Noty dla zawodników eWinner Apatora Toruń: Paweł Przedpełski: 5-. W początkowej fazie zawodów bardzo pomógł mu korzystny numer startowy, gdyż w pierwszych biegach miał za rywali - delikatnie mówiąc - nie najmocniejsze punkty monolitu. Nie można jednak winić zawodnika za to, że przeciwnik zrobił mu przysługę już podczas okresu transferowego. W pierwszej gonitwie wraz z Adrianem Miedzińskim symbolicznie przywitał w Toruniu najlepszą ligę świata podwójnym zwycięstwem. Taki sam wynik ci zawodnicy osiągnęli z resztą także w czternastym biegu zapewniając macierzystemu klubowi dwa duże punkty do tabeli. Łyżką dziegciu w beczce jego miodu jest tylko porażka z fenomenalnym w niedzielę duetem Fricke - Dudek. Jack Holder: 4+. Australijczyk udowodnił, że COVID-19 nie odbił się negatywnie na jego organizmie, a przynajmniej tych partiach ciała, których używa się podczas jazdy na motocyklu żużlowym. Zrobił to, co do niego należało - był najlepiej punktującym zawodnikiem gospodarzy. Do młodszego z toruńskich Australiczyków - inaczej niż w przypadku Przedpełskiego - można się jednak przyczepić o podwójną porażkę z Fricke’iem i Dudkiem. Rolą 25-latka jako lidera zespołu jest wszak niedopuszczanie do takich rozstrzygnięć, w szczególności na własnym obiekcie. Miedziński: 4. Na chwilę przed inauguracyjną kolejką wiele osób zarzucało Tomaszowi Bajerskiemu, że stawiając na tego wychowanka kosztem Tobiasza Musielaka popełnia spory błąd. Tymczasem Miedziński przypominał w niedzielę tego zawodnika, który swego czasu był tytułowany "królem Motoareny" i przy ulicy Pera Jonssona potrafił nawet wygrać cykl Grand Prix. Oczywiście, występ 36-latka nie mógł odbyć się bez bezsensownego wykluczenia (kibice żartowali w mediach społecznościowych, że to właśnie jego upadek należy uważać za prawdziwe otwarcie sezonu), jednak mecz w jego wykonaniu należy ocenić jak najbardziej pozytywnie. Petr Chlupac: NS. Chris Holder: 4+. Po zachorowaniu na koronawirusa nie ma już śladu także u starszego z australijskich braci. Kibice Apatora po jego pierwszym w tym roku oficjalnym występie mogą być dobrej myśli. Wszystko wskazuje na to, że nowe silniki faktycznie mogą pozwolić mu godnie rywalizować w PGE Ekstralidze. Na dodatkowego plusa indywidualny mistrz świata z 2012 roku zasłużył błyskiem genialnego refleksu w 13. Biegu. Jego młodszy brat i Matej Zagar zawdzięczają swoje jego błyskawicznej reakcji i położeniu motocykla na widok ich karambolu. Karol Żupiński: 2. . Jeden z dwóch listopadowych nabytków torunian, w stosunku do których kibice mogą mieć pretensje po niedzielnym spotkaniu. Powiedzmy sobie jasno: Apator nie po to wyciągał Żupińskiego ze Zdunek Wybrzeża za naprawdę spore - jak na niespełna 20-latka - pieniądze, by ten przegrywał w wyścigu juniorskim z Fabianem Ragusem, który nie należy przecież - eufemizując - do grona największych młodzieżowych gwiazd PGE Ekstraligi. Jeden z dwóch listopadowych nabytków torunian, w stosunku do których kibice mogą mieć pretensje po niedzielnym spotkaniu. Lewandowski: 4. Cóż za debiut 16-letniego talentu! Wychowanek bydgoskiej szkółki miniżużlowej Jacka Woźniaka udowodnił, że pogłoski o jego wybitnych predyspozycjach do jazdy w lewo nie były przesadzone. W młodzieżowej gonitwie to właśnie ten młokos - a nie bardziej doświadczony Żupiński - wziął na siebie ciężar pogoni za prowadzącym Ragusem. Nie udało się, jednak Lewandowski porażkę odbił sobie z nawiązką. Zawodnik, który niespełna rok temu skończył podstawówkę bez żadnych kompleksów ścigał się jak równy z równym z legendarnym Piotrem Protasiewiczem, a później bez litości wykorzystał bląd 46-latka i pewnie go wyprzedził. Z tej mąki będzie chleb! Lambert: 2. Tak jeździ zawodnik o którego jesienią biły się wszystkie kluby PGE Ekstraligi? Lambert - mimo numeru rezerwowego na plecach - miał przecież być liderem eWinner Apatora! Tymczasem jeśli robił już punkty na zawodnikach o wiele od siebie słabszych. Nie był w stanie zbliżyć się do zielonogórzan. Jeśli szybko nie weźmie się w garść, to może stać się najbardziej przepłaconym żużlowcem, nie tylko w tym sezonie. Noty dla zawodników Marwis.pl Falubazu: Kvech: 1. Ocena taka sama jak liczba punktów na koncie, ale czy ktoś spodziewał się po Czechu więcej na Motoarenie? Dudek: 5. Jego jazdę obserwowało się z przyjemnością. Izolacja po zarażeniu koronawirusem wyraźnie wywołała u wychowanka Falubazu silny głód ścigania. To właśnie on przez niemal całe zawody przedłużał nadzieje zielonogórzan na sprawienie w Toruniu sporej niespodzianki. Protasiewicz: 2. Kapitan i najbardziej doświadczony zawodnik Falubazu nie był sobą w niedzielnym meczu. Czarę goryczy przelała porażka z młodziutkim Lewandowskim, który rodził się w tak zamierzchłych czasach, że Piotr Protasiewicz startował wówczas jeszcze w barwach Apatora. Fricke: 5. Drugi oprócz Dudka pozytywny (zbitka słów "pozytywny" i "Dudek" kojarzy się ostatnio raczej negatywnie) bohater Falubazu. Oj, szybko zapewniłby sobie miłość i uwielbienie ze stronny mieszkańców Winnego Grodu, gdyby dowiózł z Matejem Zagarem podwójne prowadzenie w 13. gonitwie. Zagar: 2+. Swój występ spiął piękną klamrą - dwoma słabymi startami na początku zawodów oraz wykluczeniem i defektem na końcu. Należy jednak pochwalić Słoweńca za dobrą dyspozycję w 10. Biegu, gdy wyszedł spod taśmy ostatni, a na dystansie wyprzedził Miedzińskiego i Lamberta. Ragus: 3. Zdecydowanie największa niespodzianka tego spotkania. Wydawało się, że wymiana Nile Tuffta na niego w składzie Falubazu jest tylko kosmetyczna i żaden z tych dwóch młodzieżowców nie będzie liczył się w rywalizacji. Tymczasem już w biegu juniorskim Ragus wykorzystał dobre pole startowe i nie dał szans faworyzowanym reprezentantom gospodarzy. Osyczka 1. W Toruniu ulepił bałwanka - przywiózł trzy zera w trzech startach. Za jechanie przez nieco ponad okrążęnie przed Żupińskim nie można wystawić oceny pozytywnej. Pawliczak: 1. Wziął udział w jednym biegu na początku zawodów, przyjechał ostatni, a potem nie wyjechał na tor. Co bardziej nieuważni kibice mogli przegapić jego obecność w Toruniu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź