Przypomnijmy, że w środę 24 lutego napisaliśmy o zgrupowaniu Moje Bermudy Stali na Teneryfie, gdzie żużlowcom towarzyszyli działacze i sponsorzy. Dodaliśmy, że o zachowaniu działaczy mówi się teraz najwięcej. Choćby o tym, że prezes Marek Grzyb nie został wpuszczony na pokład samolotu, a radny Jerzy Synowiec napisał na Facebooku, że "u szefa akcji stwierdzono brak kontaktu z otoczeniem". Informowaliśmy też o tym, że dyrektor Tomasz Michalski wrócił przed czasem, zaznaczając, że z naszych informacji wynika, że to mogło mieć związek z jego nieodpowiednim zachowaniem. Zarówno pan Grzyb, jak i pan Michalski nie chcieli odpowiedzieć na nasze pytania, choć się z nimi kontaktowaliśmy. Do sprawy odniósł się jednak szef recepcji hotelu Santiago Barcelo, pan Antonio R. Plasenci, którego zapytaliśmy wprost, co wynika z treści naszego maila, o Stal Gorzów i o to, czy były skargi na zachowanie gości z tej konkretnej grupy. Odpowiedź pana z recepcji prezentujemy raz jeszcze poniżej. - Była część grupy, która nie przestrzegała zasad. Niektórzy w nocy wyrzucali rzeczy z balkonu. Faktycznie zadzwoniliśmy do kogoś z grupy, aby z nimi porozmawiać. Ten ktoś odpowiedział nam: nie dzwoń do mnie już, zadzwoń na policję. Mieliśmy wiele skarg od innych klientów, którzy mieli pokoje obok tych, w których była wspomniana przeze mnie grupa - czytamy w mailu od Antonio R. Plasenci. Stal w oświadczeniu sugeruje, że ktoś coś pomylił, że źle zrozumiał. Jednak mamy całą sprawę udokumentowaną. Szef recepcji otrzymał konkretne pytanie o Stal Gorzów i do tego się odnosił. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź