Karczmarz spalił się ze wstydu Jeden z najbardziej kultowych momentów sezonu miał miejsce w Gorzowie. W dziesiątym pojedynku dnia pomiędzy Moje Bermudy Stalą a Betard Spartą zaraz po starcie kapcia w tylnej oponie złapał Maciej Janowski. Nie przeszkodziło mu to jednak w utrzymywaniu za plecami starającego się go wyprzedzić Rafała Karczmarza na sprawnym motocyklu. Cały stadion nie wiedział, czy śmiać się czy płakać. Ostatecznie 22-latek dopiął swego, ale dopiero po tym jak stały uczestnik cyklu Grand Prix zjechał na murawę. Wielu ekspertów widząc całą sytuację uświadomiło sobie, że wychowanek gorzowskiego klubu zwyczajnie nie pasuje do PGE Ekstraligi. Ogólnie ten rok okazał się dla Karczmarza jedną wielką klapą i nie zdziwimy się, jeśli żużlowiec zejdzie o dwie ligi niżej. Pawlicki zadarł z niewłaściwym człowiekiem Świadkami nieprawdopodobnych wręcz scen byliśmy także w Grudziądzu, gdzie główną rolę odegrało dwóch liderów ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u. W jednym z biegów meczu pomiędzy podopiecznymi Janusza Ślączki a Betard Spartą po podwójne zwycięstwo zmierzali Nicki Pedersen i Przemysław Pawlicki. Obu ekspresowo co prawda wyprzedził Maciej Janowski, jednak prawdziwe kłopoty dla miejscowych zaczęły się dopiero kilka sekund później. Nie wiadomo, co wstąpiło w obu żużlowców, ale zarówno Duńczyk, jak i Polak zaczęli siebie traktować jako rywali i zamiast bezpiecznie dowieźć remis, starszy z braci Pawlickich potrącił trzykrotnego mistrza świata, doprowadzając do jego upadku. Po zakończonym wyścigu doszło na dodatek do ostrej dyskusji. Na całe szczęście, z punktu widzenia gospodarzy, ogień został szybko ugaszony, a grudziądzanie summa summarum sięgnęli po sensacyjne zwycięstwo. Betard Sparta przegrała przez błąd taktyczny? Spotkanie GKM-u i Sparty w ogóle miało wyjątkowy przebieg. Skazywany na pożarcie zespół z Grudziądza dokonał wówczas niemożliwego i pokonał faworyzowanych gości. Złożyły się na to głównie dwa powody - kontuzja Taia Woffindena z pierwszej serii oraz błędna taktyka wrocławian. Przyjezdni w nominowanych mogli skorzystać z podwójnej rezerwy taktycznej, ale po zwycięstwie Gleba Czugunowa nad Kennethem Bjerre w biegu trzynastym strata przyjezdnych do rywali wynosiła 4 "oczka", więc misterny plan spalił na panewce. Fenomenalnie spisujący się duet Janowski - Łaguta wystąpił więc tylko raz, a trybuny wybuchły szaloną radością po czternastej odsłonie, w której wcześniej wspomniany Czugunow uznał wyższość Przemysława Pawlickiego. Lewandowski nie wiedział, gdzie jest, a i tak pojechał Żużel od wielu lat zmaga się z problemem częstego igrania ze zdrowiem zawodników. Wiadomo, że to twardzi ludzie, którzy często nie znają pojęcia bólu, ale są pewne granice. Te zostały przekroczone 20 sierpnia w Gorzowie. Tego dnia w starciu juniorów dość poważnie upadli Kamil Nowacki i Krzysztof Lewandowski. O ile pierwszy z nich sam wycofał się z dalszej rywalizacji, o tyle drugi wystąpił w powtórce, pomimo niezbyt dobrego samopoczucia. Młodzieżowiec eWinner Apatora co prawda bezpiecznie dojechał do mety, jednak stanowił realne zagrożenie dla rywali, ponieważ w każdej chwili mogło stać się coś nieprzewidzianego. O skali jego urazu niech świadczy fakt, iż już więcej nie pojawił się na torze. - Mnie lekarz pytał: który dzisiaj mamy, gdzie jesteś? Mówię, nie wiem, nie wiem - opowiadał potem kolegom w parkingu, co zresztą nagrały kamery nSport+.