Kontrowersyjne transfery są nieodłączną częścią każdej dyscypliny sportu. W speedwayu ekspertem od nieprzewidzianych ruchów jest przede wszystkim Martin Vaculik. Poza Słowakiem kibiców potrafili podzielić także Tomasz Gollob, Grigorij Łaguta, Grzegorz Walasek, czy nawet Darcy Ward. To właśnie dzięki takim zawodnikom nawet w listopadowym oknie transferowym fani mogą przeżywać emocje zbliżone do tych podczas trwania sezonu. Kocha Gorzów i Zieloną Górę Saga z Martinem Vaculikiem w roli głównej rozpoczęła się w listopadzie 2016 roku, kiedy żużlowiec po sezonie spędzonym w Toruniu postanowił zasilić ówczesnego mistrza Polski - Cash Broker Stal. Kibice Apatora przez długi czas nie mogli wybaczyć mu tej decyzji, a za złe mieli mu przede wszystkim mizerną postawę w dwumeczu finałowym przeciwko zespołowi z... Gorzowa. Najbardziej zaciekli fani oskarżali go o sabotaż i celową gorszą dyspozycję w dwóch najważniejszych meczach sezonu. Jak się później okazało dla Vaculika była to tylko dodatkowa motywacja. To właśnie na Motoarenie w 2017 roku odjechał on jedno z najlepszych spotkań w karierze, a transparent o treści "Ambicja, charakter, honor - pojęcia ci nieznane, sprzedałeś się Zmorze jeszcze przed finałem" tylko dodał mu skrzydeł. Minęły dwa lata i sympatyczny Słowak ponownie stał się jednym z głównych bohaterów listopadowego okna transferowego. Pod koniec 2018 roku zawodnik postanowił przenieść się z Gorzowa do Zielonej Góry. Rozstanie odbyło się w dość nerwowej atmosferze. Złość czuli przede wszystkim kibice, bowiem odejście kapitana do największego rywala było dla nich niczym cios w plecy. Jak się okazało, 30-latek w Falubazie wytrzymał zaledwie dwa lata, po czym ponownie zdecydował się na reprezentowanie barw Stali. O ile Vaculik zaskarbił sobie szacunek działaczy, o tyle z kibicami może mieć już problem. Jego opinię uratują tylko i wyłącznie dobre wyniki. Bez litości nawet dla Golloba W 2013 roku właściciel Unibaxu, Roman Karkosik dopiął swego i pozyskał do swojej drużyny Tomasza Golloba. Polski mistrz świata od pierwszych spotkań miał na pieńku z kibicami, którzy nie mogli darować działaczom, że zdecydowali się na podpisanie kontraktu z wychowankiem Polonii Bydgoszcz. Nawet sukcesy na nic się zdały. Gwizdy i kontrowersyjne transparenty na Motoarenie były na początku dziennym. Ponadto najbardziej zagorzali fani postanowili bojkotować domowe spotkania "Aniołów". W rezultacie Gollob w 2015 roku pożegnał się z toruńskim zespołem i zasilił GKM Grudziądz, gdzie zdobywał punkty do końca swojej kariery, ciesząc się przede wszystkim zasłużonym uznaniem wśród kibiców. "Kto nie skacze ten Falubaz" Wystarczyło kilkanaście sekund, żeby Grzegorz Walasek stracił szacunek u zielonogórskich kibiców, na który pracował kilkanaście sezonów. Co prawda jego wypożyczenie do Stali nie spotkało się z krytyką. Wszyscy zrozumieli, że zawodnik potrzebuje jazdy, a akurat gorzowianie potrzebowali zastępstwa za kontuzjowanego Martina Vaculika. Po swoim debiutanckim meczu w Lesznie doszło jednak do scen, które pogrążyły go w całej Zielonej Górze. Doświadczony żużlowiec dał się ponieść emocjom i postanowił poskakać wraz z gorzowskimi kibicami w rytm kontrowersyjnej przyśpiewki "Kto nie skacze ten Falubaz". Jeszcze tego samego dnia media społecznościowe zalała fala nienawiści w stronę 44-latka. Najbardziej zagorzali fani Falubazu pamiętają ten incydent do dzisiaj i już nigdy nie będą traktować Walaska tak jak dawniej. Nerwy puściły nawet prezesowi Sprawą przenosin Grigorija Łaguty do Motoru w 2019 roku żyła cała żużlowa Polska. Rosjanin, który obiecał, że po odbyciu kary zawieszenia związanej z przyjęciem niedozwolonego środka wzmocni PGG ROW, nagle zmienił zdanie i zasilił ówczesnego beniaminka PGE Ekstraligi z Lublina. Postawa zawodnika zniesmaczyła nie tylko rybnickich kibiców, ale i samego prezesa Krzysztofa Mrozka. Sternik klubu nie ukrywał swojego rozczarowania. W stronę 36-latka poleciało nawet kilka ostrych słów. Obaj panowie pogodzili się dopiero kilka miesięcy temu, ale niesmak pozostał. Fani mają dobrą pamięć i z pewnością na długo nie wybaczą sympatycznemu żużlowcowi. Zdeptał ich szalik, a oni nie odpuścili mu nawet gdy walczył o życie Darcy Ward mógłby podać sobie rękę z Grzegorzem Walaskiem. Jedyną zasadniczą różnicą jest jednak fakt, iż Australijczyk w 2009 roku depcząc szalik Falubazu wraz z Chrisem Holderem nie spodziewał się, że sześć lat później sam będzie reprezentował barwy zielonogórskiego klubu. Fanatycy od pierwszego do ostatniego wyścigu nie mogli wybaczyć mu tego czynu. Młody zawodnik nie miał spokoju ani na moment. 28-latek walcząc o każdy punkt chciał odkupić swoje winy. Zbyt ambitna jazda zakończyła się dla niego w najgorszy z możliwych sposobów. 23 sierpnia 2015 roku w przysłowiowym wyścigu o pietruszkę zanotował fatalnie wyglądający upadek, po którym nie wrócił już do pełnej sprawności. Nawet wtedy w jego kierunku z trybun poleciało kilka wyzwisk. Były one absolutnie nie na miejscu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź