Ostatni weekend spędziłem w Pradze na Grand Prix Czech. Lubię to pełne zabytków, uśmiechniętych ludzi, wielu turystów z Polski miasto, szczególnie, gdy na Marketę wraca wielki speedway. Uwielbiam tamtejszą kuchnię, smakować knedliki z gulaszem i raczyć się lokalnym złocistym trunkiem z pianką Pandemia zmieniła świat, w tym imprezy sportowe, dlatego Praga w tym roku była trochę inna niż zazwyczaj. Ani w zeszłym, ani w bieżącym sezonie Praga nie była w pełni biało-czerwona. Zawsze morze fanów w naszych barwach zalewało trybuny na Markecie, ale teraz ze względu na ograniczenia mogliśmy w mniejszej liczbie dopingować trzech reprezentantów Polski. Bardzo liczyłem na Bartka Zmarzlika. Że to będzie jego weekend i zobaczę go w finale. Niestety, albo stety sport znów pokazał piękno poprzez swoją naturalną nieprzewidywalność. W najważniejszym wyścigu. W rozłożonym na trzy dni turniejach nie doszło do pojedynku na łokcie numerów 95 i 71. Ale spokojnie. Zostało jeszcze parę turniejów i jestem przekonany, że Bartek jeszcze wskoczy na podium. Do Pragi staram się przyjeżdżać bardzo regularnie. W sumie nie potrafię powiedzieć, kiedy jakieś zawody tam opuściłem. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że to już nie ta sama Praga, co przed laty. Obserwuję ten stan rzeczy ze smutkiem już od wielu lat i jest coraz gorzej. Nie tylko z frekwencją, ale i z czeskim czarnym sportem. Oby za parę sezonów nie była to kolejna biała plama na żużlowej mapie. Praga to zawsze był też czas żywych dyskusji z zawodnikami. Jak tu zresztą nie rozmawiać, skoro wszyscy najlepsi zawodnicy na świecie i prezesi są skupieni w jednym miejscu. Z kilkoma z nich uciąłem sobie pogawędki i według mojej wiedzy najważniejsze karty na sezon 2022 są już rozdane. Jedyny znak zapytania stoi przy ewentualnym spadkowiczu. Czy do eWinner 1. Ligi poleci z hukiem Zielona Góra, czy Grudziądz i którzy zawodnicy z danego klubu zmienią barwy. Ale tu wątpliwości znikną za ok. trzy tygodnie. Za kilka dni powinniśmy emocjonować się prestiżowymi Derbami Lubuskimi. Niestety ze spotkań z kibicami i ludźmi sportu łatwo o wniosek, że nikt nimi nie żyje. Falubaz jedzie do Gorzowa i jest na straconej pozycji. Mało kto wierzy, że Falubaz będzie w stanie się na Jancarzu postawić dużo mocniejszej Moje Bermudy Stali. Osobiście żadnej demolki się nie spodziewam choć może zdarzyć się tak, że Falubaz nie wygra już nic w tym sezonie. A derby zawsze były ważne. Może nawet nie było ważniejszego wydarzenia w sferze lokalnej. Z poważaniem Robert Dowhan