Przypomnijmy, że zawieszenie Nickiego Pedersena to wypadkowa jego wybryku podczas półfinału duńskiego Pucharu Ligi. 3-krotny indywidualny mistrz świata nie zgadzał się z decyzją arbitra o swoim wykluczeniu z wyścigu i dał temu wyraz wtrargnięciem na wieżyczkę sędziowską oraz licznymi obelgami w stronę prowadzącego zawody. Duńscy włodarze - wcześniej już skonfliktowani z 41-latkiem - tym razem nie wytrzymali i zawiesili jego licencję na pół roku. Prawnicy Pedersena wykonali świetną robotę - karę zawieszono do zakończenia postępowania wyjaśniającego. Te zamknięto w tym tygodniu. DMU (duński odpowiednik PZMot-u) podtrzymał zarzuty i ukarał go odebraniem licencji do 10 grudnia. Wyrok jest prawomocny, ale żużlowcowi przysługuje prawo do odwołania się do komisji działającej przy konfederacji DIF (ichniejszym odpowiednikiem PKOl-u). Casus Łaguty Okazuje się, że najbardziej dotkliwym skutkiem tej decyzji, wcale nie musi być osłabienie ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u w najważniejszym spotkaniu sezonu (przypomnijmy - tylko zwycięstwo nad Eltrox Włókniarzem Częstochowa da im utrzymanie w PGE Ekstralidze). Jeśli bowiem licencja Pedersena odzyska ważność dopiero 10 grudnia, to duńskiej gwiazdy zabraknie na karuzeli transferowej listopadowego okienka. Jego nowy klub będzie musiał poczekać do kwietnia, gdy po trzech kolejkach sezonu 2022 otworzy się kolejne okno. Dla kibiców czarnego sportu nie jest to nic nowego - wcześniej podobne sytuacje obserwowali po zawieszeniu dopingowym Grigorija Łaguty (gdy ten dołączał do Motoru w połowie sezonu 2019) czy po aferze z ekwiwalentem za wyszkolenie Dominika Kubery, gdy wychowanek Fogo Unii zasilał lubelski zespół po trzech kolejkach bieżącego sezonu. Część ekspertów wyrokuje, że dla Pedersena ta kara może okazać się opłacalna. Jeśli dobrze rozegra zimę, to wiosną będzie mógł liczyć na bajeczny kontrakt podpisany z którymś ze zdesperowanych po słabym początku rozgrywek klubów. Odmiennego zdania jest Jacek Frątczak. - Żadna kara ani żadne zawieszenie nigdy nie są korzystne dla zawodnika. Każdy zawodnik chciałby mieć prawo wyboru. Jeśli nie byłbym zawieszony, a nie chciał brać udziału w okienku transferowym, to po prostu nie podpisałbym umowy. Nickiemu nie pozwolono wybrać - mówi nam były menedżer Apatora i Falubazu.