Grand Prix to żużlowy Mount Everest. Wielu chce walczyć o mistrzostwo świata. W teorii reguły mistrzostw są trudne, zakładając, że co sezon w stawce zostają nieliczni. Reszta musi natomiast zaczynać od nowa. Rzeczywistość jednak wygląda zgoła inaczej. Wpływ na to ma kilka czynników Przede wszystkim chodzi o eliminacje do Grand Prix Challenge. Na liście startowej pojawił się m.in. Robert Lambert i Max Fricke, czyli uczestnicy GP 2021. W zeszłym roku utrzymanie w ten sposób zapewnił sobie Matej Zagar. Sytuacja w tej materii potrafi być absurdalna. Na tegoroczne Grand Prix Challenge dziką kartę otrzymał... Martin Vaculik, którego co roku wymieniany jest w gronie kandydatów do medalu. Niektórzy prześmiewczo twierdzą, że to tak jakby w piłce nożnej spadkowicz grał w 1. lidze o ponowny awans. Wracając do Lamberta, to wykorzystuje on patologię jak tylko może. Oprócz jazdy w Grand Prix i eliminacjach Brytyjczyk występuje jeszcze w SEC. A przecież zwycięzca cyklu również zapewni sobie miejsce w Grand Prix. 23-latek pracuje na miejsce w mistrzostwach na trzech frontach. W mistrzostwach Europy bufor bezpieczeństwa może wypracować sobie Leon Madsen. Drugą szansę, w razie niepowodzenia w kwalifikacjach, mają Patryk Dudek, Andrzej Lebiediew oraz Daniel Bewley. Dzikie karty dodatkowym problemem Gdyby tego było mało, zmniejszenie listy zawodników utrzymujących się w Grand Prix dało organizatorom więcej dzikich kart do rozdania. W teorii ma to sens. Szansę może otrzymać zawodnik, który wyleciał z rywalizacji przez kontuzję lub inne zdarzenie losowe. Praktyka znów jednak zawodzi. W ostatnim sezonie zaproszenia dostali żużlowcy, którzy skończyli zmagania na miejscach 7-10. Nie trzeba zatem znaleźć się w czołówce, by i tak zostać w Grand Prix. We wcześniejszych latach system dzikich kart działał bardzo podobnie. W żużlu wprawdzie trudno zastąpić ścisłą czołówkę. Po co jednak tworzyć iluzję, że tylko kilku się utrzyma, skoro realnie zawsze zostaje większość stawki i to z różnych powodów? Gołym okiem widać dużą wadliwość systemu. Zawodnicy walczą na różnych frontach w tym samym czasie o jeden cel. To obniża prestiż każdej z imprez. Na dodatek mocno ogranicza się możliwości innym zawodnikom, gdyż wiele miejsc zajmują te same nazwiska. Przydałyby się zmiany. Jeśli jedziesz w Grand Prix - nie możesz brać udziału w eliminacjach. Jeśli bierzesz udział w eliminacjach - nie możesz awansować z SEC itd. System byłby prosty, a zarazem zmuszałby żużlowców do naprawdę ciężkiej pracy. Grand Prix przestałoby być codziennością. Stałoby się czymś, co trudno zdobyć. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź!Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!