Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Rosja żużlem stoi. Zawodnicy z tego kraju regularnie startują w cyklu Grand Prix, drużyna narodowa dominuje w rozgrywkach Speedway of Nations, a spora rzesza reprezentantów Sbornej z bardzo dobrym skutkiem ściga się na polskich torach. Do pełni szczęścia brakuje tam tylko albo aż wielkich, międzynarodowych imprez i przede wszystkim pieniędzy - bez tego dyscyplina chcąc nie chcąc stoi w miejscu. - Nasz sport jest drogi. Musimy inwestować w motocykle, sprzęt, mechaników. Aby być zawodowcem, wszystko musi być na najwyższym pułapie i dlatego prosimy o pomoc, dlatego też napisałem do prezydenta. Być może uda mu się wspomóc nas finansowo lub znaleźć jakiegoś sponsora. Jestem przekonany, że ten sport zainteresowałby wiele osób. Nasze medale trzymamy w domu, a chcielibyśmy się z nimi podzielić - mówił trzy lata temu Emil Sajfutdinow na łamach Polsatu Sport. Do dziś niewiele się zmieniło. Miał być hit, wyszedł kit Pierwsze próby zorganizowania turnieju mistrzowskiego w kraju rządzonym przez Władimira Putina skończyły się ogromnym niewypałem. Finały SoN w sezonie 2019 miały sprowadzić na stadion Togliatti nadkomplet publiczności i były ku temu realne przesłanki. Po pierwsze - gospodarze bronili tytułu wywalczonego rok wcześniej. Po drugie - w całej Rosji panuje głód międzynarodowego żużla, ponieważ z reguły odbywa się tam tylko liga i kilka imprez krajowych. Niestety ogromne starania organizatorów spełzły na niczym. Zawody ostatecznie obejrzał stadion wypełniony w około pięćdziesięciu procentach. Co prawda zmagania padły łupem miejscowego duetu, ale z całą pewnością pozostał pewien niedosyt. Pomimo pozasportowej porażki, tamtejsi działacze nie zamierzali się poddawać. Drugą szansą miała być runda Grand Prix 2020. Miała, ponieważ tym razem na przeszkodzie stanęła pandemia koronawirusa (rywalizowano tylko w Polsce i Czechach). Do trzech razy sztuka Co się odwlecze, to nie uciecze. Promotorzy cyklu widząc ogromny potencjał rosyjskiego rynku, po raz kolejny postanowili umieścić Togliatti w kalendarzu zmagań. Najlepsi żużlowcy świata mają zawitać tam 28 sierpnia, by dać kibicom show, jakiego wcześniej w tym regionie nie było. Tradycyjnie po drodze pojawiło się kilka problemów, wynikających głównie z chaosu informacyjnego. Jeszcze niedawno niektórzy kibice podawali w wątpliwość rozegranie turnieju w pierwotnym terminie, a swoją rację argumentowali chociażby brakiem internetowej sprzedaży biletów. Jak się niedawno okazało, byli oni w błędzie. Wejściówki rozprowadzane są stacjonarnie od dobrych kilku tygodni, a ponadto całkiem niedawno w Internecie pojawił się klip promujący zawody. Nie ulega więc wątpliwości, że rywalizacja szesnastu czołowych zawodników globu jest tam niezagrożona. O frekwencję tym razem powinniśmy być chyba spokojni. Realne szanse na tytuł ma przecież Artiom Łaguta. Idol gospodarzy traci tylko kilka punktów do liderującego Bartosza Zmarzlika i na swojej ziemi zrobi wszystko, aby każdy kibic opuszczał stadion z uśmiechem na ustach. Nam pozostaje tylko liczyć na organizacyjny sukces. Im więcej państw zafiksowanych na punkcie żużla, tym lepiej dla dyscypliny.