrzeni lat ewoluował charakter Tomasza Golloba, który na początku kariery był niesamowicie impulsywnym i nerwowym żużlowcem, niestroniącym nawet od bójek. Im starszy był, tym spokojniej i w bardziej wyrachowany sposób podchodził do życia. Kto wie, może w przypadku Pawlickiego będzie tak samo. Nie każdy dojrzewa w wieku 20 lat i niektórzy potrzebują do tego więcej czasu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź