Początek XXI wieku okazał się bardzo szczęśliwy dla klubu z Torunia. Przed startem sezonu 2001 czuć było w miejscowym środowisku duże parcie na wynik. Co prawda nikt nie mówił otwarcie o złotym medalu, jednak skład personalny drużyny w pełni predysponował do tego typu celu. Przed rozgrywkami doszło do wielu zmian personalnych. Nie tylko w drużynie, ale także wewnątrz klubu. Klub pozyskał sponsora tytularnego, którym została dobrze wszystkim znana firma Adriana. Weszła także do nazwy klubu, który w lidze startował pod nazwą Apator Adriana Toruń. Prezesem został Marek Karwan, który zawodowo szefował Adrianie. Ciekawostką w tym wszystkim jest fakt, że Karwan był pierwszym prezesem w historii klubu, który nie był związany z zakładem Apator.Ta jedna z pozoru może nieistotna zmiana pociągnęła za sobą kolejne. W klubie pojawiła się większa gotówką, którą można było przeznaczyć na transfery. Z drużyną pożegnali się Ryan Sullivan, Peter Karlsson czy Gert Handberg, ale i tak udało się podnieść potencjał zespołu. Przede wszystkim za sprawą sprowadzenia Tony'ego Rickardssona. Szwedzki champion był w tamtym czasie na topie, co zresztą potwierdził w sezonie 2001, w którym po raz czwarty w karierze sięgnął po mistrzostwo świata.W tamtych czasach obowiązywały jeszcze ograniczenia, jeśli idzie o ilość obcokrajowców w składzie. Dlatego drugim po Rickardssonie stanierim był Andreas Jonsson. Kolejna z gwiazd światowego żużla, bo Szwed przychodził do Torunia jako Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. Władze Apatora zdecydowały też, że warto wrócić do tradycji i skład oprzeć o wychowanków. Tak też się stało. Siłę zespołu stanowili Tomasz Chrzanowski (wtedy jeszcze jeden z czołowych polskich zawodników), Wiesław Jaguś, Robert Kościecha, Mirosław Kowalik oraz powracający z Gorzowa Tomasz Bajerski.Pozyskanie Bajerskiego było zresztą jednym z hitowych ruchów na giełdzie. Obecny trener Apatora był niegdyś bohaterem rekordowego transferu do Stali Gorzów, dlatego powrót do Torunia odebrano z dużym entuzjazmem. Czas pokazał, że wszystkie ruchy władz klubu okazały się trafione. Drużyna pod dowództwem Jana Ząbika jechała bardzo równo i dość pewnie zwyciężyła rundę zasadniczą. Problemy zaczęły się dopiero w rundzie finałowej. W sezonie 2001 mieliśmy trochę inny niż obecnie system rozgrywek. Najlepsza czwórka po rundzie zasadniczej rozgrywała jeszcze sześć dodatkowych meczów na zasadzie - każdy z każdym, wyjazd i mecz u siebie. Potem wszystkie punkty były sumowane i mistrzem Polski zostawał ten, kto miał na swoim koncie najwięcej punktów. I zasadniczo taki system mógł pogrążyć gwiazdy Apatora.Tytuł udało się przypieczętować dopiero w ostatnim meczu w październiku przeciwko Atlasowi Wrocław. To spotkanie przeszło zresztą do historii toruńskiego żużla. Goście przyjechali do Torunia pod czujnym okiem trenera Marka Cieślaka. W ich składzie też roiło się o gwiazd typu Krzyżaniak, Nicholls, Sawina, Hancock czy Ułamek. Cały mecz był mocno na styku, jednak to gospodarze wygrali 48:42 i sięgnęli po upragniony tytuł.Poza wszystkim sezon 2001 był dla toruńskiego środowiska wyjątkowy również pod tym względem, że w derbach kujaw i pomorza aż trzykrotnie pokonali wielką Polonię Bydgoszcz z Tomaszem Gollobem w składzie. Przegrali tylko raz i to nieznacznie. A na koniec dodajmy, że na kolejny złoty medal w polskiej lidze Apator musiał czekać aż do sezonu 2008. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!