Kamil Hynek, INTERIA.PL: 102. Wielkie Derby Ziemi Lubuskiej już w piątek. Spotkania zespołów z Gorzowa i Zielonej Góry była od zawsze nazywane świętą wojną. Te mecze rozpalały emocje jeszcze na długo przed rozpoczęciem pierwszego biegu. Teraz ze względu na różnicę klas pomiędzy Moje Bermudy Stalą i Falubazem oraz przez to, że mecz będzie rozgrywany w Gorzowie po raz pierwszy od dawna nie czuję temperatury derbowej batalii, kolokwialnie mówiąc nie robi na mnie szału. Jak sprzedać takie widowisko? Jacek Gumowski, były dyrektor marketingu Stali Gorzów: Na pozór rzeczywiście zapowiada się mecz do jednej bramki. Nie zgodzę się jednak z rzuconą między wierszami tezą, że derby nie przyciągają. One zawsze są magnesem nawet jeśli jeden zespół jedzie o najwyższe cele, a drugi chce wywieźć tylko i wyłącznie honorowy wynik, bo woli skupić się na innych, ważniejszych z perspektywy walki o utrzymanie meczach. W derbach chodzi też o satysfakcję. Nie ma większej rozkoszy dla kibica niż widok ukochanej drużyny, która bije rywala zza miedzy, a wróg jest rozkładany na łopatki. Falubaz oraz Stal tak samo szczerze chyba się nienawidzą, jak i kochają. - Są jak Kargul i Pawlak. Niby próbują sobie podkładać nogi, ale żyć bez siebie nie mogą. Są dla siebie oparciem w PGE Ekstralidze. Kluby wzajemnie sobie pomagają, dlatego degradacja jednej z nich pod kątem potencjału marketingowego i wyprzedaży stadionu przy okazji derbów byłaby niepowetowaną stratą. Przecież niemal zawsze organizatorzy ocierają się o komplety, czy to na W69 czy na Jancarzu. No dobrze, ale wróćmy jednak jeszcze na chwilę jednak do mojego pierwszego pytania. Jakby mnie pan spróbował zachęcić do przyjścia na najbliższe derby? - Załóżmy, że spotkanie jest o pietruchę i rezultat łatwo przewidzieć. Można podjąć szereg działań, aby zachęcić tych niedecydowanych np. poprzez wrzucenie małego kamyczka do ogródka przeciwnika. Powiedzieć wprost na przedmeczowej konferencji prasowej lub przemycić do opinii publicznej zdanie: drodze kibice, jedziemy po to, aby sprawić wam ogromną radość i przyjemność więc spróbujemy rozbić rywala, ale tak żeby nie zrobił nawet "wody" czyli trzydziestu punktów. Podnosimy larum, podkręcamy atmosferę, wprowadzamy zamęt. Ktoś powie, że pycha kroczy przed upadkiem, ale inni chwycą haczyk, będą się starali prężyć muskuły. Jak to? Oni chcą nas stłuc? Znamy swoją siłę nie damy się rozjechać. To jest ta sportowa złość, ambicja, która nie pozwoli siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. Nikt nie lubi dawać się okładać. Trochę mnie pan przekonał. Pomysłów jest od groma. Gwarantuję panu, że kibice od razu dostają dodatkowy argument do dyskusji. Wtedy zaczną się interesować, kiedy one są. Każdy będzie pragnął na własne oczy zobaczyć ten historyczny łomot. Fani Falubazu w opozycji przyjadą wesprzeć swoich pupili. Nie zostawią ukochanych barw w potrzebie. A rykoszetem nie obrywają zawodnicy? Nie zapala im się z tyłu głowy lampka, że muszą ten ciężar oczekiwań unieść? - Zawodnicy są pracownikami klubu. Jak ktoś panu zleci napisanie artykułu, który wygeneruje zasięgi - rzucam teraz liczbami z kosmosu na 50 tys odsłon, to pan się będzie gimnastykował żeby takiego newsa stworzyć. Być może kryje się za tym jaką motywacja, premia itp. Spokojnie, zawodnikom krzywdy się nie wyrządza. Nikt nikomu nic nie obiecywał, nie wywierał presji. Słowo klucz, to postaramy się, które jest czystym zabiegiem marketingowym dla wzbudzenia emocji. A te przecież najlepiej się sprzedają. Mecz z Gorzowa został przez głównego nadawcę PGE Ekstraligi stację Canal+ szybko wyczyszczony z ramówki. Od lat derby były pokazywane w tzw. prime time niedzielnego pasma. Teraz spotkanie przerzucono na piątek i otrzymało je Eleven, które dysponuje trzecim i czwartym wyborem. To też daje do myślenia - Telewizja też musi dbać o swoje słupki oglądalności. Tutaj wygrywa tabela i analiza, który mecz w danej kolejce ma większy ciężar gatunkowy, gdzie łatwiej oszacować zawody na styku. Abstrahując od wszystkiego, osobiście twierdzę, że ten rewanż, przełożenie go z niedzieli na piątek jest idealną opcją. Dlaczego? Raz, że jest na deser w piątek, czyli przywitanie z całą kolejką. Zwycięzca może celebrować dwa dni dłużej, bo ma wolny weekend do dyspozycji. Ale niech mi pan powie, czy fan z drugiego krańca Polski, tak z czystej ciekawości nie włączy odbiornika żeby delektować się derbami, jakie by one nie były? Wiem, to wyświechtany slogan, ale one rządzą się swoimi prawami. Czyli pogromu nie powinniśmy się spodziewać? - Byłbym ostrożny. Nie zawsze murowany faworyt wygrywał, bywało, że potwornie się męczył, albo zamiast meczu do jednej bramki serwowano nam widowisko palce lizać. W zawodników czasami wstępują jakieś magiczne siły, które wywołują dodatkowe pokłady energii. Najnowsze informacje z Igrzysk Olimpijskich - Sprawdź Na Memoriale im. E. Jancarza w ubiegłą niedzielę liczba widzów na trybunach nie była porażająca. - Takich turniejów nie można mieszać z ligą, a już na pewno z derbami. Tego typu zawody są fajne, ale dla lokalnej społeczności. Gorzowianie oddali hołd legendzie klubu, ale inni kibice teoretycznie nie musieli. Poza prestiżem, pucharami, nagrodami, nic nam ten tryumf nie daje. W lidze natomiast zawsze idzie na żyletki i każde oczko jest na wagę złota. Rewanże, bonusy, to wszystko leży na stole i dlatego nas tak kręci. To już wiem, że nie spodziewa się pan w piątek frekwencyjnej klapy? Jestem przekonany, że klub dołożył wszelkich starań, aby zainteresować kibiców derbami. Ja naprawdę czuję, że one są już za rogiem. Awizowane składy:Moje Bermudy Stal Gorzów: 9. Szymon Woźniak, 10. Rafał Karczmarz, 11. Martin Vaculik, 12. Anders Thomsen, 13. Bartosz Zmarzlik, 14. Wiktor Jasiński, 15. Kamil PytlewskiMarwis.pl Falubaz Zielona Góra: 1. Max Fricke, 2. Piotr Protasiewicz, 3. Damian Pawliczak, 4. Matej Zagar, 5. Patryk Dudek, 6. Fabian Ragus, 7. Nille Tuft Początek meczu w piątek, 23 lipca o godzinie 20:30