Jest sezon 2016 - Władysław Gollob wraca do Polonii Bydgoszcz, by wyciągnąć legendarny klub z długów. Już na wstępie zapowiada, że kibice nie mają spodziewać się gwiazd. Funkcję liderów walczącego o utrzymanie w pierwszej lidze zespołu pełnić mają Andriej Kudriaszow i Wiktor Kułakow, ale najgłośniejszym transferem "Papy" jest podpisanie kontraktu z jego wnukiem - Oskarem, synem Jacka i bratankiem Tomasza Golloba. Na pierwszy domowy mecz z Wandą Kraków przychodzi całkiem spora liczba kibiców. Stadion zapełnia się niemal w połowie. Polonia wygrywa 49:41, a aż 3 oczka do dorobku swojej drużyny dokłada trener - Jacek Gollob, wracający na motocykl w świetle kłopotów kadrowych zespołu. Po 15. biegu najwięcej mówi się jednak o jego synu - 21-latek zdobył komplet punktów, a na trasie radził sobie choćby z uczestnikiem cyklu Grand Prix Chrisem Harrisem. Kibice są zachwyceni, od razu obwołano go talentem jeśli nie na miarę wujka, to przynajmniej ojca. Czy on w ogóle lubi żużel? Z biegiem czasu, miłość kibiców do Oskara coraz bardziej zmienia się w inne uczucia. W mieście zaczynają krążyć plotki o jego niesportowym trybie życia, Polonia zbiera bęcki od rywali, a na domiar złego prezes popada w konflikt z pozostałymi młodzieżowcami zarzucającymi mu faworyzowanie wnuka. Sytuacji nie polepszał Oskar - podczas półfinału Srebrnego Kasku w Rawiczu tylko raz dojeżdża do mety. - Ten wynik totalnie nie ma dla mnie znaczenia, nie boli mnie nic. Jestem zadowolony z ligi, wolę nie marnować dobrych silników, jeżeli w danym momencie nie są dopasowane. Szkoda je zajeżdżać. To ligowy sprzęt, jest bardzo drogi i szanuję go - nie owijał w bawełnę po zawodach. W środowisku zaczyna się spekulować o tym, że Oskar Ajtner-Gollob w gruncie rzeczy nie lubi żużla, bo unika jak ognia startów w zawodach innych niż ligowe. Porównuje się go do wybitnego tenisisty, Andre Agassiego, który uprawiał sport, mimo że w gruncie rzeczy go nienawidził. Mijały jednak lata i nikt nie spodziewał się tego, że zachowanie Oskara może prowadzić do czegoś więcej niż zdenerwowanych min kibiców Polonii, gdy ci zobaczą jak kolejny raz popisuje się jazdą na jednym kole jadąc na ostatnim miejscu. Rozsypany psychicznie i fizycznie, ale szybki jak nigdy Problemy nasilają się w sezonie 2018 - Oskar olewa już nie tylko turnieje indywidualne, ale także treningi Polonii. Menedżer Jerzy Kanclerz decyduje się o odstawieniu go od składu, a zawodnik grozi, że zakończy karierę. W międzyczasie nasilają się jego problemy rodzinne i przez pewien czas jest zmuszony mieszkać w swoim warsztacie na stadionie Polonii. To właśnie wówczas do sieci zaczynają trafiać jego nagrania z "rozmowy z Eminemem" czy próbki twórczości muzycznej. Pozorny przełom pojawia się na początku lipca - Oskar wraca na tor. Polonia mierzy z Ostrovią, a Renat Gafurow wprasowuje Oskara w drewnianą bandę tuż za wyjściem z pierwszego łuku otwierającej gonitwy. Kapitan bydgoszczan - taką bowiem pełnił funkcję - próbuje wyjechać w kolejnym biegu, ale połamane kości nie dają mu na to szans. Po zawodach mówi Sportowym Faktom - nikt nie wie na ile poważnie - że kończy z żużlem i zamierza śpiewać covery Dawida Kwiatkowskiego. Po miesięcznej rehabilitacji znów wraca jednak do składu - jest jeszcze bardziej enigmatyczny i szargany wewnętrznymi problemami, ale również szybszy. Polonia może na niego liczyć w czterech ostatnich spotkaniach, w których wykręca fenomenalną średnią 2,5 punktu na bieg. Koledzy się bali Jesienią 2018 roku Kanclerz kupuje klub od Władysława Golloba. Podpisuje z Oskarem kontrakt warszawski i pozwala mu namyślić się całą zime, którą zawodnik spędza na dalszym publikowaniu piosenek w Internecie. Gdy wiosną pojawia się na treningu, wygląda makabrycznie. Koledzy z drużyny boją się wyjeżdżać z nim na tor. Wreszcie Jerzy Kanclerz pozwala mu na poszukiwania nowego zespołu. Chwilę później sekretarka w jednym z pierwszoligowych klubów odbiera telefon "Hello, it’s Oskar Ajtner Gollob. I want to ride in your club". Oskar znika z żużlowych radarów, przestaje też publikować nagrania na YouTube. Ciszę przerywa dopiero jego matka, za sprawą wywiadu w Przeglądzie Sportowym. - Ryzyko, presja i metody wychowawcze, które wobec niego stosowano, doprowadziły do choroby. Bo trzeba powiedzieć wprost, że Oskar jest chory - mówiła. Winą za taki stan obarczała byłego męża i całą rodzinę Gollobów. Wszystko dobre, co dobrze się kończy Sprawa kończy się w Szpitalu Psychiatrycznym w Świeciu, gdzie Ajtner-Gollob musi spędzić ponad pół roku. Wychodzi w styczniu bieżącego roku i od razu stawia sobie za cel powrót do ścigania. Kiedy jego stan psychiczny pozwolił na wydanie odpowiedniego oświadczenia, zdecydował się na odnowienie licencji. Wcześniej jego siostra założyła internetową zbiórkę na zebranie sprzętu. Tydzień przed rybnickim egzaminem na licencję, Ajtner-Gollob trenował przy Sportowej 2. Sprawiał wrażenie człowieka odmienionego, również fizycznie. Nabrał tężyzny. Jeździ jednak równie pewnie co przed swoim największym kryzysem. Nic w tym dziwnego - wszak już wcześniej słynął z tego, iż nie musi regularnie trenować, by co niedzielę wygrywać wyścigi. Czy jesienią któryś klub zaryzykuje podpisanie z nim kontraktu? Kolejny raz Oskarowi pomóc może nazwisko, są bowiem kluby, dla których "transfer Golloba" byłby prawdziwym marketingowym boomem.