Weekendowe ściganie w Toruniu przyniosło dużo emocji. W piątek, w pierwszym dniu rywalizacji byliśmy zdziwieni słabą jak na Bartka Zmarzlika postawą. Wychowanek Stali zakończył udział w zawodach na półfinale, podczas gdy z wygranej cieszył się Artiom Łaguta. W sobotę odrobienie strat do Rosjanina wydawało się cudem. Tymczasem Artiom miał dzień później tylko trzy punkty po trzech seriach. Łaguta prezentował się mega słabo i wyciągał rękę do naszego reprezentanta. Sensacja wisiała w powietrzu, chociaż osobiście uważam, że większym talentem jest Zmarzlik i do trzeciego z rzędu tytułu mistrza świata zabrakło mu odrobiny szczęścia. Łaguta oszalał z radości. Rodzina zawodnika i on sam zalali się łzami. Ze Zmarzlikiem zwyciężył różnicą trzech oczek, co tylko potwierdza, że w sporcie każdy punkcik jest na wagę złota.Sympatyczny Rosjanin urodził się w Dużym Kamieniu. Mieście położonym czterdzieści kilometrów od Władywostoku nad Morzem Japońskim. Miasto założony dopiero w 1947 roku, a prawa miejskie uzyskało zaledwie rok przed narodzinami Artioma. Od 1996 do 2015 roku miasto, w którym młodszy z braci Łagutów dorastał było zamknięte i odcięte od świata. Remontowano tam, a może nawet produkowano atomowe okręty podwodne Marynarki Wojennej Rosji. Zarówno Zmarzlik jak i Łaguta zasłużyli na podium. Na przestrzeni całego sezonu byli po prostu najlepsi. Trzy lata temu, kiedy moja przygoda, rządy w zielonogórskim klubie dobiegały końca razem z ówczesnym prezesem Falubazu spotkaliśmy się z Artiomem na sympatycznym obiedzie w Poznaniu. Temat był oczywisty, kontrakt i zmiana barw klubowych. Padły nawet konkretne kwoty i wzajemne oczekiwania. W minionych sezonach przynajmniej kilkukrotnie sygnalizowałem Artiomowi nasze zainteresowanie jego występami dla Zielonej Góry. Czy było blisko finalizacji? Trudno powiedzieć, ale Artiom zdecydował się zostać w Grudziądzu na następne dwa lata, bo ostatecznie przenieść się przed niedawno zakończonymi rozgrywkami do Wrocławia. Wydaje mi się, że gdybym nadal był w klubie, wspólnie z prezesem Tymczyszynem dopięlibyśmy swego i Artiom ubrałby wreszcie kewlar z Myszką Miki. Związanie się z tak uznanym żużlowcem, to nie tylko pewne niczym lokata w banku wysokie zdobycze dla drużyny, ale i inwestycja w przyszłość, radość kibiców i szczodrość sponsorów. Duże słowa uznania i szczerych gratulacji kieruję w stronę fanów, sympatyków i działaczy z Ostrowa za awans do PGE Ekstraligi. Marzeniu o obecności w gronie najlepszych zespołów w końcu się spełniło. Czekano na to dwadzieścia cztery lata. I nie sądzę, aby już na starcie byli na straconej pozycji. Na pewno dokonają wzmocnień zawodnikami, którzy po słabym sezonie, kolejny będą mieć już tylko lepszy. Do zobaczenia na czwartkowej Gali PGE Ekstraligi. Z sportowym pozdrowieniem Robert Dowhan