Kapitan Moich Bermudów Stali nie miał dotąd zbyt dobrych wspomnień ze Stadionu imienia Alfreda Smoczyka. To właśnie tutaj odbywały się w ostatnich latach wielkie finały indywidualnych mistrzostw Polski w których Zmarzlik nie jest w stanie zdobyć złotego medalu mimo swojej dominacji w PGE Ekstralidze i Grand Prix. Ostatnią zeszłoroczną wizytę przy Strzeleckiej w Lesznie wspomina zapewne jeszcze gorzej niż poprzednie - jego zespół został rozgromiony przez Fogo Unię 59:30, a sam mistrz świata zdobył zaledwie 3 punkty. Zmarzlik w sezon 2021 wszedł z buta - najpierw wygrał Kryterium Asów, później był niemal niepokonany w sparingach. Wszyscy zastanawiali się, czy wreszcie przełoży się to na dyspozycję na "Smoczyku". Tak też się stało - Moje Bermudy Stal Gorzów zburzyła niezdobytą od prawie czterech lat twierdzę w Lesznie, a stojący na ich czele dwukrotny indywidualny mistrz świata otarł się o komplet punktów. W Wielkanoc tylko raz uległ przeciwnikowi - Emilowi Sajfutdinowowi. Zmarzlik wyznał przed kamerami nsport+, że spora w tym zasługa starego silnika sprzed trzech lat. To właśnie on znajdował się w ramie mistrza podczas zwycięskich wyścigów w Lesznie. Kapitan Moje Bermudy Stali wyznał przed zawodami, że zimą odkrył zeszyt z zapiskami dotyczącymi starego sprzętu. Uznał, że warto dać szansę tej właśnie jednostce napędowej i decyzja ta okazała się właściwą. W Polsce nie ma już torów na których Bartosz Zmarzlik czułby się źle. Wcześniej zaliczano do nich także toruńską Motoarenę, jednak 26-latek 2-krotnym potwierdzeniem tam mistrzowskiego tytułu na stałe wymazał stadion przy ulicy Pera Jonssona 7 z tej listy. W naturalny sposób przychodzi teraz na myśl pytanie: czy jest obiekt, który nie pasuje Zmarzlikowi? Dwukrotny mistrz świata rządzi wszędzie, gdzie się pojawi. Dużo szybciej niż przed laty wychodzi spod taśmy, ale wciąż z równie wybuchową mieszanką szaleństwa i geniuszu wkłada głowę tam, skąd większość zabiera mały palec u nogi. Jego znakiem rozpoznawczym wciąż są jedyne w swoim rodzaju piki. Każdy z jego przeciwników widział je już wielokrotnie, jednak żaden z nich nie potrafi obronić prowadzenia, gdy na ostatnim łuku kapitan Moje Bermudy przemyka pod ich łokciami i siła odśrodkowa wynosi go pod płot. Spory udział w tej świetnej formie ma rzecz jasna ogromne zaplecze sprzętowe mistrza zapewniane przez największe w historii polskiego żużla kontrakty sponsorskie, jak choćby ten z Orlenem. Jeśli jednak dodamy do tego talent, doświadczenie, odwagę i - tak ważne w speedwayu - szczęście Zmarzlika, to mamy do czynienia z zawodnikiem idealnym - prawdziwym królem czarnego sportu! Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź