W rozmowach z ludźmi często pada pytanie, czy łatwo zostać Senatorem będąc prezesem klubu. Temat jest na pewno ciekawy i podzielę się nim przy najbliższej okazji bo chodzą słuchy, że jeden z obecnych szefów klubu już się szykuje do Senatu, tak jak zawodnicy do startu w zbliżającym się sezonie. Dzisiaj parę słów o sytuacji z 2013 roku w nawiązaniu do programu Marcina Majewskiego ''Trzeci Wiraż'', w którym przepytywał Sławka Kryjoma o wydarzenia z pamiętnego finału bez finału. Ja również dostałem zaproszenie od prowadzącego do wzięcia udziału w tym programie i może wtedy porozmawiamy o tym więcej. Chcę jeszcze raz stanowczo podkreślić, że strona zielonogórska nie miała żadnej możliwości przełożyć tego finału. Ani ja, ani nikt inny nie mógł podjąć takiej decyzji. Potrzebna była zgoda Ekstraligi i telewizji. Nie pamiętam już nawet, czy ktokolwiek z Torunia o to wystąpił. Każdy zrozumie warunki pogodowe, tragiczny wypadek drużyny (odpukać) w drodze na zawody, innego teamu, czy wydarzenia w kraju kiedy np. ogłasza się żałobę narodową. Pokaż drogi Sławku drużynę, która nigdy nie miała kontuzji w swoich szeregach, czy to w paly-offach , czy w walce o ligowe punkty. Zdarza się, a w sporcie żużlowym szczególnie. Uwierz mi, że zarówno ja oraz kibice chcieliby oglądać zdrowego Tomka Golloba, jak i Chrisa Holdera. Niewątpliwie poziom finału byłby bardziej ekscytujący. Mówisz, że nie byłoby widowiska, że padłby wynik 65-25. A nawet jeżeli byłby, to nie rzuca się ręcznika przed walką. Widziałeś coś podobnego na jakimkolwiek stadionie czy w jakiejkolwiek dyscyplinie? Widziałeś takie wydarzenia w profesjonalnej lidze, klubie? Bo ja nie! Widziałem za to maratończyków czołgających się do mety, czy Justynę Kowalczyk padająca ze zmęczenia za linią mety. Przykładów można mnożyć bez liku. Zapomniałeś też powiedzieć o tym, że miałeś do dyspozycji ZZ i zdrowego Miedzińskiego, Warda, czy Przedpełskiego. A znajdowali się przecież w dobrej formie. Zapomniałeś o kibicach "Aniołów", którzy przyjechali do Zielonej Góry. Zapomniałeś o pełnym stadionie ludzi i setkach tysięcy przed telewizorami, radiem, czy w internecie. Miałeś wielki finał, który nie spadł z nieba, albo został wyłoniony przy zielonym stoliku. Obie drużyny go wywalczyły i kiedy zawodnicy chcą jechać i szykują się do zawodów, to ty po telefonie (tylko ty wiesz od kogo) podejmujesz decyzję sprzeczną z duchem sportu, sprzeczną z ideą sportu. Dzisiaj i wtedy żadne tłumaczenia nie zmażą twojej winy, bo co by ktoś mówił, to właśnie ty podjąłeś finalną decyzję zakazującą jazdy zawodnikom. Pamiętasz jak prosiliśmy cię razem z Wojtkiem Stępniewskim i Markiem Jankowskim żebyś tego nie robił. Jednym z argumentów było, że pracujesz dla kogoś i musisz wykonywać jego polecenia. Odpowiadam: nie musisz jeżeli masz odwagę i działasz zgodnie z zasadami. A tak został wstyd na całe życie, bo pewnie premia pieniężna za tamtą decyzję dawno się skończyła. Szczerze, to dziwie się, że jesteś jeszcze zapraszany jako ekspert. W innej dyscyplinie, po czymś takim, raczej nikt nie chciałby takiej osoby gościć w studio, czy na trybunach. W świecie to się nie zdarza. Stało się i rana nie tylko u mnie jest na tyle świeża, że znowu ją rozdrapałeś. Nie dziw się zatem, iż wracam w tak ciężkich słowach do tamtych chwil. Szkoda, że tak się stało, bo stracił na tym nie Falubaz, ale cała dyscyplina. Ale nie poddawaj się Sławek. W sporcie i w życiu. Jak mawiał Św Augustyn, dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. To taka moja dobra rada na przyszłość. Robert Dowhan Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sp</a><a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">rawdź</a>