Były reprezentant Polski jednego może być pewny. Dalej będzie mógł korzystać z najlepszych żużlowych silników na świecie. Dudek zajął mu miejsce Drabik przed dyskwalifikacją był klientem Ryszarda Kowalskiego, ale życie nie znosi próżni. Tuner spod Torunia, który od czterech lat nie schodzi ze światowego topu nie narzeka na brak klientów. Wręcz przeciwnie. Kolejki pod warsztatem w Cierpicach obrosły już legendą, a niektórzy zawodnicy od lat bezskutecznie próbują wkupić się w łaski Kowalskiego. Nie ma się co jednak dziwić. Na jego sprzęcie indywidualne mistrzostwo świata seniorów zdobywali kolejno: Tai Woffinden (2018), Bartosz Zmarzlik (2019 i 2020) oraz Artiom Łaguta (2021). Gdy Drabik odpoczywał od żużla Kowalski dał się namówić na współpracę Patrykowi Dudkowi, który na jego sprzęcie awansował do Grand Prix. Tuner ma zaś "świętą zasadę" by utrzymywać mniej więcej taką samą ilość klientów co sezon. Dlatego nie było takie oczywiste, że zgodzi się dalej serwisować sprzęt powracającemu do żużla 23-latkowi. Buczkowski sam zrezygnował Drabikowi sprzyjało jednak szczęście. W trakcie tegorocznego sezonu ze współpracy z Kowalskim zrezygnował inny były reprezentant Polski - Krzysztof Buczkowski. Żużlowiec Motoru Lublin nie był zadowolony z prędkości swoich maszyn i spróbował innych rozwiązań. Te sprawdziły się i w jeździe 35-latka nastąpił przełom. W play-off startował na sprzęcie Brytyjczyka, Ashleya Hollowaya oraz na silnikach polskiego tunera z Lublina - Michała Marmuszewskiego. Tak też będzie w kolejnym sezonie. Tym samym w miejsce Buczkowskiego, do warsztatu Kowalskiego ponownie mógł wskoczyć Drabik. Na Gołotę Chłopak urodzony w Częstochowie w kwestii sprzętu generalnie nie może narzekać na los. Jego pierwsza współpraca z Kowalskim też zaczęła się bardzo fartownie. Młody Drabik odkupił kiedyś silnik zrobiony przez Kowalskiego od Macieja Janowskiego. Okazał się na tyle szybki, że ojciec Maksyma - Sławomir (legenda Włókniarza Częstochowa) wpadł na pomysł by nawiązać stałą współpracę z Kowalskim. Łatwiej jednak wymyślić niż zrobić. W 2017 roku razem ze swym przyjacielem Marcinem Najmanem (były zawodnik MMA) wybrali się do warsztatu w Cierpicach. Kowalski początkowo nie chciał się zgodzić na zrobienie silnika młodemu Polakowi, ale podczas spotkania nawiązała się dyskusja o boksie. Okazało się, że tuner jest wielkim sympatykiem tej dyscypliny sportu i fanem Andrzeja Gołoty - najlepszego polskiego zawodnika wagi ciężkiej w historii boksu zawodowego, czterokrotnego pretendenta do mistrzostwa świata. Jako, że Najman kumpluje się z Gołotą, Sławomir Drabik nagle wpadł na genialny pomysł i zaproponował, że jak Kowalski zrobi silnik dla jego syna, to po jego odbiór przyjadą razem z Andrzejem Gołotą. Tuner chyba myślał, że to żart, ale zgodził się zrobić silnik, a po jego odbiór faktycznie przyjechał polski pięściarz. Tak zaczęła się współpraca, która zaowocowała dwoma złotymi medalami IMŚJ zdobytymi przez Maksyma Drabika.