Piątek minął nam pod znakiem zaległych spotkań inauguracyjnej kolejki PGE Ekstraligi. W drugim z nich ZOOleszcz DPV Logistic GKM po emocjonującym meczu zwyciężył zaledwie jednym punktem z lepszą na papierze Betard Spartą. Goście już od trzeciego biegu rywalizowali bez Taia Woffindena, który zanotował fatalnie wyglądający upadek. Nawet i bez trzykrotnego mistrza świata wrocławianie tego wieczora mogli odnieść zwycięstwo. Rażący błąd taktyczny popełnił jednak szkoleniowiec Dariusz Śledź. Mowa tu oczywiście o składzie, w jakim ekipa ze stolicy Dolnego Śląska wybrała się do Grudziądza. Pomimo ogromnych możliwości rotowania numerami startowymi, 51-latek postanowił o wystawieniu Daniela Bewleya i Gleba Czugunowa pod pozycjami 1-5, eliminując tym zawodnikom możliwość zastępowania Taia Woffindena rezerwami zwykłymi. Finalnie skończyło się na tym, że poza biegiem juniorskim para Liszka - Curzytek pojawiła się jeszcze dwukrotnie, oba wyścigi kończąc porażką 1:5. To właśnie te dwie gonitwy najprawdopodobniej zaważyły o końcowym rezultacie spotkania. - Trzeba być przygotowanym na każdy scenariusz. Po co sobie zamykać furtkę i wykreślać już na kilka dni przed meczem dodatkową opcję? Powiem wprost, że brak Bewleya czy Czugunowa pod numerem ósmym jest błędem, niezależnie od tego co się wydarzy w meczu. Takie ustawienie składu wrocławianie stosują już od wielu meczów, jednak piątkowy incydent pokazał jaki to ogromny błąd. Porównałbym to do sytuacji, gdyby zawodnik nie wziął ze sobą drugiego motocykla, bo mu pasuje tylko jeden. Po serwisie wszystko mu się zgadza, ale urwie się na przykład sprężyna zaworowa i co wtedy? Nazywajmy rzeczy po imieniu, to są ewidentne zaniedbania związane z niezabezpieczeniem w stu procentach interesu zespołu - mówi w rozmowie z Interią Jacek Frątczak. Jak się okazuje nie był to jedyny błąd taktyczny Dariusza Śledzia. Uwagę kibiców i ekspertów zwrócił również bieg trzynasty. Jeśli Betard Sparta przegrałaby go podwójnie, wówczas w biegach nominowanych mogłaby użyć rezerwy taktycznej i dwukrotnie posłać do boju piekielnie skutecznych tego dnia Macieja Janowskiego i Artioma Łagutę. Tak się jednak nie stało, dzięki czemu ZOOleszcz DPV Logistic GKM już w wyścigu czternastym przypieczętował triumf w całym spotkaniu. - Jakie ryzyko miał tutaj Dariusz Śledź? Żadnego. A jaką miał szansę zostać bohaterem tego spotkania? Gigantyczną. Nie w każdej sytuacji to się sprawdza. Ludzie zapamiętują co prawda spektakularne momenty, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jeżeli zaś taki układ nie wypala, to wówczas nikt o tym nie wie i nikt się tym nie chwali. Jeżeli trzeba taktycznie przegrać bieg, to robi się odprawę z zawodnikami i mówi wprost, że według mnie wygląda to tak i tak, więc w takiej sytuacji nie bądźmy zaskoczeni, jeśli na przykład w którymś biegu będziemy musieli ulec 1:5. Co do rozliczenia, to nie ma problemu i rozliczamy średnią biegową z tego meczu, jeśli oczywiście ktoś odda punkt - zauważa były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia. Summa summarum wrocławianie stracili bardzo ważne dwa punkty w ligowej tabeli. Sytuacja może być jeszcze gorsza, ponieważ w najbliższą niedzielę bez kontuzjowanego Taia Woffindena wybierają się na trudny teren do Lublina. - Tam z całą pewnością pójdzie zastępstwo zawodnika. W mojej ocenie nawet pomimo tego Sparta nie jest faworytem. Problem polega na tym, że przy ZZ trzeba mieć trzech zawodników, którzy punktują na wysokim poziomie. We Wrocławiu jest ich dwóch. Moim zdaniem tego właśnie zabraknie - kończy Jacek Frątczak. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź