Niedzielny mecz w Zielonej Górze można z czystym sumieniem umieścić na podium najlepszych i najciekawszych widowisk PGE Ekstraligi w tym sezonie. Nie brakowało w nim absolutnie niczego. Piękna pogoń Falubazu, mijanki, zwroty akcji, kontrowersje, radość zwycięzców, smutek przegranych. Każdy bieg rozgrzewał nas do czerwoności, a wynik na styku jeszcze dodatkowo potęgował emocje. Wskazać najpiękniejszy wyścig? Ciężki wybór, nominacje mógłby dostać każdy.Eltrox Włókniarz miał jednego lidera pełną gębą. Obolały Leon Madsen zawstydził zarówno partnerów z drużyny jak i rywali. Wśród gospodarzy wreszcie wszyscy seniorzy zapunktowali na przyzwoitym poziomie. No i gryźli tor od pierwszego do ostatniego wyścigu. Zupełnie odwrotnie niż młodzieżowcy. Wynik 15-1 na korzyść juniorów częstochowian jest druzgocący. Od razu rodzi się pytanie, co się stało? Ale nie na teraz, tylko na przyszłość, bo z taką ich postawą, nawet mając dookoła porządną formację seniorską trudno myśleć o medalach. Czapki z głów przed Piotrem Protasiewiczem. Wielu już skreśliło 46-letniego wychowanka Falubazu, a on znów pokazał wielkie serce do walki. Zostawił na torze pot, krew i łzy. Piotr aż kipiał, "umierał" za Falubaz. Mimo przeciwności, wahań formy, czy problemów natury sprzętowej pozbierał się na najważniejszą część sezonu. Swoją drogą, kiedy słyszę u komentatorów jak mówią o nim "weteran polskich torów", od razu przypominają mi się czasy niezatapialnego Andrzeja Huszczy. Wydaje się, że nie tak niedawno jeszcze przebierał się w kewlar i raczył nas pięknymi akcjami... ścigał... kiedy to zleciało...Mimo porażki, serdecznie gratuluję Falubazowi podjęcia rękawicy z faworyzowanym przeciwnikiem i kapitalnych emocji. Gratuluję także znakomicie przygotowanej nawierzchni, która sprzyjała mijankom na całej długości i szerokości owalu przy W69. Falubazowi i Włókniarzowi przyświecają w tym roku zgoła odmienne cele. Jedni jadą o play-off, a drudzy pragną się utrzymać w PGE Ekstralidze. Po tym, co zobaczyłem w niedzielne popołudnie jestem bardziej spokojny o ekipę z Zielonej Góry. Nie oznacza to jednak, że zabawa się skończyła. Wręcz przeciwnie, trzeba będzie się jeszcze sporo napocić, aby uratować tę PGE Ekstraligę. Z poważaniem Robert Dowhan