Drużynowym Mistrzem Polski w 2015 roku została Fogo Unia Leszno. Tak, z Nickim Pedersenem w składzie. Do tamtego czasu brzmiało to niczym science-fiction. Z Duńczykiem był pewien problem. Po pierwsze trudny charakter, który uniemożliwiał mu sprawną współpracę z zespołem. Po drugie z reguły decydował się na kontrakty w klubach walczących o utrzymanie, gdzie był absolutnym liderem, wszystko było podporządkowane pod niego, a do tego wszystkim dobrze zarobił. Lata mijały i Nicki zaczął czuć niedosyt, bo w Polsce jeszcze nigdy nie zdobył złota ze swoją drużyną. Dość nieoczekiwanie trafił do Fogo Unii. Prezes Piotr Rusiecki zaskoczył wszystkich tym ruchem, ale czas pokazał, że miał nosa. Duńczyk przyjechał do Leszna przed sezonem i zapewniał, że będzie dobrym partnerem dla zespołu i zrobi wszystko, aby wygrać ligę. Chyba nikt specjalnie nie wierzył w te słowa Pedersena, bo podobne wymawiał wiele razy w życiu. Jednak w tamtym roku Nicki naprawdę potrafił odpowiednio wkomponować się w drużynę. Może nie jeździł parowo tak jak niegdyś Tomasz Gollob, ale przynajmniej jakoś bardzo nie przeszkadzał. Znalazł też, przynajmniej na chwilę, wspólny język z Adamem Skórnickim, który wyrastał wówczas na bardzo obiecującego trenera. Były żużlowiec umiał zresztą poukładać ten zespół. Miał ciekawe nazwiska, a każdy dokładnie znał swoją rolę. Piotr Pawlicki z Bartoszem Smektałą i Dominikiem Kuberą stanowili najsilniejszą bodaj parę juniorów w Polsce. Do tego bardzo mocni seniorzy. Poza Pedersenem w Unii jeździli Sajfutdinow, Zengota, Przemysław Pawlicki, Jonasson i Musielak.Ten skład personalny dał leszczynianom złoto. Najpierw pewnie wygrali rundę zasadniczą, a później zrobili swoje w play-offach. Najpierw w półfinałach odprawili z kwitkiem KS Toruń, a później w finałach po dość emocjonującym dwumeczu wygrali z Betard Spartą Wrocław. Unia po pięciu latach przerwy wróciła na mistrzowski tron, a Nicki Pedersen dorzucił do swojej gabloty sukces, jakiego jeszcze nie miał. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź