Gdy pojawił się wspomniany przepis, kluby musiały inaczej podejść do budowania składów. Przede wszystkim obcokrajowiec był w obrębie zainteresowań tylko wtedy, gdy reprezentował konkretną, wysoką i stabilną formę sportową. I tak oto zabrakło w PGE Ekstralidze miejsca dla jej wieloletnich bywalców, którzy jednak od dawna jeździli średnio lub słabo - Nielsa-Kristiana Iversena, Michaela Jepsena Jensena czy Vaclava Milika. Każdy z nich deklarował, że czuje się zawodnikiem ekstraligowym, ale nie do końca potwierdzały to ich wyniki. Dość prawdopodobne jest, iż tak czy inaczej musieliby szukać klubu na zapleczu, bo raczej łakomym kąskiem nie byli. Śmiało można stwierdzić, że przepis o U24 najbardziej utrudnił życie obcokrajowcom starszym niż 24 lata. Plany zaatakowania PGE Ekstraligi miał również Nicolai Klindt, który rok temu pojechał w barwach Stali Gorzów jako gość. Spisał się dobrze i liczył na więcej. Wobec zmiany regulaminowej, nie było jednak nim zainteresowania. Trudno się dziwić, bo musiałby w jakimś zespole de facto być ustawionym jako jeden z liderów, a w przypadku tego zawodnika byłoby to ogromne ryzyko. Klindt odczuwał wielkie rozczarowanie, o czym głośno mówił. Spójrzmy jednak na jego tegoroczne występy w eWinner 1. Lidze. Zajmuje dopiero 36. miejsce w klasyfikacji najlepszych zawodników ligi, legitymując się bardzo słabą jak na siebie średnią 1,603. Od dawna nie jeździł tak kiepsko. Wydaje się, że PGE Ekstraliga mogłaby go sportowo pogrążyć. Nieprzypadkowy brak zainteresowania Wracając do Iversena, Jepsena Jensena i Milika, należy zwrócić uwagę na to, że na przestrzeni ostatnich lat ci zawodnicy wyrobili sobie sportową markę. Pojawiali się w dużych imprezach, potrafili notować dobre wyniki. Zwłaszcza Milik jednak od dłuższego czasu ekstraligowym żużlowcem już nie był. Parę lat temu Czech jakby nieco zatrzymał się w rozwoju. Na sezon 2021 podpisał zaledwie warszawski kontrakt z marwis.pl Falubazem, a to już o czymś świadczy. Jeździ dla Cellfast Wilków Krosno, ale też jakoś wybitnie się nie prezentuje. Podobnie, jak Jepsen Jensen. 29-latek dopiero wrócił do składu ROW-u Rybnik, z którego został wygryziony przez Pontusa Aspgrena. Nic w tym jednak dziwnego. Przez długi czas Jensen zawodził, w wielu meczach był wyraźnie najsłabszym seniorem rybnickiej drużyny. Duże nazwisko nie miało tu żadnego znaczenia. Marek Cieślak postanowił odstawić go od składu i postąpił słusznie. Zimny prysznic nieco zmotywował Duńczyka, który po powrocie jedzie lepiej. Najtrudniej jest ocenić Iversena, który kolejny rok walczy z kontuzjami. Tak naprawdę dla niego sezon dopiero się zaczął. Wcześniej cały czas się leczył. Być może zawodnik nie zdaje sobie sprawy, ale to też jest powód, dla którego nikt nie chce go w PGE Ekstralidze. Tam nie można sobie pozwolić na kontraktowanie kogoś, kto 3/4 sezonu spędza na rehabilitacji. Nie będzie go kim zastąpić. Po powrocie Iversen jedzie dobrze, ale czy przypadkiem kolejny upadek nie będzie znowu oznaczał kilkutygodniowej pauzy? .