Speedrower bywa potocznie nazywany żużlem na rowerach. Trudno o bardziej adekwatne określenie. Tory w obu dyscyplinach wyglądają niemal bliźniaczo, choć te pokonywane rowerem są rzecz jasna krótsze, nieprzekraczające stu metrów. Pod taśmą startową (w niektórych ośrodkach jeszcze do niedawna tworzoną z... gumki od majtek) staje czterech zawodników, którzy ścigają się ze sobą na dystansie czterech okrążeń. Zwycięzca inkasuje na swoje konto 3 punkty, zdobywca drugiego miejsca 2 i tak dalej. Obie dyscypliny podobnie podchodzą również do tematu sprzętu. Bicykle przystosowane do wyścigów speedrowerowych pozbawione są między innymi hamulców czy przerzutek. Przełożenia - podobnie jak w żużlu - regulowane są między biegami poprzez montowanie w rowerze mniejszych lub większych zębatek. Gdy odeszli Włodarczykowie, tor zajął komornik Nic więc dziwnego, że speedrower uprawia się przede wszystkim w tych okolicach, w których najbardziej popularny jest speedway. Aktualni drużynowi mistrzowie Polski to zespół MS Śląska Świętochłowice, na podium ubiegłorocznego sezonu stanęły także drużyny KS Aseko Startu Gniezno oraz Lwów Częstochowa. Niestety, od 2012 roku w rozgrywkach nie bierze już udziału RKS Pavart Rawicz - to właśnie tam swe pierwsze sportowe kroki stawiała Anita Włodarczyk. Klub upadł, gdy doszło do zmian w jego zarządzie. W czasach jego świetności funkcję prezesa pełnił tam ojciec Anity Andrzej Włodarczyk. Po jego odejściu w rawickim speedrowerze zapanował chaos. Czara goryczy przelała się, gdy jego następca nie rozliczył miejskiej dotacji, co doprowadziło do wystawienia toru na licytację komorniczą. Dokopywała chłopakom, nawet Balińskiemu Dziś po rawickim speedrowerze zostały tylko wspomnienia i duma mieszkańców, że to właśnie w barwach ich klubu miały miejsce pierwsze sportowe sukcesy legendarnej Anity Włodarczyk. Zanim sportsmenka zaczęła uprawiać dyscyplinę, która doprowadziła ją do trzech złotych medali olimpijskich była pierwszą w Polsce kobietą uprawiającą żużel na rowerach! Co więcej, ma na koncie wiele sukcesów. Na krajowym podwórku pokazywała plecy wielu chłopakom, jak choćby Damianowi Balińskiemu - późniejszej legendzie żużlowej Unii Leszno. Jako 13-latka była częścią drużyny, która w angielskim Poole wywalczyła dla Polski Drużynowe Mistrzostwo Europy Juniorów (wśród chłopców), a rok później na domowym torze odebrała tytuł indywidualnej mistrzyni świata kobiet.