Gdy w 2012 roku Buczkowski przebojem wdarł się do polskiej kadry na Drużynowy Puchar Świata i ze świetnej strony pokazał się w zawodach, mówiono że kwestią czasu jest, jak będzie w tego typu zmaganiach jeździł co roku. Lata jednak mijały, a żużlowiec jakoś nie mógł tego potwierdzić. Tułał się po klubach, od Bydgoszczy, przez Tarnów, po Grudziądz. Aktualnie zaś jeździ w Motorze Lublin. Notuje tam kiepskie wyniki i wiele wskazuje na to, że może mieć problem, aby pozostać w składzie na przyszły rok. Jego szczęście polega na tym, że póki co ten sezon dla Motoru okazuje się sukcesem, bo zespół jest w strefie medalowej i pojedzie w fazie play-off. Dzięki temu, słaba postawa Buczkowskiego nie jest aż tak widoczna. W decydującej fazie rozgrywek mogą jednak mieć znaczenie pojedyncze punkty, bowiem trzeba będzie budować zaliczkę u siebie, a następnie bronić jej na wyjeździe. Wiele razy bywało już tak, że o tym, kto awansuje dalej, przeważało jedno słabsze ogniwo. Tymczasem w pięciu ostatnich spotkaniach Motoru, Buczkowski zdobył łącznie... 15 punktów. To mniej niż czasem da się przywieźć w jednym meczu. Ostatni bieg wygrał w czerwcu. Najlepszy tegoroczny wynik zanotował na dobrze sobie znanym torze w Grudziądzu, gdzie zakończył mecz z dorobkiem ośmiu punktów. To zdecydowanie nie jest poziom, którego oczekiwałby sam zawodnik oraz klubowi działacze i kibice. Do Polonii pasuje jak ulał Fakty są takie, że Buczkowski jest w gronie zagrożonych brakiem zainteresowania ekstraligowych klubów pod kątem budowania składu na sezon 2022. Najlepsza liga świata obecnie go przerasta, a kryzys trwa już na tyle długo, że trudno tu mówić o chwilowej zapaści. Po prostu 35-letni zawodnik powinien spróbować zejść o ligę niżej, by tam się odbudować. Wydaje się, że idealnie pasowałby do składu Abramczyk Polonii, która wobec prawdopodobnego braku awansu do fazy play-off, będzie musiała zmienić nieco drużynę. Jeśli bowiem Jerzy Kanclerz chce dotrzymać słowa, za rok musi awansować do PGE Ekstraligi. W 2023 roku zespół bowiem ma tam być. Buczkowskiego w Bydgoszczy uwielbiają kibice, którzy darzą go wielkim sentymentem. Zawodnik przywołuje przyjemne wspomnienia, bo zawsze walczył do upadłego i potrafił jeździć w meczach mimo życiowych tragedii i kontuzji. Tego się nigdy nie zapomina, więc bydgoscy fani z pewnością z ewentualnego kontraktu Buczkowskiego byliby bardzo zadowoleni. Tym bardziej, że na pierwszoligowych torach mógłby być prawdziwą gwiazdą, uwierzyć w siebie raz jeszcze i zaatakować ponownie PGE Ekstraligę. Pytanie, jak na - jakby nie patrzeć - sportową degradację patrzy sam zawodnik. Słuchając wywiadów z nim, da się wysnuć wniosek, że taką opcję rozważa.