Wczorajszy mecz Marwis.pl Falubazu z Betard Spartą na długo zostanie w naszej pamięci. Rekordy są solą sportu, ale bije się bardzo rzadko, a w niedzielę w Zielonej Górze pękła kolejna niebotyczna granica. Wynik gospodarzy - 27 punktów jest wstydliwy i bezlitosny. Nigdy wcześniej w historii klub spod znaku Myszki Miki nie przegrał równie wysoko na własnym torze. Ciężko to w jakikolwiek sposób skomentować. Serce podpowiadało, że wygramy, ale rozum mówił, że szanse na sukces są nikłe. Czy tor byłby przyczepny, czy twardy, w tym momencie obie ekipy dzieli różnica co najmniej dwóch klas. Zespół z Wrocławia jest budowany z wizją, na kilka lat w przód. Zawodnicy są umiejętnie dobierani, tak aby każdy element układanki idealnie do siebie pasował. W Zielonej Górze jest odwrotnie.Trener Piotr Żyto zaryzykował ze zmianą sposobu przygotowania nawierzchni. Zrobił tak po konsultacjach z całą drużyną. Postawił wszystko na jedną kartę. Nie wyszło, ale warto go pochwalić za odwagę. Nie miał nic do stracenia, a przynajmniej spróbował. Gdyby mu się udało zaskoczyć Spartę zostałby bohaterem. Inna sprawa, że gdyby miał pod swoimi skrzydłami takie strzelby, jak Dariusz Śledź po drugiej stronie barykady, nie musiałby się stresować i łapać wszystkiego, aby zrobić korzystny rezultat. A skład ma jaki ma, krawiec kraje, jak mu materii staje. Nie akceptuje głosów, że należy zmienić trenera. Nowa miotła ani nic nie zmieni, ani nic nie wniesie. Tydzień temu napisałem, że najważniejsze mecze dopiero przed Falubazem. Toruń i Grudziądz będą kluczowe w walce o utrzymanie PGE Ekstraligi. Po ewentualnej porażce u siebie z eWinner Apatorem zarząd i ludzie odpowiedzialni za klub będą mogli powoli gasić światło przy W69. Tylko zwycięstwo utrzymuje nas przy życiu, ale i tak o bycie Marwis.pl Falubazu zadecyduje potyczka w GKM-ie. Zwyciężymy za trzy, jesteśmy uratowani. Oczywiście ważne będą także bezpośrednie batalie między innymi uwikłanymi w bitwę o uniknięcie degradacji. Nadzieja umiera ostatnia, dlatego wciąż wierzę w szczęśliwe zakończenie tej historiiW niedzielę minęło siedemnaście lat od śmierci Rafała Kurmańskiego. Bardz nam go brakuje. Ciągle się zastanawiam w jakim miejscu bylibyśmy jako klub, ile byśmy zdobyli, gdyby Kurmanek był z nami. W pamięci wieczni żywy. Z poważaniem Robert Dowhan Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź