Od dobrych kilku lat Artiom Łaguta wymieniany jest w gronie najlepszych zawodników na świecie. Jego obecność w czołówkach statystyk PGE Ekstraligi oraz cyklu Grand Prix w ogóle nie dziwi. Nie od razu jednak kariera została popchnięta w dobrą stronę. Być może gdyby nie doza szczęścia, dziś Rosjanin byłby zapomnianym żużlowcem. Sukces nie pomógł Pierwsze poważne kroki Artiom stawiał w Lokomotivie Daugavpils. Jako junior wykręcał dobre statystyki, zwracając na siebie uwagę mocniejszych klubów. Rozpoznawalność dał mu natomiast awans do Grand Prix 2011. Rosjanin sensacyjnie wygrał GP Challenge. Finalnie na zawodnika skusił się Włókniarz Częstochowa. Wtedy to gwiazdą klubu był jego starszy brat - Grigorij. - "Grisza" powiedział Włókniarzowi, że ma zdolnego, młodego brata, który mógłby tu przyjść. Młodszy Łaguta wystąpił w meczu kontrolnym i spisał się nieźle - powiedział Marek Formicki, dziennikarz z Częstochowy. Sezon 2011 wyszedł jednak Łagucie fatalnie, zarówno w Ekstralidze, jak i Grand Prix. W jednych i drugich rozgrywkach był dostarczycielem punktów. W efekcie szybko pożegnał się z mistrzostwami świata, a i częstochowianie go skreślili. - Artiomowi nie wyszło, bo Włókniarz miał bogaty skład. Oprócz Grigorija byli jeszcze Jonas Davidsson i Daniel Nermark. Ten drugi zaczął jeździć bardzo dobrze, przez co w składzie brakowało miejsca - wytłumaczył Formicki. - Łagucie nie ułatwiono też zadania. Był on zawodnikiem drugiej linii. Startował dwa, trzy razy, a gdy nie szło, to od razu go zastępowano. Nie pokładano w nim wielkich nadziei - dodał dziennikarz. Cieślak uratował karierę Na sezon 2012 Łaguta przeniósł się do Polonii Bydgoszcz, ale tam było jeszcze gorzej. Zawodnik zaliczył fatalny rok, na co wpływ miała zła współpraca z klubem, o której Rosjanin mówił otwarcie. Mimo tego ówczesny 23-latek dostał jeszcze jedną szansę w Ekstralidze. Z powodu KSM-u do zespołu Unii Tarnów wziął go Marek Cieślak. Kibice mistrza Polski pewnie nie był z tego faktu zadowoleni, ale trener wiedział, co robi. A może raczej zawodnik wiedział, do kogo idzie. - W klubach przed Tarnowem nie wiedziano, z kim mają do czynienia. Mam wrażenie, że tam mu wręcz przeszkadzano. Jak się ma zawodnika, w którym widzi się duży potencjał, to trzeba mu pomagać - stwierdził sam Cieślak. Dwuletnia przygoda w Tarnowie była dla żużlowca kapitalna indywidualnie, jak i drużynowo. Zawodnik w tym czasie zdobył z drużyną brązowe medale ligi. Eldorado się jednak skończyło, bo Unia popadła w kłopoty. Żużlowiec musiał szukać nowego domu. Wybór padł na GKM Grudziądz, który awansował do elity. W Grudziądzu Łaguta sportowo rósł, aż w końcu stał się liderem z krwi i kości. - GKM wziął gotowy produkt, bo Artiom już w Unii był gwiazdą. Nie zmienia to faktu, że jego rozwój trwa nadal i miał miejsce również w Grudziądzu. Spędził tam zresztą kilka bardzo dobrych lat. W GKM-ie nabrał cech lidera - ocenił Cieślak. Przez kilka lat Rosjanin dokonał całkowitej przemiany. Co wpłynęło na jego rozkwit? - Na pewno dużo zawodnikowi podpowiedział Cieślak. Ponadto wzorował się on na najlepszych. Umiejętność ataków wziął m.in. od brata. Innych też podpatrywał, by wiedzieć, jak się rozwijać - stwierdził Marek Formicki. Czas wejść na szczyt W 2020 roku Łaguta wiedział, że jest gotowy wejść na szczyt. Potwierdził to w Grand Prix, gdzie przez chwilę był liderem cyklu, w którym jeździ nieprzerwanie od 2018 roku. W lidze to na nim ciążył ciężar wyników GKM-u. Rosjanin chciał jednak więcej, dlatego przeniósł się do Betard Sparty Wrocław. Tam na razie spisuje się bardzo dobrze, a drużyna jest głównym kandydatem do złota w tegorocznych rozgrywkach. Wielkość zawodnika poznaje się jednak w mistrzostwach świata. Tu aktualnie Łagucie idzie świetnie. Na sześć rozegranych turniejów pięciokrotnie meldował się w finale. Dwa razy stanął na najwyższym stopniu podium. Żużlowiec nie czaruje już tylko we Wrocławiu (jak przed rokiem), tylko wszędzie jest piekielnie groźny. To pozwala mu jako jedynemu trzymać tempo narzucone przez Bartosza Zmarzlika. Różnica między nimi w klasyfikacji generalnej wynosi zaledwie punkt! 30-latek wysłał jasny sygnał - chcę być mistrzem świata. Czy stać go na pokonanie Zmarzlika? - Bartek ma dużą przewagę doświadczenia. Jest mocny psychicznie, a trudna sytuacja go mobilizuje. Artiom z kolei jedzie ponad swoje oczekiwania - powiedział Cieślak, zaznaczając, że mimo sympatii do Artioma, na pierwszym miejscu stawia Polaków. - Na pewno Rosjanin zmierza do mistrzostwa świata. Czy to będzie już w tym roku? Bartek to bardzo solidna firma i to on ma większe szanse na tytuł. Mentalnie Łaguta jest już jednak gotowy do walki - dodał od siebie Formicki.