Do wypadku Grigorija Łaguty doszło w 11. wyścigu rewanżowego meczu PGE Ekstraligi, w którym Motor Lublin podejmował Moje Bermudy Stal. Rosjanin starał się dogonić prowadzącą parę gorzowian i podczas przedłużania prostej przed wejściem w drugi łuk nadział się na koło składającego się do ślizgu Szymona Woźniaka. Wytrącony z równowagi 37-latek puścił motocykl, upadł na tor i z ogromną prędkością wślizgnął się pod dmuchaną bandę. Wypełniony po brzegi stadion przy Alejach Zygmuntowskich momentalnie zamilkł. Kibice doskonale zdawali sobie sprawę, że upadek miał miejsce w bardzo niebezpiecznym miejscu na torze, gdzie zawodnicy są rozpędzeni do ponad stu kilometrów na godzinę. Niemal bliźniaczy wypadek Jarosława Hampela przed siedmiu laty skutkował spiralnym złamaniem kości udowej w aż ośmiu miejscach. Karambol Łaguty wydawał się o tyle groźniejszy, że Rosjanin wpadł pod bandę odwrotnie niż wychowanek Polonii Piła - głową, a nie nogami do przodu. ,, Co on jest? Robocop? Na torze błyskawicznie zjawiła się karetka, która na sygnale odwiozła żużlowca do miejscowego szpitala. Wyniki badań lekarzy zaskoczyły nawet najbardziej optymistycznych fanów - starszy z braci Łagutów nie tylko nie stracił przyczepności, ale także wyszedł z fatalnego upadku bez choćby jednego złamania. Mimo braku złamań, Łaguta nie doszedł jeszcze do pełni sił. Komentator stacji Canal+, Michał Mitrut napisał na Twitterze, że pracujący dla żużlowca mechanik Dariusz Sajdak nigdy wcześniej nie widział tak potwornego wypadku swego pracodawcy. Były pracownik Tony’ego Rickardssona i Jasona Crumpa zdradził mu ponadto, iż Rosjanin " kładzie spory nacisk na trening pleców i od dawna trenuje tak, by jego kręgosłup jak najlepiej znosił takie zderzenia." Według Sajdaka, zawodnik nie tylko weźmie udział w niedzielnym finale PGE Ekstraligi, ale także poprzedzającym go piątkowym treningu. Wszystko na jedną kartę - kartkę z L4? Część obserwatorów uważa jednak, iż sztab Motoru powinien stosować w miejsce Łaguty zastępstwo zawodnika. By je aktywować, zawodnik musi okazać zwolnienie lekarskie na okres 14 dni. Argumentują to faktem, że ostatnie mecze domowe Rosjanina nie należały do najbardziej udanych i trudno oczekiwać, by obolałe ciało miało doprowadzić do poprawy jego sytuacji. Sugerują oni, iż pozostali zawodnicy lubelskiego klubu są w na tyle optymalnej dyspozycji, że dodatkowe wyścigi z ich udziałem dadzą drużynie więcej punktów niż występ poobijanego 37-latka. Takie myślenie należy jednak uznać za krótkowzroczne. Wszak walka o złoto rozegra się nie tylko w najbliższą niedzielę przy Alejach Zygmuntowskich, ale także tydzień później na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Tam z kolei Łaguta może okazać się niezbędny do osiągnięcia sukcesu - podczas spotkania obu ekip w fazie zasadniczej zdobył tam 11 punktów i był zdecydowanym liderem swojego zespołu. Tor w stolicy Dolnego Śląska leży mu zresztą od dawna. Lubelscy kibice z pewnością pamiętają jego występ na tamtym torze chwilę po powrocie z zawieszenia w sezonie 2019, kiedy w siedmiu startach uzbierał dla Koziołków aż 17 oczek.