Sezon 2021 będzie ostatnim dla BSI w roli promotora cyklu Grand Prix (od 2022 roku prawami dysponuje Eurosport Events). Angielska firma nigdy nie miała wysokich notowań u polskich kibiców. Głównie za milionowe kontrakty podpisywane na organizację turniejów w Polsce, ale nie tylko. BSI oskarżano o to, że skupia się na zarabianiu, a zapomina o działaniach, które mogłyby pchnąć żużel na ścieżkę szybkiego rozwoju. Anglikom wypominano, że nie potrafią zorganizować turnieju w Ameryce, że nie potrafią na dłużej opanować australijskiego przyczółka, że brak jest nowych, atrakcyjnych lokalizacji, że firma, zamiast iść w kierunku wielkich stadionów woli obiekt w środku pola kukurydzy w chorwackim Gorican. W oczy kłuło też to, że w Polsce ludzie z BSI zachowywali się jak "królowie życia". Paul Bellamy, dyrektor cyklu potrafił w jednym z klubów zakwestionować szorstkość papieru toaletowego. Poszedł nawet do klubu i powiedział, że mają go wymienić. Gospodarze usunęli z toalet papier, który się nie spodobał, ale nie dali żadnego innego w zamian. Wtedy doszło do awantury, interweniował nawet prezydent miasta. Skończyło się na tym, że Bellamy zaakceptował szorstki papier. BSI robiąc turniej w Polsce, przekazywało organizatorowi listę życzeń. Anglicy oczekiwali hoteli mających minimum trzy gwiazdki. Do tego miało być pełne wyżywienie i transport z lotniska. Niby nic, ale koszty były ogromne, bo na polskie zawody przyjeżdżały z Anglii tabuny ludzi. W takiej Rosji długo nie potrafili się dogadać na organizację turnieju właśnie ze względu na wysokie oczekiwania BSI. Rosjanie nie potrafili zrozumieć, dlaczego mają firmie płacić za licencję i jeszcze utrzymywać ich ekipę przez kilka dni. Dla nich to był koszt ekstra. W Polsce gospodarze byli jednak przyzwyczajeni do wymysłów BSI. Kręcili nosem, ale robili, co trzeba, bo w żużlowych ośrodkach turniej Grand Prix był świetną promocją miasta. Dlatego spełniano wszystkie zachcianki. Nie tylko te związane z noclegiem, wyżywieniem i transportem. Kiedy Anglicy zażyczyli sobie wózka widłowego z bocznym przesuwem, to błyskawicznie go dostawali. Nawet jeśli klub miał tylko jeden na stanie, a druga strona chciała ich więcej. Polskie miasta za jeden turniej płacą średnio 1,5 miliona złotych. Gorzów kiedyś miał stawkę rzędu 2,5 miliona złotych. Z dwóch powodów. Po pierwsze kupił cały pakiet, ze sponsorem tytularnym włącznie. Po drugie akurat kurs funta poszedł w górę i dobił do prawie 6 złotych. Teraz, w dobie koronawirusa, BSI musiało zmniejszyć stawki. Rok temu Anglicy uratowali cykl wyłącznie dzięki nam, zrobili w Polsce 6 z 8 turniejów. Teraz może być podobnie, bo choć kalendarz zakłada podróż po Europie, to koronawirus nie odpuszcza. Już teraz BSI, mając umowę na trzy turnieje w Polsce: Warszawa, Wrocław, Toruń, prowadzi rozmowy z Gorzowem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!