Problemy Krzysztofa Buczkowskiego rozpoczęły się już zimą 2019 roku. To właśnie wtedy na treningu doświadczony żużlowiec złamał kość udową lewej nogi. Ostatecznie rehabilitacja przyniosła efekty i zawodnik wspomagał GKM już od pierwszego spotkania. Niestety jego forma była daleka od ideału. W całym sezonie 34-latek tylko raz legitymował się dwucyfrową zdobyczą punktową, a w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników wyprzedzili go nawet niektórzy juniorzy z innych klubów. Po zakończonych zmaganiach stało się faktem, że po sześciu latach spędzonych w Grudziądzu Polak musi zmienić otoczenie. Wybór Buczkowskiego padł na Motor Lublin. W nowym zespole były reprezentant naszego kraju chce udowodnić swoją wartość. - To jest trudna sprawa, bo zrobiłem sobie taki konkretny i szczegółowy rachunek sumienia. Poprzedni sezon miałem przegrany. Przegrałem go kontuzją i swoją głową. Myślę, że teraz działa wszystko na moją korzyść i może być już tylko lepiej. Najważniejsza zmiana i poprawka to nowe środowisko, co naprawdę mocno mnie motywuje - oznajmił w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym. Co najważniejsze, fani "Koziołków" powinni czuć względny spokój, ponieważ po przykrej kontuzji nie ma już śladu i zawodnik na pełnych obrotach przygotowuje się do nadchodzącej rywalizacji o punkty. Postawa 34-latka może okazać się kluczowa w walce o upragniony awans do fazy play-off. - Nie mam żadnych problemów, czy powikłań po tej kontuzji nogi. Tego tematu już nie ma, został zamknięty - dodaje. Jedynym zmartwieniem Krzysztofa Buczkowskiego jest właściwie operacja, której będzie musiał poddać się po zakończeniu rozgrywek. Wszystko ma oczywiście związek z kontuzją odniesioną pod koniec 2019 roku. - Zostaje mi tylko ten pręt w nodze i będę jeszcze musiał go mieć. Dlaczego? Nie zdążę go usunąć przed sezonem, bo po takim zabiegu czeka mnie nawet sześć miesięcy pauzy. Pewnie zrobię to dopiero po najbliższym sezonie. Na razie sobie to odpuszczam - zakończył. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź