Pojawiło się wiele ciekawych zmian, jak młodzieżowe mistrzostwa świata czy powrót do drużynowego Pucharu Świata (od 2023 roku będzie rozgrywany co trzy lata), ale w najważniejszej kwestii fanów spotkało rozczarowanie. Grand Prix jak za czasów BSI rozpocznie się kwietniu na otoczonym polami uprawnymi i sadami stadioniku w chorwackim Gorican, a zakończy... na razie jest tylko marzenie o Australii. Arkadiusz Adamczyk (Interia): Nie ma co ukrywać, że spodziewaliśmy się nieco więcej zmian w kalendarzu Grand Prix. Odważniejszego wyjścia z cyklem poza Europę. Francois Ribeiro (Discover Sports Events): A wiecie w jakim obecnie świecie żyjemy? Przecież wciąż trwa pandemia! Do Australii do 5 listopada żaden obcokrajowiec nie może nawet wjechać. Kraj jest całkowicie zamknięty, więc jedyne co na razie mogliśmy zrobić to wstępne rozmowy online z tamtejszymi lokalnymi działaczami. - A chociaż większe stadiony w Europie, jak Sztokholm czy Kopenhaga? - W dobie pandemii to nie jest takie proste. Wynajmiemy obiekt w Kopenhadze, a kto nam zagwarantuje, że będziemy mogli w przyszłym roku wpuścić na niego kibiców? Zaczynamy powoli. Nie oczekujcie od nas, że podczas jednej nocy, czy nawet w jednego roku przewrócimy wszystko do góry nogami. Covid-19 odciągnął ludzi od oglądania sportu na żywo. Najpierw naszym celem jest ściągnięcie 50 tysięcy kibiców z powrotem na stadion w Warszawie, czy 40 tysięcy na obiekt w Cardiff, a potem będziemy robili kolejne kroki. Zanim wybierzemy się do Malezji, Australii czy USA musimy pokazać ludziom ten sport w tych krajach. Bądźcie cierpliwi! Po co mielibyśmy teraz wybierać się do Malezji, gdzie nikt nie zna żużla? Żeby sprzedać 500 biletów? Czy to będzie dobre dla promotora? Nie bardzo. Pokażmy im najpierw w telewizji jaki mamy produkt, jak emocjonujące są zawody żużlowe. - Cykl mistrzostw świata w 2022 roku będzie się składał z 12 turniejów. To będzie stała liczba? - Nie. Chcemy wydłużyć mistrzostwa do 15 imprez rozgrywanych od marca do października. - Jak to pogodzicie z rozgrywkami ligowymi w poszczególnych krajach. Najbogatsza liga świata - PGE Ekstraliga łatwo nie odda pola. - Zdajemy sobie sprawę, że kalendarz to bardzo wrażliwy temat. Nie chcemy iść na starcie z europejskimi najważniejszymi ligami. Poszerzać kalendarz będziemy w porozumieniu z nimi. M.in. dlatego by nie rywalizować z PGE Ekstraligą zdecydowaliśmy się tylko na jednodniowe turnieje Grand Prix. Jeśli dołożymy w następnych latach kolejne zawody w marcu, pod koniec października czy w listopadzie, to w żaden sposób nie zaburzymy rozgrywek ligowych w Europie czy nawet w Australii, gdzie mistrzostwa kraju odbywają się w grudniu i styczniu. - W formacie rozgrywek i punktacji planujecie jakieś zmiany? - Dlaczego mielibyśmy zmieniać coś co perfekcyjnie się sprawdza? Zarówno format, jak i system punktacji pozostaną bez zmian. Jak coś działa, to się tego nie zmienia. - A system kwalifikacji do Grand Prix. Obecnie wygląda tak, że sześciu najlepszych w danym roku utrzymuje się w cyklu na kolejny sezon, do tego dochodzi mistrz Europy, trzech najlepszych z eliminacji i pięć "dzikich kart". - W przyszłym roku nie zmieniamy w tym obszarze nic, ale nie wykluczamy, że potem mogą nastąpić zmiany. Jeśli np. na bardzo wysokim poziomie będą stały mistrzostwa Ameryki Północnej czy Australii, to dlaczego ich zwycięzcy nie mieliby otrzymywać "dzikich kart", tak jak dostaje ją teraz mistrz Europy? Dziś jest oczywiście za wcześnie by o tym myśleć, poziom tych rozgrywek jest zbyt niski, ale kto wie co przyniesie przyszłość. - Wracając do kalendarza. Jest szansa, że uda się w tym roku pokazać cykl w Australii, a jakie są inne kierunki ekspansji w przyszłości? - Naszym priorytetem są niewątpliwie Stany Zjednoczone. Kiedyś żużel był tam chętnie oglądany, zawody trzymały poziom. Teraz jednak wszystko podupadło i najpierw musimy popracować na tym rynku, przyciągnąć znów ludzi do tego sportu, by wybrać się tam z organizacją Grand Prix. Myślę jednak, że w perspektywie 3-4 lat spróbujemy tam turniej zorganizować? - Wielu ekspertów twierdzi, że szansą dla promocji żużla byłoby szersze wejście z nim na wielkie stadionu. - Wszyscy byśmy chcieli mieć w kalendarzu dziesięć takich stadionów jak w Warszawie czy Cardiff, to oczywiste. Dla mnie osobiście jednak wystarczy taki Toruń. To moim zdaniem idealny balans między jakością obiektu, doświadczeniem organizatorów i możliwościami zapełnienia trybun. To tego będziemy dążyć. Jeśli mielibyśmy dziesięć Toruniów w cyklu, to mistrzostwa byłyby nieprawdopodobne. - W Australii możemy liczyć na większy stadion? - Taki jest nasz plan. Chcemy znaleźć duży obiekt, na którym zbudujemy tymczasowy tor. Ma z nami kontrakt Ole Olsen i on będzie odpowiedzialny za budowę tych jednodniowych obiektów na dużych stadionach. - W tym roku promotorem indywidualnych mistrzostw świata juniorów, podobnie jak i seniorskich mistrzostw Europy, była firma One Sport. Od przyszłego roku wy przejmujecie młodzieżowy czempionat. Będziecie z nimi współpracować? - Oczywiście. Już to robimy. Wziąłem na pokład np. Jana Konikiewicza z One Sportu. W zasadzie wyciągnąłem go stamtąd i teraz na pełnym etacie pracuje dla nas. To świetny facet, jestem bardzo szczęśliwy, że mam go w ekipie. Wzniósł swoją wiedzę i doświadczenie. Ja wiem jak zrobić transmisję telewizyjną, wypromować produkt, ale samą specyfikę żużla dopiero poznaję. Dlatego jego pomoc jest mi niezbędna. Z całym One Sportem nie wykluczamy zaś współpracy w przyszłości przy transmisjach ligowych. Robimy obecnie transmisje z ligi brytyjskiej. Jeśli w przyszłości dojdzie do tego liga szwedzka czy duńska, to niewykluczone, że będziemy mocno współdziałać. - Na koniec najważniejsza kwestia. Gdzie polscy kibice będą mogli obejrzeć Grand Prix w przyszłym sezonie? Podczas prezentacji wyglądało na to, że będzie to dostęp tylko przez płatną platformę Discovery+ - Dzisiaj pokazaliśmy tylko strategię. A począwszy od najbliższych dni, aż do kwietnia będziemy prezentować sponsorów cyklu i telewizje, które pokażą mistrzostwa w poszczególnych krajach. Na pewno polscy kibice dostaną inne opcje niż platforma. Uwierzcie mi. Zdajemy sobie sprawę, że byłoby to ogromnie kłopotliwe dla polskich fanów. Canal+ zrobił niesamowitą robotę jeśli chodzi o pokazywanie Grand Prix. Wiemy dokładnie ilu polskich kibiców to ogląda, że w zależności od rundy frekwencja waha się to od 150 do 200 tysięcy widzów. I zrobimy wszystko, żeby te liczby wzrosły. - 50 milionów widzów rocznie. Taki poziom oglądalności chcecie ponoć osiągnąć na całym świecie. - Nie chcę rzucać liczbami, ale jeśli będziemy bombardować żużlem na różnych kanałach, to te liczby naprawdę są możliwe. W Polsce być może wykorzystamy potęgę TVN-u. To nie jest stacja sportowa, ale wiemy jest jaka siła tego kanału.