Nie pomogły apele kibiców, błagalne transparenty rozwieszone w całym mieście ani słowa trenera Piotra Żyty, który w rozmowie z Interią mówił: "Mam nadzieję, że Patryk, podobnie jak każdy z nas, poczuwa się trochę do winy." oraz oceniał, iż: "Wcale nie musi odchodzić z Falubazu na rok. Będzie miał Grand Prix, ligę szwedzką, mógłby spokojnie przejechać z nami sezon w pierwszej lidze. Nic nie straci". Po 13 sezonach z Myszką Miki na piersi Patryk Dudek zmieni barwy klubowe. Dudka chcieli wszyscy, Protasiewicza nikt Oświadczenie żużlowca wywołało prawdziwą burzę w Internecie. Część kibiców dobrze rozumie jak ważna dla zawodnika jego klasy jest częsta walka z najlepszymi na świecie, ale wielu z nich sądzi, że Dudek zachował się niewłaściwie. Spory odłamek internautów zarzuca mu, że nigdy nie będzie taką legendą Falubazu jak 46-letni Piotr Protasiewicz, który mimo spadku z PGE Ekstraligi przedłużył już kontrakt z klubem. Porównywanie sytuacji obu żużlowców jest jednak zupełnie bezsensowne. Protasiewicz od lat nie należy już do ścisłej światowej czołówki. Trudno spodziewać byłoby się po którymkolwiek z ekstraligowych zespołów - poza Falubazem w razie ich utrzymania - że złoży legendarnemu już zawodnikowi jakąkolwiek ofertę. 12 lat na emigracji zarobkowej Krytycy Dudka należą chyba nie tylko do najmłodszych, ale i najmniej zainteresowanych historią kibiców Falubazu. Czy nie wiedzą oni, że w 1994 roku - po spadku Morawskiego na zaplecze - 19-letni wówczas Piotr Protasiewicz opuścił Zieloną Górę i przeniósł się do WTS-u Wrocław? Kiedy jego macierzysty klub - już jako ZKŻ Kronopol - balansował na granicy dwóch klas rozgrywkowych, najlepszy wychowanek reprezentował na zmianę barwy Polonii Bydgoszcz i Apatora Toruń. Dopiero po zdobyciu "na emigracji" tytułu IMP (zarówno wśród juniorów, jak i seniorów) i doprowadzeniu trzech dream-teamów do 9 medali DMP (w tym 5 złotych) postanowił wrócić do małej ojczyzny w 2007 roku. Przez 12 lat reprezentował barwy innych zespołów. Jeśli zielonogórzanie chcieli zestawiać Dudka w kontrze do któregoś z legendarnych zielonogórzan, to wybór powinien paść na Andrzeja Huszczę. "Niezniszczalny i niezatapialny" jak zwykło się o nim mówić przeżył z zielonogórską drużyną aż 4 spadki z ligi. Barwy klubowe zmienił dopiero jako 49-latek, kiedy to władze Falubazu stwierdziły, że jest już za słaby.