Kibice żużla po obejrzeniu dwóch piątkowych spotkań PGE Ekstraligi i sobotniego starcia Cellfast Wilków Krosno z Aforti Startem Gniezno mogli być nieco senni. Mecz w Łodzi był dla nich jak wiadro czarnej kawy. Czego tam nie widzieliśmy! Mijanki, walka o zwycięstwo do ostatniego biegu, ale także niestety potworne karambole. Początkowa faza zawodów pozwalała przypuszczać, że Zdunek Wybrzeże Gdańsk wreszcie przełamie złą passę i zdobędzie tak długo wyczekiwane zwycięstwo. Prezes Tadeusz Zdunek w przedmeczowych wypowiedziach zapewniał, że w tym sezonie nie będzie wywierał na zawodnikach niepotrzebnej presji i pozwoli im się nieco wyluzować, ale każdy był świadomy tego jak fatalna jest aktualna sytuacja przedsezonowego faworyta do awansu. Sedzia popełnił błąd? Spotkanie dostarczało wielu emocji, ale przed 10 wyścigiem goście prowadzili już 6 punktami. Gdy wykluczono z niego Luke’a Beckera, a Aleksandr Łoktajew opuścił tor na noszach wydawało się, że zawodnicy znad morza mogą już powoli planować wieczorną imprezę na plaży. Zastępujący Ukraińca z rosyjskim paszportem Mateusz Dul niespodziewanie przywiózł jednak za sobą Wiktora Kułakowa, a rozpędzeni jego triumfem łodzianie w kolejnych wyścigach odrobili stratę i doprowadzili do remisu. Spora w tym zasługa Aleksandra Łoktajewa, który po wstaniu z noszy wsiadł na motocykl i zdobył 3 punkty. Wybrzeże musiało budować swą przewagę na nowo, jednak przed ostatnim wyścigiem gdańszczanie prowadzili zaledwie dwoma punktami. Piętnasty bieg przyniósł sporo kontrowersji. Wygrał go po pięknym ataku na ostatniej prostej Luke Becker, ale jego kolega z pary - Marcin Nowak przyjechał ostatni. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby łodzianin na wyjściu z pierwszego łuku nie musiał bronić się przed wpadnięciem pod dmuchaną bandę po tym, jak motocykl Jakuba Jamroga wymknął się spod kontroli. Gdyby Nowak upadł, żużlowiec Zdunek Wybrzeża zostałby wykluczony z powtórki. Tak się jednak nie stało, więc pozostaje nam uprażyć sobie trochę popcornu i z zapartym tchem czekać na pierwsze komentarze Witolda Skrzydlewskiego. Gdańszczanie opuszczają stolicę województwa lubuskiego nie tylko z wyjazdowym zwycięstwem, ale także punktem bonusowym za lepszy bilans w dwumeczu. Dla marzącego o awansie klubu to nie tyle świetny wynik, co wręcz resuscytacja i przywrócenie akcji serca. Łodzianie mogą zaś kolejny raz mówić o sporym pechu. Nie tylko ze względu na sytuację z ostatniej gonitwy, ale także defekt jaki Łoktajew zanotował jadąc na prowadzeniu w drugiej serii startów. ORZEŁ Łódź 44ZDUNEK WYBRZEŻE Gdańsk 46 Orzeł Łódź: 9. Norbert Kościuch 6+3 (1,1*,1*,2*,1)10. Marcin Nowak 7 (3,2,2,0,0)11. Piotr Pióro - (-,-,-,-)12. Aleksandr Łoktajew 5 (2,d,u/-,3,-)13. Brady Kurtz 8+2 (1*,1*,2,1,3)14. Jakub Sroka 0 (0,0,0)15. Mateusz Dul 9 (1,2,3,3)16. Luke Becker 9 (3,2,w,1,3)Zdunek Wybrzeże Gdańsk: 1. Krystian Pieszczek 1 (0,0,0,1)2. Rasmus Jensen 10 (0,3,3,2,2)3. Jakub Jamróg 11+2 (2,3,3,2*,1*)4. Michał Gruchalski 4 (2,1,1,0,0)5. Wiktor Kułakow 13 (3,3,2,3,2)6. Alan Szczotka 5+1 (3,1*,1)7. Piotr Gryszpiński 2+1 (2*,0,0)8. Lukas Fienhage - nie startował